W bezpieczeństwie pracy lekarza możemy
wydzielić trzy obszary: bezpieczeństwo
fizyczne, psychiczne i zawodowe.
Nadmierne przeciążenie pracą – poważny
problem, który ma wpływ na jakość opieki
zdrowotnej, funkcjonowanie personelu medycznego
oraz funkcjonowanie systemu opieki
zdrowotnej jako całości.
Najważniejsze aspekty
tego zjawiska – przyczyny:
1. Niewystarczająca liczba lekarzy – w porównaniu
do innych krajów europejskich,
Polska ma relatywnie niską liczbę lekarzy
na mieszkańca, zatrudnionych w publicznym
systemie opieki zdrowotnej, co powoduje
nadmiar obowiązków dla dostępnych
specjalistów. System opieki zdrowotnej
cały czas jest oparty na modelu publicznym.
Duża część usług jest finansowana
ze środków publicznych, co często prowadzi
do dłuższych kolejek (limity) i konieczności
wykonywania dużej liczby procedur
w krótkim czasie.
2. Brak odpowiedniej infrastruktury i brak
zasobów, w tym ludzkich np. personelu
pomocniczego. Wymaga od lekarzy wykonywania
dodatkowych obowiązków
3. Niskie wynagrodzenia na początku kariery
– praca w wielu miejscach jednocześnie.
4. Starzenie się społeczeństwa i rosnąca liczba
pacjentów – wzrost zapotrzebowania na usługi i świadczenia medyczne powodujące
zwiększone obciążenie personelu.
medycznego.
5. Brak wydzielonego czasu na kształcenie
jako niezbędnego elementu rozwoju zawodowego.
Skutki nadmiernego obciążenia pracą:
• obniżenie jakości opieki, zmęczenie, pośpiech
i stres mogą prowadzić do błędów
medycznych,
• wypalenie zawodowe; lekarze często doświadczają
wypalenia, co wpływa na ich
zdrowie psychiczne i motywację,
• rotacja i brak personelu – nadmiar obowiązków
sprzyja odejściom z systemu publicznego
i migracji do sektora prywatnego
lub odejściom z zawodu w ogóle lub migracji
lekarzy za granicę,
• długie kolejki i opóźnienia w leczeniu – pacjenci
muszą czekać na świadczenia, co
pogarsza ich stan zdrowia i wywołuje frustracje,
a także hejt i agresję.
Agresja i hejt – problem społeczny i zawodowy
wpływający zarówno na zdrowie psychiczne
lekarzy, jak i na jakość świadczonych
usług.
Lekarze mogą być narażeni na agresję ze
strony pacjentów i ich rodzin, co jest poważnym
zagrożeniem dla ich bezpieczeństwa fizycznego
i psychicznego.
Ostatnio obserwujemy wzrost przypadków
agresji słownej i fizycznej oraz nienawiści
skierowanej wobec lekarzy, co jest wynikiem
wielu czynników, takich jak: frustracja
pacjentów z powodu długiego oczekiwania
na świadczenia; niedobór personelu; niedofinansowanie
systemu opieki zdrowotnej;
a także wpływy medialne i społeczne.
Przyczyny agresji i hejtu:
• stres i frustracja pacjentów, wynikająca
z długiego czasu oczekiwania na wizytę
i leczenie,
• niezadowolenie z efektów leczenia lub
błędów medycznych, które często są wyolbrzymiane
w mediach,
•niewłaściwe komunikowanie się i brak
empatii ze strony personelu medycznego,
w tym lekarzy,
• presja społeczna i medialna w obszarze
ochrony zdrowia, często przedstawiająca
lekarzy w negatywnym świetle,
• czynniki systemowe, takie jak niedostateczne
finansowanie i przeciążenie pracą.
Skutki agresji i hejtu:
• obniżenie morale i zwiększona rotacja lekarzy,
• zwiększone ryzyko wypalenia zawodowego,
• potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa
fizycznego lekarzy,
• utrudnienie w zapewnieniu wystarczającej
opieki nad pacjentem.
Problemy prawne i biurokratyczne
Nadmierna biurokratyzacja i skomplikowane
procedury prawne i administracyjne wywołują
zniechęcenie, frustrację i stres.
Niedostateczne wsparcie psychiczne i psychologiczne
– brak odpowiednich, dedykowanych
programów wsparcia dla pracowników
ochrony zdrowia w zakresie dobrostanu
i zdrowia psychicznego, co niekiedy może
prowadzić do lęków, depresji i innych problemów.
Zmiany systemowe – nieprzewidywalne reformy
i zmiany w systemie opieki zdrowotnej
mogą wpływać na stabilność pracy i warunki
zatrudnienia. Do tego dochodzi bezpieczeństwo
(zagrożenie?) cyfrowe, takie jak:
• kradzieże tożsamości,
• kradzieże certyfikatów elektronicznych,
• kradzieże wizerunków,
• nieuczciwa reklama i nieuczciwa konkurencja.
W celu minimalizowania tych wszystkich
zagrożeń i optymalizacji bezpieczeństwa
pracy ważne jest wdrażanie odpowiednich
rozwiązań systemowych, wsparcie psychologiczne,
prawne, poprawa warunków pracy
oraz zapewnienie lekarzom fizycznego bezpieczeństwa
i stabilności zawodowej.
Kiedy dotrze do Państwa ten numer
Meritum, będzie już ostatnia prosta wyborów
delegatów na Okręgowy Zjazd Lekarzy.
Głosowanie trwa do 11 października br.
Pierwszy raz możemy głosować elektronicznie,
ale wciąż możemy też oddawać głosy
korespondencyjnie i osobiście. Wszystkie
informację dostępne są na stronie internetowej
naszej Izby oraz w materiałach, które
dostali państwo pocztą. Mam nadzieję, że
większość już zagłosowała i liczę na to, że
ci ostatni zrobią to teraz jak najszybciej.
Po wyborze delegatów, na wiosnę przyszłego
roku odbędzie się zjazd sprawozdawczo-
wyborczy, na którym wybierzemy
nowego Prezesa KPOIL, ORL i pozostałe
organy naszej izby, a także delegatów
na Krajowy Zjazd Lekarzy (KZL). Potem
będzie KZL, na którym odbędą się wybory
Prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej oraz jej
organów. Takie krótkie przypomnienie ordynacji
dla osób nie zorientowanych.
Od numeru 4 Meritum minęły 4 miesiące,
więc wydarzeń było sporo, stąd większa niż
zwykle objętość numeru tj. 40 stron. Jest
więcej, niż zwykle tekstów, uchwał, zdjęć
i ogłoszeń.
Znajdą tu państwo relacje z wydarzeń
w naszej społeczności lekarskiej takich jak:
Dzień Dziecka w Grudziądzu, Toruniu i Włocławku,
szkolenia, konferencje, wyjazdy
szkoleniowe i turystyczne. Dzięki takim imprezom
jest okazja do nauki oraz integracji
środowiska lekarskiego, spotkań z koleżankami
i kolegami, z którymi nie widzimy się
na co dzień. Jest okazja, aby odnowić kontakty
zawodowe i towarzyskie, dowiedzieć
się, kto czym się zajmuje w ramach swojej
specjalizacji, gdzie obecnie pracuje i w ogóle,
co słychać? Niektórzy powiedzą po co to
wszystko? Szkoda pieniędzy i nie po to jest
samorząd lekarski. Jednak liczba uczestników
tych wydarzeń z roku na rok zwiększa
się, co świadczy o tym, że takie spotkania
są oczekiwane.
Za sprawą wywiadu z dr. Albertem
Włodarczykiem, który charytatywnie, wraz
z kolegami, przywracał możliwość widzenia
najbiedniejszym mieszkańcom Etiopii,
operując zaćmy, dowiemy się też jakimi jesteśmy
szczęściarzami, że żyjemy tu, gdzie
żyjemy.
Mecenas Krzysztof Izdebski, nasz Rzecznik
Praw Lekarza, przedstawia stan prawny
udzielania informacji o pacjentach przez telefon oraz prawne aktualności bardzo istotne
dla naszej działalności zawodowej. Muszą
Państwo wiedzieć, że ze względu na merytorykę
i praktyczny wymiar, artykuły mecenasa
są przedrukowywane w biuletynach innych
izb lekarskich w Polsce.
Tekst Anity Pacholec udowadnia, że
kropla drąży skałę, a powołany niedawno
Zespół ds. przeciwdziałania nielegalnemu
leczeniu prosi o pomoc w zwalczaniu nieuprawnionych
i szkodliwych działań leczniczych.
Nie może być tak, że ludzie nie
mający wiedzy, umiejętności ani uprawnień
wykonują czynności lecznicze, które często
prowadzą do poważnego uszczerbku
na zdrowiu, a w skrajnych przypadkach
do śmierci leczonych przez nich osób. Walka
z tego typu procederem jest niezbędna
ze względu na dobro pacjentów, jak
i na ochronę zawodu lekarza. Zwłaszcza,
że czasem mamy do czynienia z podszywaniem
się pod lekarzy.
Jak zawsze z kalendarium oraz z licznych
uchwał prezentowanych w numerze
można dowiedzieć się, jakimi sprawami zajmuje
się ORL i Prezydium ORL, i jak zwykle
jest tego sporo.
Po urlopowym rozluźnieniu czas wracać
do swoich zawodowych zajęć. Mam
nadzieję, że wspomnienia miłych chwil odpoczynku
dodadzą koleżankom i kolegom
sił do owocnej pracy w tych niełatwych dla
lekarzy czasach.
Kto stoi za akcją „Oczy Etiopii” i komu
konkretnie Panowie pomagacie?
Jest to oddolna inicjatywa prywatnych
osób i lekarzy. Akcję wymyślił i od początku
do końca przygotowuje Staszek Kotlarczyk,
który zafascynowany Etiopią rozpoczął ten
projekt. Od ponad dekady organizuje siły
i środki, aby pomagać w tych miejscach,
gdzie dostęp do opieki medycznej nie istnieje.
Odpowiada za stronę formalną i organizacyjną
przedsięwzięcia. Ze wsparciem Fundacji
Pro Spe załatwia wymagane pozwolenia
np. na pracę, kontaktuje się z urzędami, stroną
rządową czy firmami, abyśmy na miejscu
mieli wszystkie zezwolenia, a także narzędzia,
soczewki i leki do pełnego działania.
Część potrzebnego do operacji wyposażenia
i leków w Polsce zabieramy ze sobą, część
kupujemy na miejscu, gdy wiemy, że są dostępne
i tańsze. Dodatkowo, mamy zaprzyjaźnionych
Etiopczyków, którzy bardzo nam
pomagają. Bez nich pod wieloma względami
byłoby nam znacznie trudniej.
Jak to się stało, że zaangażował się Pan
w akcję w tak odległym zakątku świata?
Było to jakieś cztery lata temu, gdy do kolejnej
misji zaprosił mnie dr n. med. Janusz
Michalewski, związany z ośrodkiem OKO-MED w Grudziądzu. Byłem tuż po specjalizacji.
Z początku kierowała mną ciekawość
i chęć doświadczenia czegoś innego, nowego,
podjęcia wyzwanie i sprawdzenia się
w warunkach o jakich opowiadał mi dr Michalewski.
Jak już raz pojechałem to wsiąkłem.
Na czym polega Państwa pomoc i jaki
jest jej zakres?
Są to głównie operacje zaćmy. Przy okazji,
dla osób w potrzebie, zabieramy niedostępny
w Etiopii sprzęt medyczny i farmaceutyki
np. wózek inwalidzki, ortezy, leki. Oprócz
zaćmy tamtejsi lekarze operują też jaglice,
które w Polsce już nie występują, natomiast
w Etiopii nadal spotykamy rozwiniętą postać
tej choroby, prowadzącą do utraty wzroku.
Zdarza nam się operować jaskrę, natomiast
głównie skupiamy się na operacjach zaćmy,
będącej jedną z głównych przyczyn ślepoty
mieszkańców Etiopii.
W jakiej sytuacji są osoby, którym pomagacie?
W praktyce ochrona zdrowia jest w tym
kraju całkowicie płatna i nie mówimy tylko
o opłaceniu lekarzy, ale wszystkiego co jest
potrzebne do takiej operacji – od soczewki,
którą wszczepiamy przez rękawiczki chirurga
czy obłożenie, po noże którymi operujemy.
Jest to wydatek nie do udźwignięcia dla
osób, którym pomagamy. Operujemy często
ludzi, którzy lekarza okulistę widzą po raz
pierwszy w życiu.
Działacie zespołowo?
Działamy w teamie trzech operatorów.
W duecie z doktorem Michalewskim operujemy
najnowocześniejszą metodą fakoemulsyfikacji,
tą samą z której korzystają pacjenci
w Polsce. Jednakże, w związku z tym, że
u części Etiopczyków występuje bardzo rozwinięta
zaćma, żeby im także pomóc, najmujemy
miejscowego lekarza okulistę, który posługuje
się starszą metodą przeznaczoną dla
bardzo zaawansowanych zaćm, które nasz
nowoczesny sprzęt nie obsłużyłby. W ciągu
tych wszystkich lat ze wsparciem etiopskiego
personelu łącznie udało się już pomóc około
czterem tysiącom pacjentów.
Imponujący wynik, a jak wygląda praca
na miejscu? Operujecie w warunkach
szpitalnych czy polowych?
Pierwszy dzień po przylocie jest przeznaczony
na sprawy organizacyjne. Segregujemy
sprzęt, leki, dokupujemy farmaceutyki, których
nam brakuje. Drugiego dnia najczęściej
mamy pierwsze operacje. Najpierw zaczynamy
od zabiegów w stolicy Addis Abebie.
Operujemy w dwóch szpitalach – miejskim
Zewditu Memorial Hospital i w szpitalu wojskowym.
Kolejnego dnia lecimy na prowincje,
gdzie mamy zorganizowaną salę operacyjną,
widać to zresztą na zdjęciach. Jeden taki
wyjazd to od pięciu do siedmiu dni operacyjnych.
Wieść o tym, że pomagamy rozchodzi
się wśród lokalnej społeczności z ust
do ust, także poprzez kościoły. Schodzą się ludzie nie tylko z całej okolicy.
Proszę sobie
wyobrazić, że w tym roku mieliśmy praktycznie
niewidzącego pacjenta, który przyszedł
pieszo 200 kilometrów spod granicy z Sudanem,
aby móc skorzystać z naszej pomocy.
Mówimy o skrajnie biednych ludziach potrzebujących
pomocy. W pierwszej kolejności
pacjentów kwalifikują tamtejsi technicy okulistyczni,
wyliczają moc soczewek wewnątrzgałkowych,
które później im wszczepiamy.
Dzień wypełniony jest od świtu do zmierzchu
zabiegami, z przerwą na obiad. Po tygodniu
operacyjnym mamy 2-3 dni na zwiedzanie
okolicy i wracamy do Polski.
Na jakie warunki musicie być Panowie
przygotowani?
Elektryczność jest zazwyczaj na generator,
na porządku dziennym są spadki napięcia
albo brak prądu. Musimy być gotowi na sytuacje,
w których mamy narzędzie w oku
i nagle gaśnie światło w mikroskopie. W tym
roku przez spadki napięcia przepaliła nam
się żarówka w mikroskopie, bez niej nie moglibyśmy
dalej operować. Zapasowe, które
mieliśmy ze sobą nie pasowały. Techniczny
z etiopskiego szpitala naprawił ją wykorzystując
kawałek drucika z innej przepalonej
żarówki i sreberka z blistra po lekach. Jakoś
sobie radzimy.
Jak reagują pacjenci, gdy po latach
odzyskują wzrok?
Staszek mówi na to dzień cudów. Zdejmują
opatrunki i zaczynają znowu widzieć.
W Afryce jedna z częstszych przyczyn ślepoty
to właśnie zaćma. Starsi ludzie mają odwracalną
chorobę, którą jest zaćma, a latami
są niewidomi i muszą liczyć na pomoc swojej
rodziny, nie funkcjonują w swojej wspólnocie.
Po operacji odzyskują samodzielność, mogą
normalnie funkcjonować.
Ilu pacjentom udaje się pomóc w czasie
jednej akcji?
W tym roku zoperowaliśmy na samą zaćmę
206 pacjentów, dodatkowo kolejnych na jaglicę.
Dla porównania w szpitalu wojewódzkim
tylu pacjentów operujemy w miesiącu.
Jakie są największe bariery organizacyjne
czy logistyczne z jakimi stykacie
się w Etiopii?
Największą jest bariera językowa. W Etiopii
nie ma jednego języka. Urzędowym jest
język amharski, jednak na prowincji mieszkańcy
posługują się dialektami. Korzystamy
z pomocy miejscowych instrumentariuszek.
Ich wsparcie w tym zakresie jest nieocenione.
Biegle mówią po angielsku i amharsku, jednocześnie
nawet one na prowincji mają spory
problem ze zrozumieniem Etiopczyków,
wiec czasem musimy korzystać z pomocy
pośredników. Poza tym, pacjenci nie są też
obyci z ochroną zdrowia i lekarzami. W Polsce
jesteśmy przyzwyczajeni do szpitali,
do kontaktu z lekarzem, mamy wizję tego jak
wygląda wizyta u okulisty. Pacjenci w Etiopii
nie mają żadnego kontaktu z okulistą. Podczas
operacji są bardzo niespokojni, ruszają
głową, kręcą się, wkładają ręce w czyste pole
operacyjne, chcą wstawać w trakcie operacji.
My mówimy, że są to operacje zaćmy level
hardcore, trudne z wielu powodów.
Personel medyczny uczy się od Was?
Jak to wygląda?
Tam, gdzie pojechaliśmy w tym roku,
do Aksum w północnej części Etiopii, małej
miejscowości, ważnej z religijnego punktu
widzenia, nie ma w ogóle lekarza okulisty.
Tamtejszy szpital posiada sprzęt zakupiony
przez hinduską fundację, maszynę, dzięki
której można operować zaćmy. Niestety stoi
nieużywana. Nie ma kto operować.
Czy jest jakaś różnica w obrazie klinicznym
zaćmy u pacjentów z Etiopii od
tego z czym spotyka się Pan w Polsce?
Znacząca. Operujemy oczy po licznych
zapaleniach przedniego odcinka gałki
ocznej. Do końca nie mamy wglądu w odcinek,
który chcemy operować, ponieważ pacjenci
mają przymglone rogówki pozapalne,
po pasożytnicze, po ciałach obcych, bywa,
że przypalone. Rozwórkę okulistyczną, pozwalającą
na czas operacji utrzymać otwartą
szparę powiekową bezproblemowo zakładaną
u pacjentów w Polsce u Etiopczyków ze
względu na liczne zrosty wyjątkowo trudno
zainstalować. Pacjenci są wychudzeni, nie
mają tłuszczu oczodołowego, nie chronią niczym swoich oczu przed słońcem, przez co
zaćmy są dojrzałe i twarde, a przez to bardzo
skomplikowane.
Jak radzicie sobie z dostępnością leków,
sterydów pooperacyjnych i jak jest
z opieką pooperacyjną pacjentów, którzy
– powiedzmy szczerze – nie przywykli
do przyjmowania leków, co więcej nie stać
ich na to, żeby w ogóle takie leki kupić?
Z doświadczenia wiemy, że niektórych
leków pooperacyjnych nie ma w Etiopii więc
przywozimy je ze sobą i rozdzielamy, tak
aby każdy nasz pacjent posiadał potrzebny
zestaw. Dodatkowo, mamy umowę z etiopskim
okulistą, zgodnie z którą od tygodnia
do dwóch po operacji pacjenci przechodzą
kontrolę. Pierwszą mają już dzień po operacji.
Wypracowaliśmy ten schemat metodą
prób i błędów. Sprawdza się.
Pamięta Pan szczególnie poruszające
reakcje pacjentów, którym pomogliście?
Pacjenci po zdjęciu opatrunków swoją
radość okazują tym, że klaszczą i śpiewają.
Wykonują śpiewy jak ptaki, jest to bardzo poruszające.
Jak ocenia Pan etiopski system ochrony
zdrowia?
Trudno byłoby mi to zrobić, bo w mojej
ocenie on nie istnieje, przynajmniej nie dla najbiedniejszych
osób. Bogaci leczą się za granicą,
a biednych na to nie stać. Świadectwem są
nasi pacjenci, tłumnie gromadzący się u nas.
Naprawdę w Polsce nie mamy tak źle.
Jakie są refleksje, wnioski z wypraw,
które przenosi Pan do codziennej pracy?
Po każdej wizycie w Etiopii zupełnie inaczej
patrzę na naszych polskich pacjentów
i to mnie trzyma przez kilka miesięcy.
Wkurza się Pan, że nie doceniają tego
Wręcz przeciwnie, jestem spokojniejszy.
Wdzięczność za to co mamy?
Pokora z refleksją, że urodziliśmy się po
dobrej stronie świata
W niedzielę 29 czerwca 2025 r. w Teatrze
im. Wilama Horzycy, po premierze
spektaklu „Księżniczka na opak wywrócona”
w reżyserii Pawła Aignera, odbyła
się uroczysta gala wręczenia Wilamów za
rok 2024. Dyrekcja Teatru wręczyła statuetki
w czterech kategoriach: Edukacja
teatralna, Przyjaciel teatru, Najpopularniejsza
aktorka, Najpopularniejszy aktor
W kategorii Przyjaciel teatru statuetkę
przyznano Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izbie Lekarskiej w Toruniu, nagrodę odebrał
Prezes Izby Lekarskiej Wojciech Kaatz.
W uroczystości brali też przedstawiciele naszej
ORL: Anita Pacholec, Stanisław Hapyn,
Sławomir Józefowicz oraz mec. Krzysztof
Izdebski i dyrektor Biura KPOIL Marcin Borkowski.
Statuetkę Najpopularniejszego aktora
otrzymał Arkadiusz Walesiak grający rolę
ginekologa
Jacka Łagody w bardzo popularnej
komedii pt. „Lekarz na telefon”, której
sponsorem jest KPOIL.
W wywiadzie dla TV Toruń Prezes KPOIL
Wojciech Kaatz powiedział: „Na pewno nie
będzie to przesadne, jak powiem, że medycyna
również jest sztuką, ale chciałbym
spuentować to właściwie jednym zdaniem.
Tak jak w teatrze, każdy spektakl, czy to jest
premiera, czy trzysetny spektakl jest inny
i doskonale o tym wiemy. Dokładnie tak samo
jest w medycynie, dlatego że medycyna książek
nie czyta. Nawet pozornie sytuacje, które
wydaja się tożsame, rutynowe, zawsze są
inne. I myślę, że to łączy sztukę z medycyną.”
Statuetka Wilama przedstawia aktora kłaniającego
się przed kurtyną w świetle reflektora.
Jest wykonana z brązu kamienia i srebra,
a zaprojektował ją Zbigniew Mikielewicz.
O pracowniach techników dentystycznych,
którzy nielegalnie przyjmują
pacjentów wiadomo od dawna. Wszelkie
próby ukrócenia tego podziemia zawsze
spełzały na niczym. Nie chciała się tym
zająć żadna oficjalna komórka administracji
publicznej, prokuratura czy urząd
skarbowy. Jakby tego było mało do techników
gremialnie dołączyły kosmetyczki
bezprawnie zajmujące się tzw. medycyną
estetyczną, czyli wykonujące wstrzyknięcia
z kwasu hialuronowego i botoksu,
bezrefleksyjnie chwalące się tym
w mediach społecznościowych. Za nimi
wszystkimi płynie fala pseudospecjalistów,
szarlatanów i oszustów.
Nie ma co się dziwić, nic nie jest gorsze
od nieskutecznego i nieegzekwowanego
prawa. Taka sytuacja rozpieszcza
przestępców i powoduje coraz swobodniejsze
ich działanie. Reklamy w mediach
i na drzwiach gabinetów świadczą o tym,
że te osoby już nawet nie próbują się kryć
ze swoim przestępczym procederem.
Tak, świadomie nazywam ich przestępcami,
bo ktoś, kto łamie prawo, właśnie
nim jest. Nie do pominięcia jest fakt, że
osoby te wykorzystują nieświadomość
pacjentów w temacie, kto jakie zabiegi
może wykonywać. Tytuł kosmetolog czy
protetyk, a do tego biały fartuch, skutecznie
sugerują pacjentom, że są w rękach
doświadczonego, wykształconego
i uprawnionego specjalisty. Podawanie
się za kogoś, kim się nie jest, jest również
przestępstwem.
Ale dlaczego o tym piszę? Bo oto właśnie
po latach frustrującego odbijania się
od drzwi różnych instytucji, po naszym
ostatnim doniesieniu do Sanepidu o kilku
pracowniach techników dentystycznych,
które przyjmują pacjentów i wykazaniu
możliwości łamania procedur sanitarnych,
instytucja ta postanowiła jednak się
zająć sprawą i przeprowadziła kilka kontroli.
Nie dziwi, że kontrolerzy bezspornie
stwierdzili w tych pracowniach fakt przyjmowania
pacjentów przez osoby nieuprawnione.
Ponieważ poza zagrożeniem
zdrowia, a może i życia pacjenta, jest to
po prostu jawne przestępstwo, Sanepid
skierował zawiadomienie do prokuratury.
Prokuratura już wcześniej informowana
o tej sprawie początkowo sytuację
zlekceważyła, ale po zawiadomieniu Sanepidu
postanowiła jednak nadać sprawie
bieg prawny. Włączono do dochodzenia
Policję i odbyły się przesłuchania
w celu zgromadzenia materiału dowodowego.
Sytuacja jest trudna, bo nie łatwo
jest wytłumaczyć laikowi, jakim jest policjant,
jakie zagrożenia dla pacjenta niesie
ten proceder. W chwili obecnej, po zebraniu
dowodów sprawa została przekazana
do sądu do wydziału karnego. Oczekujemy
teraz na rozprawę i wyrok.
Samouk, jakim jest technik dentystyczny
w zakresie leczenia, to nie tylko brak
uprawnień, to brak wiedzy o zagrożeniach
sanitarnych, sterylizacji i nadzorze
nad gospodarką odpadami, ale przede
wszystkim o konsekwencjach zdrowotnych źle wykonanych uzupełnień protetycznych
i umiejętnościach ich leczenia.
Dochodzą do tego sprawy ubezpieczenia
OC i sprawy fiskalne. Pomijając fakt szarej
strefy, którą powinien zająć się urząd
skarbowy, nie posiadając dokumentu zapłaty
jakim jest paragon fiskalny, pacjent
może nie odzyskać swoich pieniędzy
w przypadku jakiś kłopotów z wykonaną
pracą protetyczną.
Czas więc zająć się również innymi
nielegalnymi działaniami medycznymi.
Nasza ORL powołała w tym celu Zespół,
który ma zająć się takim działaniem. Nasza
skuteczność zależy jednak od posiadanej
wiedzy, a tylko nasi lekarze mogą
nam jej dostarczyć. Zwracam się więc
do wszystkich o przekazywanie do biura
Izby Lekarskiej lub jej delegatur informacji
na ten temat. Pomocne są zdjęcie np.
szyldów, ulotek, stron internetowych lub
reklam. Oczywiście idealną sytuacją są
zeznania pacjentów. Zapewniamy anonimowość,
będziemy występować w tych
sprawach jako KPOIL.
Walczymy nie tylko o nasz prestiż zawodowy,
ale o bezpieczeństwo naszych
pacjentów, często nieświadomych jakie
ryzyko podejmują oddając swe zdrowie
w niepowołane ręce.
Zwiększona ochrona prawna – przewidziana
dla funkcjonariuszy publicznych
dotyczy zasadniczo materii prawa karnego.
Powyższe oznacza, że sprawcy niektórych
przestępstw (w wyniku których zostaniemy
pokrzywdzeni) będą ponosić surowszą
odpowiedzialność karną (jeśli będzie nam
przysługiwać w tym przypadku zwiększona
ochrona prawna) oraz prokuratura i policja
zajmie się – z urzędu – ściganiem osób, które
dopuściły się takich czynów Mowa tutaj m.in.
o przestępstwach: naruszenia nietykalności
cielesnej funkcjonariusza (art. 222 kk), czynnej napaści na funkcjonariusza (art. 223 kk),
znieważenie funkcjonariusza (art. 226 kk).
Czy zdajemy sobie sprawę, że coraz częściej
nasza praca służy nie tylko pacjentom,
ale przede wszystkim firmom ubezpieczeniowym
oraz prokuraturze? Lekarze poświęcają
obecnie, aż 80% czasu na prowadzenie
szczegółowej dokumentacji, która w praktyce
jest wykorzystywana głównie przez firmy
ubezpieczeniowe. Paradoksalnie, to właśnie
te instytucje czerpią wymierne korzyści finansowe
z naszej pracy, choć sami nie otrzymujemy
za to żadnego wynagrodzenia.
Firmy ubezpieczeniowe opierają swoją
działalność na dokumentacji medycznej,
której stworzenie spoczywa na naszych barkach.
My ponosimy cały ciężar administracyjny
i odpowiedzialność, a one generują zyski,
nie dzieląc się nimi z tymi, którzy wykonują tę
mozolną pracę.
Podobny mechanizm dostrzegamy także
w sektorze edukacji, gdzie nauczyciele tworzą
dokumentację wykorzystywaną przez
instytucje kontrolne i administracyjne bez jakiegokolwiek
dodatkowego wynagrodzenia.
Jako środowisko medyczne musimy jasno
powiedzieć, że ta sytuacja jest nie do zaakceptowania.
To najwyższy czas, by uświadomić
decydentom oraz opinii publicznej,
że dokumentacja medyczna powinna przede
wszystkim wspierać proces leczenia, a nie
służyć interesom ekonomicznym zewnętrznych
firm. Naszym celem musi być odzyskanie
kontroli nad swoją pracą i ukierunkowanie
jej na rzecz pacjenta.
APELUJEMY O:>
– Znaczne ograniczenie biurokracji wykorzystywanej
przez firmy ubezpieczeniowe
– Wprowadzenie jasnych reguł, które zabezpieczą
lekarzy przed nadmiernym
wykorzystywaniem ich pracy administracyjnej.
– Skuteczne wsparcie administracyjne, które
odciąży lekarzy, pozwalając im skupić
się na leczeniu pacjentów.
Nie pozwólmy, aby firmy ubezpieczeniowe
nadal zarabiały naszym kosztem bez żadnej
rekompensaty. Czas jasno powiedzieć
dla kogo naprawdę pracujemy i odzyskać
równowagę pomiędzy dokumentacją a prawdziwym
leczeniem pacjentów!
W dniach 12-13 czerwca b.r. odbył się
w Toruniu IX Zjazd Polskiego Towarzystwa
Udaru Mózgu, nad którym patronat
honorowy objęła Kujawsko-Pomorska
Okręgowa Izba Lekarska. To już kolejne
spotkanie odbywające się w naszym
mieście cieszące się, jak zawsze, dużym
zainteresowaniem. W Zjeździe uczestniczyły
142 osoby oraz 30 wykładowców.>
Tym razem tematem przewodnim była
choroba małych naczyń jako jedna z przyczyn
udaru mózgu. Od niedawna wzrasta
zainteresowanie tym zagadnieniem. Okazuje
się, że udar spowodowany chorobą małych
naczyń wykazuje różnice zarówno w czynnikach ryzyka, przebiegu, jak i w profilaktyce
w odniesieniu do innych typów udaru
niedokrwiennego. Poszczególne sesje dotyczyły
etiopatologii, neuroobrazowania,
spektrum objawów oraz aktualnych wytycznych.
Szczególne zainteresowanie wzbudził
temat omawiający postępowanie w utajonej
chorobie małych naczyń mózgowych (czyli
u pacjentów, którzy trafiają do neurologa
z wykonanym badaniem MR głowy i opisywanymi
zmianami – co w związku z dostępnością
tych badań zdarza się coraz częściej).
Oddzielna sesja poświęcona była chorobom
małych naczyń u dzieci i młodzieży. Sesje
satelitarne dotyczyły choroby otyłościowej,
leczenia wspomagającego w ostrej fazie niedokrwiennego udaru mózgu, leczenia hipolipemizującego
u pacjentów po udarze, wczesnej
detekcji i leczenia spastyczności oraz
zatorów skrzyżowanych jako problemu interdyscyplinarnego.
Jak zawsze odbywały się
także warsztaty Angels Initiative oraz Sekcji
Neurosonologii PTN. Poza częścią naukową
Zjazd był doskonałą okazją do spotkań towarzyskich
i zwiedzania Torunia.
W trakcie Zjazdu odbyły się wybory. Prezesem
został ponownie prof. Piotr Sobolewski
z Sandomierza. Z naszej Izby dr Ignacy
Lubiński został wybrany członkiem Zarządu,
a dr Małgorzata Wichlińska-Lubińska członkiem
Komisji Rewizyjnej.
W sobotę 31 maja br., w godzinach
09.00-13.00, w siedzibie Izby Lekarskiej
w Toruniu odbyły się WARSZTATY EKG.>
Organizatorem wydarzenia była Komisja
Doskonalenia Zawodowego i Kształcenia
KPOIL, która zadbała o wysoki poziom
merytoryczny i organizacyjny. W szkoleniu
uczestniczyło 30 członków naszej Izby, co
świadczy o dużym zainteresowaniu tematem
i potrzebie ciągłego podnoszenia kwalifikacji
zawodowych wśród stażystów, rezydentów
i specjalistów zainteresowanych tematyką
EKG.
Szkolenie było bezpłatne dla uczestników,
co podkreśla wartość inwestowania
w rozwój lokalnej społeczności lekarskiej.
Część teoretyczną oraz praktyczne aspekty,
w tym analizę przypadków klinicznych, poprowadzili
specjaliści chorób wewnętrznych
i kardiologii: dr Kamil Wera i dr Marcin Bania.
Ich wiedza i doświadczenie pozwoliły uczestnikom
na pogłębienie umiejętności interpretacji
elektrokardiogramów, co jest kluczowe
w codziennej praktyce lekarskiej.
Cóż to był za dzień! W niedzielę 1 czerwca
2025 r., na urokliwych terenach Szkoły Leśnej
na Barbarce, odbył się niezapomniany Lekarski
Piknik Rodzinny z okazji Dnia Dziecka, zorganizowany
przez Kujawsko-Pomorską Okręgową
Izbę Lekarską w Toruniu. Frekwencja dopisała,
bawiło się wspólnie około 300 osób.
Piękne, zielone otoczenie i słoneczna pogoda
stworzyły idealne warunki do zabawy! Dzieciaki
przeniosły się w czasie do prehistorycznego
świata Flinstonów dzięki fantastycznym
atrakcjom organizatora. Dmuchany zamek-
-zjeżdżalnia, malowanie buziek, tęczowe warkoczyki
i wesoła fotobudka sprawiły, że buzie
się nie zamykały! Dodatkową dawkę adrenaliny
zapewnił uwielbiany przez dzieci park linowy,
gdzie mali i więksi odkrywcy mogli sprawdzić
swoje umiejętności.
Nie zabrakło też ulubionych przysmaków –
pyszne lody skradły serca najmłodszych i też
tych starszych, a o wyśmienitego grilla zadbali
niezawodni kucharze. To był naprawdę magiczny
czas pełen radości i uśmiechów! Dziękujemy
wszystkim za obecność i wspólną zabawę!
Mamy nadzieję, że zdjęcia i filmiki doskonale
oddadzą atmosferę tego wspaniałego dnia.
Do zobaczenia w przyszłym roku!
Dnia 31 maja br. mieliśmy ogromną przyjemność po raz
drugi zorganizować lekarski Dzień Dziecka. Impreza odbyła
się w Centrum Rozrywki EXTREME w Grudziądzu w godzinach
10:00-13:00. Zainteresowanie było bardzo duże. Udało nam
się pobić ubiegłoroczny rekord pod względem frekwencji i tym
razem gościliśmy niespełna sześćdziesięcioro dzieci wraz z rodzicami.
Pogoda dopisała idealnie na zabawy pod chmurką. Zaplanowaliśmy
szereg atrakcji na świeżym powietrzu m.in. strefę pięciu
różnego rodzaju dmuchańców: zamek skakaniec, zjeżdżalnię,
grzybka wspinaczkowego, rakietę z wewnętrznym placem zabaw
oraz tor przeszkód z dwiema ścieżkami o długości ok. 25 m.
każdy. Po zabawach dzieci mogły odpocząć w cieniu, w strefie
relaksu, gdzie na wszystkich czekała woda, soki, popcorn i wata
cukrowa. Kolejnym punktem naszej imprezy było spotkanie z alpakami
podczas którego dzieci miały możliwość samodzielnie je
nakarmić oraz zrobić pamiątkowe zdjęcie.
Spotkanie tradycyjnie już zakończyliśmy wspólnym posiłkiem,
podczas którego mieliśmy okazję porozmawiać i lepiej się
poznać. Na stole nie zabrakło pysznej grochówki, która cieszyła
się bardzo dużym powodzeniem.
Po obiedzie przenieśliśmy się na ognisko, wokół którego każdy
miał okazję samodzielnie upiec kiełbaski. To świetna okazja
do wspólnej zabawy i integracji, a zapach pieczonych kiełbasek
dodawał ciepłej i przyjaznej atmosfery.
Spotkanie z okazji Dnia Dziecka okazało się nie tylko świetną
zabawą dla najmłodszych, ale także doskonałą okazją do integracji
i promowania pozytywnej atmosfery w środowisku lekarskim.
Z niecierpliwością czekamy na kolejne takie wydarzenie
za rok!
Lekarski Dzień Dziecka – Piknik Rodzinny już
za nami, a my wciąż mamy uśmiechy na twarzach
i mnóstwo pięknych wspomnień!
7 czerwca 2025 r. Park Linowy we Włocławku
zamienił się w prawdziwe królestwo radości. Było
wszystko, co dzieci lubią najbardziej: dmuchana
zjeżdżalnia, słodka fontanna czekoladowa, malowanie
twarzy, tatuaże, wata cukrowa, gofry, zakręcone
ziemniaki i mnóstwo dobrej zabawy.
Kolory, śmiech, zabawa i… setki uśmiechniętych
buziek!
Dziękujemy wszystkim Rodzicom i Dzieciom –
bez Was ten dzień nie byłby tak wyjątkowy.
Do zobaczenia na kolejnych wydarzeniach!
Ta znana japońska firma posiada właśnie
w Belgii centrum naukowo-szkoleniowe,
w którym organizuje warsztaty i wykłady. Nasza
grupa była pierwszą z Polski ekipą lekarzy
dentystów, którzy skorzystali z doświadczeń
naukowców GC. Na wielogodzinnych
zajęciach, pod okiem dr Stephane Broweta,
własnoręcznie sprawdzaliśmy nowe techniki
i materiały umożliwiające odbudowę zębów
nieprawidłowo wykształconych. Przygotowane
specjalnie dla nas szkolenie miało bardzo
wysoką jakość merytoryczną oraz było doskonale
zorganizowane.
Wykorzystując fakt znalezienia się 1200
km od Włocławka, poświęciliśmy sporo czasu
na zwiedzanie. I tak na naszej trasie turystycznej znalazł
się piękny, zielony Luksemburg z darmową
komunikacją publiczną (taka ciekawostka).
Zobaczyliśmy m.in. centrum miasta i słynne
mury obronne z ulicą Corniche, zwane balkonem
Europy.
W kolejnych dniach podziwialiśmy miasta
belgijskie: Brukselę, Brugię, Gandawę
i Antwerpię. Oprócz niezliczonych pięknych budowli: pałaców, kościołów, ratuszów czy
kamienic, które odnajdywaliśmy na swej
drodze, dotarliśmy także na kanały Brugii,
po których pływaliśmy łodziami podziwiając
miasto od strony wody. W Brukseli nie
zabrakło wizyty pod Parlamentem Europejskim,
obok siusiającego chłopca (Manneken
Pis) i siusiającej dziewczynki (Jeanneke
Pis), przy Atomium oraz przed słynnym arcydziełem
Michała Anioła – rzeźbą Madonny
z Brugii.
W gronie 42 uczestników wyjazdu szkoleniowo-
turystycznego, nie zabrakło czasu
na różnorodne dyskusje: historyczne, turystyczne,
medyczne, jak i związane z życiem
samorządu lekarskiego. Był też czas na integrację,
a nawet rozgrywki w bilard czy piłkarzyki.
Program był bardzo intensywny, ale za
sprawą pięknej pogody, łatwiejszy do zrealizowania.
Wrażenia, mam nadzieję zostały
niesamowite. Ocenę wyprawy pozostawiam
każdemu uczestnikowi.
Po raz pierwszy zaproponowałem hasło,
które towarzyszyło 36-osobowej grupie
uczestników wyprawy. Wyraz szczęście wydał
mi się najbardziej odległy od stereotypowego
wyobrażenia o ziemi kopalń i hut. Zamierzałem
nie tyle przełamać schemat, sam
przecież jechałem w nieznane, ale zapytać
o definicję, która niesie za sobą domniemany
podtekst miejsca. Przemysłowe miasta nie
znajdują się przecież na rajskich mapach.
Doświadczenie uczy jednak, że emocje codziennego
zadowolenia, korzystny bilans
doznań pozytywnych nad negatywnymi oraz
sploty losowych zdarzeń, nie potrzebują ziem
obiecanych, a spełnionych już raczej tak.
Stąd, tym razem bardziej niż teatr, interesująca
była teatralizacja.
Głównym elementem przebrania w cudzy
strój stałą się szychta górnicza w Kopalni
Guido. Kto nie był, ten za chwilę przeczyta
reklamę, tego niezwykłego miejsca, ukrytego
355 metrów pod ziemią. Kto był niech dołoży
grudkę węgla na szalkę entuzjastycznej
recenzji i wspomni trzygodzinny przemarsz
tunelami wydrążonymi przez silnych i odważnych
ludzi. Skazana na zalanie i zapomnienie
kombinacja korytarzy, została uratowana
dzięki pasji wydobywania czarnego złota,
które nadal daje ciepło, pozwala wytapiać
stal i jest wykorzystywane do produkcji m.in.
leków, kosmetyków i filtrów. Pole górnicze
Guido założono niedaleko kopalni Królowa
Luiza w 1855 roku, a potem systematycznie
poszerzano wyrobiska, schodząc coraz niżej.
Po wyeksploatowaniu złóż szyb unieruchomiono,
pozostawiając jego funkcję wentylacyjną.
W 1982 roku podziemie przekształcono
w skansen, kosztem ogromnego wysiłku
górników, ręcznie wydobywających zalegający
w korytarzach szlam.
Zwiedzanie muzeów kojarzy się z nałożeniem
kapci. Zjazd szolą (windą) do kopalni
węgla kamiennego wymaga większego wysiłku.
Przebranie w stroje sztygarskie i zabranie
pełnego ekwipunku górniczego, dało braci
teatralnej, przedsmak wędrówki w ciemności,
z niskim pułapem nad głową, w dużym
zapyleniu i wilgoci oraz przeciągiem pomiędzy
korytarzami obudowanymi drewnem,
cegłą i betonem. W górę i w dół. Niespiesznie,
ale jednak, zwłaszcza dla starszych, wyczerpująco,
by ostatecznie znaleźć szczęście
w promieniach słońca i umorusanym na czarno
uśmiechu po powrocie na poziom O. Jak
widać reset pozycji powala na odzyskanie
psychicznej równowagi. Zabawa w fedrowanie
stawia na nogi, wywrócone zmęczeniem
dnia powszedniego, pojęcia o ciężkiej pracy,
hałasie, brudzie, toksyczności gazów i sile
wody.
Szychta to określenie zmiany górniczej,
której miarą była dawniej porcja oleju, a później
karbidu, przydzielanych przed zejściem
na przodek i do czarnych ścian zamienianych
w hałdy. Szychta sceniczna to akty dramatu
i przerwy między nimi – czas umysłowego
oświecenia lub zaćmienia po pracy – intelektualny
odpoczynek lub wyzwanie, które stawia
przed teatralną wycieczką organizator.
Dlatego po węglowym urobku przyszła pora
na zabrzański Teatr Nowy, katowicki Teatr
Bez Sceny i częstochowski Teatr Miejski im.
Adama Mickiewicza. Trzy odsłony w poszukiwaniu
szczęścia, mimo odegranych etiud
rozwodu, zdrady i rozpaczy. Albowiem każda
wyprawa w głąb ludzkich wrażliwości, może
zaświecić nadzieją na końcu tunelu, nie tylko
w kopalni. Dla części z towarzyszy śląskiej
eskapady była nią wizyta w Sanktuarium
na Jasnej Górze.
Zanim jednak miłośnicy Melpomeny
trafili do miasta Kordeckiego i Perepeczki,
zasłuchali się w beethovenowskiej symfonii
rewolucyjnej i brawurowej partii trąbki
w koncercie Es-dur Hummela. Narodowa Orkiestra
Symfoniczna Polskiego Radia to już
nie tylko sztolnia dźwięków, ale miejsce przy
placu Wojciecha Kilara, wręcz magiczne.
Audytorium NOSPR jest jedną z nielicznych
na świecie sal, których akustyka wydobywa
ze złożonej całości każdy niuans barwy
poszczególnych instrumentów. Kto nie był,
ten właśnie przeczytał reklamę i zaczął marzyć
o śląskiej mekce melomanów. Kto był,
niech dołoży nutkę na szalkę entuzjastycznej
recenzji i wspomni łut szczęścia darowany
w muzyce ponad podziałami.
Zwiedzanie Zabrza, kolebki polskiej transplantologii
serca i Katowic, będących siedzibą
Śląskiej Izby Lekarskiej, nie mogło odbyć
się bez wizyty w Muzeum Medycyny i Farmacji
ŚIL. Ale historia szczęścia poszukiwanego
w zdrowiu, to już zupełnie inna wyprawa i powrót
do teatru z szychtą odmierzaną hasłem:
następny proszę.
Postęp technologiczny, którego jesteśmy
świadkami, a bardziej precyzyjnie rzecz
ujmując uczestnikami, niesie z sobą poza
oczywistymi korzyściami w życiu codziennym
pewne zagrożenia. Środki komunikacji
na odległość bazujące na wykorzystaniu
połączenia z internetem coraz częściej stosowane
także w kontaktach z pacjentami
lub ich osobami bliskimi, mogą rodzić pewne
wątpliwości co do bezpieczeństwa przekazywanych
tą drogą danych jak również
kwestii związanych z identyfikacją rozmówcy.
Powyższe stanowi kluczową sprawę w przypadku
ujawnienia w rozmowie danych dotyczących
stanu zdrowia pacjenta.
Wypada zaznaczyć, że zasadą jest udzielanie
informacji osobom trzecim za uprzednio
wyrażoną zgodą pacjenta. Pacjent może
upoważnić dowolnie wybraną osobę. Może
to zarówno być jego krewny jak i osoba
z pacjentem niespokrewniona. W tym przypadku
nie ma potrzeby weryfikacji charakteru
relacji, łączącej pacjenta z osobą upoważnioną
przez niego do dostępu do informacji.
Warto pamiętać, że pacjent dysponuje
prawem a nie obowiązkiem dopuszczenia
innych osób do informacji, na temat stanu
swojego zdrowia. Jeśli zatem pacjent uzna
to za stosowne, może nie upoważnić nikogo
do dostępu do informacji medycznych. Mając
na uwadze charakter przekazywanych informacji
istotne jest ustalenie, że osoba, której
przekazujemy dane medyczne naszego pacjenta
w rzeczywistości jest osobą, uprawnioną
do ich pozyskania. W praktyce lekarz
będzie w większości przypadków polegał
na oświadczeniu tej osoby.
Są także przypadki, gdy określony krąg
osób z mocy prawa (czyli nie jest tu konieczne upoważnienie przez pacjenta) posiada
prawo do uzyskania informacji o stanie
zdrowia pacjenta. Zgodnie z brzmieniem
art. 31 ust. 6 ustawy z 5 grudnia 1996 r.
o zawodach lekarza i lekarza dentysty jeżeli
pacjent nie ukończył 16 lat lub jest nieprzytomny
bądź niezdolny do zrozumienia znaczenia
informacji, lekarz udziela informacji
osobie bliskiej w rozumieniu art. 3 ust. 1 pkt
2 ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach
pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta
(tj. małżonek, krewny do drugiego stopnia
lub powinowaty do drugiego stopnia w linii
prostej, przedstawiciel ustawowy, osoba pozostająca
we wspólnym pożyciu lub osoba
wskazana przez pacjenta).
W tym przypadku ustalenie tożsamości
osoby bliskiej może i powinno nastąpić
poprzez okazanie dokumentu tożsamości.
Weryfikacja charakteru relacji danej osoby
z pacjentem (także w odniesieniu do kwestii
stopnia pokrewieństwa) oparta będzie
zwykle na podstawie oświadczenia osoby
bliskiej. Warto zadbać, aby oświadczenie
takie przybrało formę pisemną. Nie można
wykluczyć, że incydentalnie mogą zdarzyć
się przypadki, gdzie osoby działające w złej
wierze, będą usiłowały wprowadzić lekarza
w błąd co do charakteru relacji z pacjentem
po to, aby pozyskać informacje dla osób
tych nie przeznaczone. Takie zachowanie
rodzić będzie dla tych osób stosowne konsekwencje
prawne.
Analizując kwestię udzielania informacji
medycznych za pośrednictwem środków
komunikacji na odległość, warto wyraźnie
wskazać, że zapisy „słynnego” RODO nie
tworzą w tym zakresie przeszkód. Rozporządzenie
Parlamentu Europejskiego i Rady
(UE) nr 2016/679 z 27.04.2016 r. w sprawie
ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem
danych osobowych i w sprawie
swobodnego przepływu takich danych oraz
uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozrozporządzenie
o ochronie danych); Dz.Urz.
UE L z 2016 r. 119, s. 1 – RODO nie wyklucza
zdalnej komunikacji pomiędzy osobami
fizycznymi również wtedy, gdy przekazywane
są informacje szczególnej kategorii (np.
dane dotyczące stanu zdrowia.) W kontekście
RODO warto pamiętać o odpowiednim
zabezpieczeniu nośnika informacji – zgodnie
z art. 5 pkt f RODO dane muszą być
przetwarzane w sposób zapewniający odpowiednie
bezpieczeństwo danych osobowych,
w tym ochronę przed niedozwolonym
lub niezgodnym z prawem przetwarzaniem
oraz przypadkową utratą, zniszczeniem lub
uszkodzeniem, za pomocą odpowiednich
środków technicznych lub organizacyjnych.
Udzielanie informacji medycznych przez
telefon (lub inne środki komunikacji na odległość)
nie jest zabronione, ale wymaga od
nas dołożenia należytej staranności w zakresie
identyfikacji rozmówcy (odbiorcy tych
informacji). Można w takim przypadku zastosować
kryteria oparte na zweryfikowaniu wiedzy
rozmówcy co do danych pacjenta (data
urodzenia, cechy szczególne). Pamiętajmy,
jeśli pacjent nie wyraził zgody na udzielanie
komukolwiek informacji na swój temat, jego
decyzja wiąże lekarza zarówno w odniesieniu
do udzielania takich informacji osobom
odwiedzającym pacjenta, jak również przez
telefon lub z użyciem innych środków komunikacji
na odległość.
Zakres informacji udzielanych osobie
upoważnionej przez pacjenta lub osobie
bliskiej (w przypadku gdy pacjent jest małoletni
lub nieprzytomny) jest tożsamy z zakresem
informacji, udzielanych pacjentowi.
Zgodnie z regulacjami, zawartymi w ustawie
o zawodach lekarza i lekarza dentysty, lekarz
ma obowiązek udzielać pacjentowi lub
jego ustawowemu przedstawicielowi przystępnej
informacji o jego stanie zdrowia,
rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych
metodach diagnostycznych, leczniczych, dających się przewidzieć następstwach
ich zastosowania albo zaniechania,
wynikach leczenia oraz rokowaniu. Lekarz
może udzielić informacji, o której mowa wyżej,
innym osobom za zgodą pacjenta lub
jego przedstawiciela ustawowego.
Podsumowując udzielanie informacji
o pacjencie osobom trzecim przez telefon lub
inne środki zdalnej komunikacji jest co do zasady
dopuszczalne. Należy jednak pamiętać,
że osoby, którym mamy udzielić informacji
muszą zostać wcześniej upoważnione przez
pacjenta (poza przypadkami, gdy pacjent jest
małoletni lub nieprzytomny). Powinniśmy dochować
należytej staranności w celu ustalenia
czy osoba chcąca uzyskać informacje jest
tą osobą, której dotyczy upoważnienie pacjenta.
Jeśli to możliwe, poprośmy o okazanie
dowodu tożsamości (w przypadku połączenia,
zapewniającego transmisję obrazu),
możemy także zweryfikować wiedzę takiej
osoby w sprawach dotyczących pacjenta.
Warto na zakończenie dodać, że nawet
zachowanie szczególnej ostrożności nie da
gwarancji tego, że osoba nieuprawniona nie
uzyska informacji o pacjencie – np. poprzez
celowe działanie, nakierowane na wprowadzenie
nas w błąd co do jej relacji z pacjentem.
W powyższej sytuacji, osoba taka
musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami
prawnymi.
19 sierpnia 2025 r. Rada Ministrów przyjęła
projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks
karny, ustawy – Kodeks wykroczeń oraz
ustawy – Kodeks postępowania w sprawach
o wykroczenia, przedłożony przez Ministra
Sprawiedliwości.
Nowe prawo wprowadza silniejszą ochronę
funkcjonariuszy publicznych – policjantów,
strażaków czy ratowników medycznych
– a także osób, które narażają swoje życie
i zdrowie, pomagając innym: tj. lekarze, pielęgniarki,
ratownicy górscy i wodni oraz zwykli
obywatele, którzy reagują na przemoc lub
ratują ofiary wypadków. Kary za naruszenie
nietykalności tych osób wzrosną z 3 do 5 lat.
Najważniejsze rozwiązania:
• Surowsze kary za przemoc wobec osób
interweniujących.
• Taką samą ochroną jak funkcjonariusze
publiczni objęci zostaną także obywatele
podejmujący interwencję.
• Surowsze kary za przemoc wobec osób
interweniujących.
Większa ochrona przed agresją słowną.
Osoba, która podczas interwencji zostanie
znieważona (np. wyzwiska, groźby), będzie
mogła liczyć na to, że sprawcą zajmie
się prokurator. Postępowanie będzie toczyć
się z urzędu, a nie jak dotychczas tylko
na prywatny wniosek.
Za agresywne zachowanie w miejscu publicznym,
np. w szpitalu czy urzędzie, grozić
będzie kara aresztu, ograniczenia wolności
albo grzywna nie niższa niż 1000 zł (obecnie
mandaty wynoszą od 100 do 500 zł)
do 5000 zł.
Wyroki podawane do publicznej wiadomości.
Sąd będzie musiał opublikować wyrok
(np. na stronie internetowej) na wniosek pokrzywdzonego,
jeśli sprawca zostanie skazany
za przemoc wobec funkcjonariusza lub
osoby ratującej innych. Przyjęte rozwiązania
mają wejść w życie po 14 dniach od ogłoszenia
w Dzienniku Ustaw.
Warto pamiętać, że powyższe założenia
dotyczą projektu rządowego. Teraz czas
na parlament, który zapewne wprowadzi
swoje poprawki.
za: gov.pl https://www.gov.pl/web/premier/
projekt-ustawy-o-zmianie-ustawy--kodekskarny-
ustawy--kodeks-wykroczen-orazustawy--
kodeks-postepowania-w-sprawach-owykroczenia
W trakcie zwiedzania mogliśmy zobaczyć
eksponaty ogólnodostępne dla zwiedzających
oraz niedostępne znajdujące się
w magazynach, za co chciałbym serdecznie
podziękować.
Obszerna kolekcja obejmuje ponad
40 000 eksponatów i jest jednym z najstarszych
i największych zbiorów na świecie
związanych ze stomatologią. Kongres wyznaczył
tą instytucję jako oficjalne muzeum
zawodu dentysty w Stanach Zjednoczonych.
Oficjalna nazwa to „Narodowe Muzeum
Stomatologii Dr. Samuela D. Harissa (National
Museum of Dentistry Dr Samuel D. Haris,
www.dentalmuseumm.com)”
Warto podkreślić, że uniwersytet Maryland
w Baltimore (przy którym znajduje się
muzeum) został założony w 1807 r., kształci
ponad 5 800 studentów i zatrudnia 2 300 pracowników-
wydział stomatologii został założony
w 1840 r. i był pierwszą szkołą na świecie
kształcącą lekarzy dentystów.
W zbiorach znajdują się eksponaty z XVIII
i XIX wieku związane z rozwojem instrumentów
stomatologicznych oraz z dziedziny
higieny jamy ustnej. Wśród najciekawszych
jest gabinet dr. Samuela Harissona (założyciela
muzeum), sztuczna szczęka pierwszego
prezydenta Stanów Zjednoczonych
Georga Washingtona, pierwsza szczoteczka
do zębów z Apollo 10, która poleciała w kosmos,
obszerny zbiór instrumentów z Japonii
XIX/XX wieku i wiele innych ciekawostek.
Czekam na komentarze i propozycje opisania
ciekawych miejsc historycznych związanych
z medycyną.
Mój adres:pkuznik@op.pl
lek. dent. Piotr Kuźnik
właściciel Muzeum Stomatologii
www.muzeumstomatologii.pl
Dnia 9 maja 2025 r. – jak zawsze punktualnie
o godz. 8:15 ruszamy do Płocka. Pogoda
nas nie rozpieszcza, zimno, ale słonecznie,
no i na szczęście bez deszczu.
We Włocławku mała przerwa na kawę
i dołącza jedna koleżanka. Trasę 103 km pokonujemy
w około 2 godziny. Rozpoczynamy
zwiedzanie miasta od placu z pomnikiem ku
czci Zwycięskim Obrońcom Płocka z 1920 r.
Następnie spacer po wiosennie ukwieconej
skarpie Wzgórza Tumskiego – jest to charakterystyczny
punkt Płocka. Stąd też przepiękny
widok na bulwary i Wisłę. Zapamiętamy
zapach bzów, którymi porośnięta jest w tym
miejscu cała skarpa. Dalej Bazylika Katedralna
Wniebowzięcia NMP. W Katedrze Kaplica
Królewska ze wspólnym sarkofagiem Władysława
Hermana i Bolesława Krzywoustego.
W czasie ich panowania Płock był faktyczną
stolicą Polski. Wnętrza porywają – przepięknie
odrestaurowane polichromie projektu
Władysława Drapiewskiego. Po drugiej stronie
kościoła założone w 1903 r. Muzeum DieDiecezjalne.
Obok eksponatów sztuki sakralnej
i bogatego skarbca wystawa prac torunianki
Krystyny Szalewskiej.
Śpieszymy na Rynek, gdzie o godz. 12:00
wysłuchujemy hejnału z wieży Ratusza.
Idziemy dalej na ulicę Kwiatka 7 do Muzeum
Żydów Mazowieckich w dawnej synagodze.
Krótka przerwa na obiad w restauracji Pod
Strzechą. Po nabraniu sił idziemy do Muzeum
Mazowieckiego na ulicy Tumskiej.
Jest to najstarsze polskie muzeum powstałe
z inicjatywy społecznej w 1921 r. Są to cztery
budynki w dwóch lokalizacjach mieszczące
sztukę użytkową, meble, ceramikę, stroje
z okresu secesji i art deco. Obrazy Malczewskiego
i Tamary Łempickiej. Muzeum bardzo
bogate i jedyne w swoim rodzaju. Warte zobaczenia.
O godzinie 16:00 ruszamy w drogę
powrotną i wtedy zaczyna padać deszcz.
W autobusie ustaliliśmy, że takie wyjazdy,
dzięki którym poznajemy nasz kraj, trzeba
kontynuować, następne będzie Gniezno.
Zapraszamy Koleżanki i Kolegów
do uczestnictwa.