Szanowny Panie Prezesie,
Porządek świata ponownie został zachwiany. Śmierć Doktora Tomasza w
Krakowie
wstrząsnęła całym środowiskiem i opinią publiczną. To nie pierwszy taki
przypadek – w latach 80. ubiegłego wieku brutalnie zamordowano w Wielkopolsce
lekarkę i lekarza, laryngologów.
Pogrzeb w Krakowie zgromadził tysiące osób. Potem – czarny marsz milczenia
w Warszawie. Na co dzień spotykamy się z hejtem, agresją słowną i fizyczną ze
strony pacjentów i ich rodzin. Sytuacja taka całkowicie niszczy nasze poczucie
bezpieczeństwa i musi kreować pytania o stan rodzimego systemu opieki zdrowotnej
i podejście elit politycznych i społeczeństwa do personelu medycznego
i lekarzy. Nie pozwólmy, aby kolejna śmierć przeszła bez echa i uległa zapomnieniu
– nie bądźmy obojętni wobec niewłaściwych i agresywnych zachowań w stosunku
do nas, zgłaszajmy każdy przypadek naruszeń i niewłaściwych postaw
powołanym do tego organom.
W następstwie tych zdarzeń nasza Izba, decyzją Okręgowej Rady Lekarskiej,
powołała Zespół ds. naruszeń i niewłaściwych zachować wobec lekarzy, a docelowo
także portal zgłoszeń, na który będą mogli Państwo sygnalizować tego typu
przypadki, dla Państwa bezpieczeństwa i ochrony innych koleżanek i kolegów.
Z konieczności powołaliśmy także drugi Zespół ds. analizy i walki z
nielegalnymi
praktykami leczniczymi. Coraz częściej obserwujemy naruszenia w tym obszarze,
na które nie możemy pozostać obojętni. Reakcja nasza musi być jednoznaczna
i stanowcza.
Ze względu na zmiany w RPWDL – informacje znajdą Państwo na naszych
stronach internetowych – zachęcam do aktualizacji danych osobowych, teleadresowych,
e-maili i telefonów, aby nie stracili Państwo dostępów do wystawienia
zwolnień i recept. System certyfikacji uległ zmianie i jest teraz dwuletni. To dobry
moment i czas, aby sprawdzić oraz uaktualnić swoje dane i uniknąć ewentualnych
problemów.
Wchodzimy powoli w okres wyborczy w izbach lekarskich. Zachęcam do aktywnego
uczestnictwa w wyborach; tylko w ten sposób można mieć realny wpływ
na dobór naszych przedstawicieli w samorządzie lekarskim, przedstawicieli, którzy
będą Państwa godnie reprezentować i dbać o Państwa sprawy i interesy, a także
o jedność i integrację środowiska lekarskiego.
Myślę, że prawie nikt z lekarzy nie spodziewał
się idąc na studia medyczne będąc
pełnym ideałów, że dożyje w Polsce czasów,
w których praca lekarza w czasie pokoju będzie
związana z bezpośrednim ryzykiem utraty
zdrowia i życia.
Niestety doczekaliśmy tego! Śmierć lekarza
z Krakowa, wcześniej ratownika medycznego
uzmysłowiła nam, że Rubikon został
przekroczony. Od wielu lat były zwiastuny, że
kiedyś może to nastąpić, ale kiedy nastąpiło
mimo wszystko przeżyliśmy szok. W pracy
lekarza w Izbach Przyjęć, a potem w Szpitalnych
Oddziałach Ratunkowych na ostrym
dyżurze czasem dochodziło do sytuacji kontaktu
z agresywnym pacjentem.
Najczęściej jednak były to osoby pod
wpływem alkoholu lub innych substancji
psychoaktywnych, które stosunkowo łatwo
można było obezwładnić przez personel medyczny
lub z pomocą Policji, która reagowała
szybko na zasadzie, można to tak nazwać
niepisanej koleżeńskiej umowy. Jak wy nam
pomożecie, to możecie liczyć na nas, oczywiście
w pozytywnym sensie. Myślę, że nadal
często to funkcjonuje, jednak czasy się zmieniły
i takie niebezpieczne sytuacje zdarzają
się codziennie i dotyczą nie tylko SOR-ów,
ale także zwykłych pracowni lub gabinetów
lekarskich czy oddziałów szpitalnych. A agresywny
pacjent, to nie tylko taki, który nie
zdaje sobie sprawy ze swojego zachowania
będąc pod „wpływem”.
Z mojej subiektywnej perspektywy zaczęło
się od nieodpowiedzialnego dziennikarstwa,
gdzie w pogoni za sensacją wydawano
na antenie wyroki pomimo, że sprawa nie
była oczywista.
Afera „Łowców skór”, która była szokiem
dla wszystkich, położyła się cieniem na środowisku
lekarskim, gdyż paru zwyrodnialców
zburzyło zaufanie do zawodu lekarza.
Następnie do „akcji” wkroczyli politycy brutalizując
język debaty, obwiniając lekarzy i personel
medyczny za mankamenty systemu
ochrony zdrowia, samemu unikając odpowiedzialności
za brak kompleksowego działania
w tej dziedzinie. Politycy wykonywali
ruchy pozorne, łatając pojawiające się dziury
systemu jednocześnie wzbraniali się przed
zwiększeniem jego finansowana i dokładali
lekarzom coraz więcej obowiązków natury
biurokratycznej, nie dając nic w zamian.
To wszystko razem spowodowało wieloletni
spadek atrakcyjności zawodu lekarza,
a brak polityki demograficznej, działań wyprzedzających
oraz wstąpienie do UE spowodował
falę emigracji lekarzy oraz odchodzenie
lub niepodejmowanie wykształconych
lekarzy pracy w zawodzie.
Co było do przewidzenia, efektem tego
był i jest deficyt lekarzy w Polsce, który dodatkowo
nasilił mankamenty systemu ochrony
zdrowia. Wydłużenie kolejek do lekarzy,
na diagnostykę i leczenie szpitalne. Niedobór
lekarzy, nawał pracy, biurokracja oraz coraz
większe parcie administracji szpitali na wykonywanie
procedur medycznych płatnych
przez NFZ celem uzyskania lepszego wyniku
ekonomicznego, spowodował dehumanizację
procesu leczniczego.
Rozwój internetu i social mediów, w których
można powiedzieć lub napisać każdą
bzdurę czy kłamstwo bez ponoszenia praktycznie
żadnej odpowiedzialności, przyczynia się do szerzenia nieprawdziwych treści i hejtu
skierowanego na niewinnych ludzi lub całych
grup zawodowych i społecznych.
Brak solidnej, nieideologizowanej edukacji
zdrowotnej społeczeństwa począwszy od
dzieci a skończywszy na profilaktyce zdrowotnej
dorosłych wraz z krążącymi w sieci
pozornie wiarygodnymi treściami na temat
leczenia, przyczynił się do szerzenia spiskowych,
nieprawdziwych teorii zdrowotnych,
wykorzystywanych w polityce celem prowadzenia
gry politycznej przez polityków.
Rozkwit teorii nastąpił w czasie pandemii
COVID, a odium polityki zdrowotnej, strategii
działania prowadzonej przez polityków –
a może raczej jej brak – skupił się na personelu
medycznym, w tym na lekarzach.
Agresja słowna i hejt przenosi się z sieci
i telewizji do tzw. realu i niestety nie spotyka
się z właściwym odzewem ze strony organów
władzy, służb dbających o bezpieczeństwo
z powodów politycznych i wadliwego oraz
niedostosowanego do rzeczywistości prawa.
Nie twierdzę, że lekarze jako grupa zawodowa
jest idealna, bo nie ma takiej grupy.
Wiele pretensji na pewno jest słuszna, można
spotkać niekompetentnego, nieempatycznego
lekarza, tak jak można spotkać takiego policjanta,
prokuratora czy hydraulika, bo tacy są
ludzie. Nie można jednak przez pryzmat jednostki
czy nielicznej grupy założyć, że wszyscy
są źli, bo to jest po prostu nieprawda!
Myślę, że mniej więcej te wszystkie problemy
zostały przedstawione na grafice
okładki obecnego 4 numeru Meritum i to
wszystko spowodowało, że dochodzi i może
dochodzić nadal do tragedii. Jeśli politycy
i obywatele nie pójdą po rozum do głowy, nie
naprawią systemu, nie zmienią swojego postępowania,
to nie będzie miał kto ich leczyć
lub przy każdym lekarzu będzie musiał stać
ochroniarz.
wyróżnikiem?
Zastosowanie podczas zabiegu kifoplastyki
Tripod-fix w kształcie trójnogu
było pierwszą operacją z użyciem tego
rodzaju implantu w kraju, proszę opowiedzieć
więcej o tej operacji.
Trafił do nas pacjent po wypadku, ze złamaniem
kręgu L1, zmagający się z bardzo
silnym bólem, chodzący z trudem, w gorsecie.
Chcąc złagodzić jego dolegliwości
bólowe i unikną bardziej inwazyjnej operacji
stabilizacji kręgosłupa śrubami, zdecydowaliśmy
się wykonać zabieg kifoplastyki,
który nie jest niczym niestandardowym.
Nowością w tym wypadku był użyty po raz
pierwszy w kraju implant w kształcie trójnoga.
Do tej pory w tego typu złamaniach
stosowano implant rozprężający złamany
trzon tylko w jednym wymiarze. W trakcie
zabiegu wprowadziliśmy zamknięty implant
do złamanego kręgu. Podczas rozkręcania
zmienił on kształt w formę trójnogu i przez
to – przy świeżym złamaniu, a tak było
w tym wypadku – umożliwił rozprężenie
kręgu, na zasadzie lewarka samochodowego.
Następnie, podając specjalistyczny
cement kostny przez specjalny aplikator
zespoliliśmy złamanie. Cement wypełnił
popękane i uszkodzone miejsca, przez co
wzmocnił krąg i zapobiegł dalszemu jego
nadłamywaniu. Klej podczas tężenia wytworzył
wysoką temperaturę, ok. 70-80˚C.
Nie jest to niebezpieczne, wręcz przeciwnie
ma właściwości lecznicze – niszczy nieprawidłowe
zakończenia nerwowe w beleczkach
kostnych złamanego kręgu. Często po
takich zabiegach szybko uzyskuje się efekt
przeciwbólowy, związany z działaniem cementu.
Poprawia się również stabilność
i sztywność złamanego kręgu. Taka forma
implantu to na rynku nowość, dostaliśmy
propozycję jego zastosowania i skorzystaliśmy
z niej.
Jak czuje się zoperowany pacjent?
Następnego dnia po zabiegu mógł wyjść
do domu, bez konieczności długotrwałego
noszenia gorsetu. Silny ból ustąpił, w perspektywie
3-4 tygodni od zabiegu przewidujemy
powrót pacjenta do pracy i sportowych
aktywności.
Zabieg, o którym rozmawiamy to jeden
przykład z całego wachlarza Państwa
możliwości. Jakie typy procedur są
wykonywane najczęściej i które uznaje
Pan za specjalność Oddziału?
Najczęstszymi są operacje chirurgiczne
kręgosłupa, zarówno małoinwazyjne
w przypadku chorób dysków, jak i rozległe,
wielogodzinne operacje stabilizujące zdeformowany
kręgosłup. Na naszym Oddziale
często w porównaniu do innych ośrodków
wykonujemy dojście do kręgosłupa „przez
brzuch”. Możemy pochwalić się dużą liczbą
wykonywanych tego typu operacji. Jest
to zdecydowanie nasza wizytówka, niestosowana
standardowo w innych ośrodkach,
wymagająca ścisłej współpracy pomiędzy
zespołami specjalistów z różnych oddziałów
np. chirurgów, chirurgów naczyniowych. My
również zaczynaliśmy od takiej współpracy.
Obecnie sami jesteśmy w stanie dojść
do kręgosłupa, odbarczyć go, jak i ustabilizować.
Przewagą tej metody jest fakt, że
w niektórych przypadkach, w których nie
trzeba odbarczać struktur nerwowych, nie
prowokuje się blizny struktur kanału kręgowego,
która często tworzy się przy klasycznych
dojściach od strony pleców.
W Oddziale w ramach zespołu i możliwości
technologicznych wykonujecie
Państwo i macie dostępny pełen wachlarz
procedur zarówno w zakresie chirurgii
głowy, jak również kręgosłupa, co
daje samych tylko operacji 882 w 2024
roku. Jakie typy procedur są Państwa
wyróżnikiem?
Poza wymienionymi procedurami kręgosłupowymi,
zajmujemy się również pacjentami
z chorobą nowotworową – guzami mózgu.
Współpracujemy z Regionalnymi Centrami
Onkologii, a w szczególności z RCO w Bydgoszczy
i prof. Maciejem Haratem, w zakresie
celowanej radioterapii stereotaktycznej.
Konsultujemy pacjentów w ramach konsyliów
onkologicznych w Centrum Onkologii
w Bydgoszczy, gdzie chorzy kierowani są
do operacji lub też po naszych operacjach
ordynowana jest im radioterapia uzupełniająca
lub chemioterapia.
Pacjentom zmagającym się z przewlekłym
bólem, po urazach rdzenia,
stwardnieniu rozsianym nasz ośrodek
oferuje stymulatory przeciwbólowe. Jako
jedyni w województwie kujawsko-pomorskim
i nieliczni w makroregionie leczymy
spastyczność terapią pomp baklofenowych
w ramach refundowanych operacji. Mamy
w zespole lekarza specjalizującego się w tej
metodzie. Spastyczność dotyczy dzieci
i osób dorosłych z mózgowym porażeniem
dziecięcym, przypadków chorych pourazowych
oraz pacjentów ze stwardnieniem rozsianym.
Są to osoby bardzo doświadczone
chorobami. Obecnie pod opieką mamy 50
takich pacjentów, którzy regularnie przyjeżdżają
do nas po uzupełnienie pomp.
Jesteście też Państwo ważnym w regionie
ośrodkiem leczenia chorób naczyniowych
mózgu, jak wygląda ta część
Państwa działalności?
Jest to znaczący pion naszej działalności.
Zaopatrujemy głównie pacjentów
z tętniakami, zarówno w trybie planowym jak i ostrym. Krwotok z tętniaka jest stanem
bezpośredniego zagrożenia życia. Liczba
wykonywanych operacji wewnątrznaczyniowych
w chorobach naczyniowych mózgu
w tym zakresie jest naszym wyróżnikiem
w regionie, ustępujemy tylko bydgoskiemu
Szpitalowi Uniwersyteckiemu im. Jana Biziela,
gdzie znajduje się ośrodek leczenie
chorób naczyniowych mózgu. Pozycja naszego
Oddziału w mojej ocenie bardzo rozwiązuje
wiele problemów pacjentów z północnej
części województwa jak również
terenów przyległych innych województw,
zmagających się z tego typu schorzeniami.
Poza chorymi z Grudziądza trafiają do nas
pacjenci z Torunia, Świecia, jak również
sąsiednich województw, m.in. z Kwidzyna,
Ostródy. W tym zakresie współpracujemy
z lekarzem radiologiem Cezarym Wałęsą.
Specjalista regularnie wspiera nas i wykonuje
u nas takie zabiegi. Zaopatrujemy
przypadki pęknięcia tętniaków lub też inne
malformacje tętniczo-żylne. Przed operacjami
guzów mózgów przeprowadzamy
także obliterację naczyń odżywczych guza, prowadzącą do ich zamknięcia i wyłączenia
z krwioobiegu
Na czym polega taki zabieg?
Na kilka dni przed planową operacją guza
mózgu podajemy specjalny klej do naczynia
odżywczego guza, przez co zmniejsza on
swoje ukrwienie, rozmiar i ułatwia znacznie
operację, ograniczając ryzyko krwawienia
i poprawiając widoczność naczyń podczas
zabiegu.
Obecnie nie ma skutecznej neurochirurgii
bez nowoczesnego, odpowiedniego
sprzętu, jakie są w tym zakresie możliwości
i przewagi Oddziału?
Przede wszystkim dysponujemy pełnym
zakresem potrzebnego nam sprzętu w neurochirurgii,
którą realizujemy. Oddział jest
wyposażony w dwa mikroskopy operacyjne,
nawigację do operacji mózgu, a więc
pozwalającą na obrazowanie mózgu podczas
usuwania guza, minimalizując ryzyko
uszkodzenia ważnych obszarów. W czasie
pandemii COVID-19 jako pierwszy ośrodek
w Europie otrzymaliśmy w ramach doposażenia
(ze środków województwa kujawsko-
-pomorskiego) nawigację kręgosłupową.
W tej chwili jest już kilka takich urządzeń
w samej tylko Polsce. Nawigacja kręgosłupowa
zapewnia bezpieczeństwo i wpływa
na skuteczność zabiegu w obrębie kręgosłupa.
Wykorzystywana jest do obrazowania
podczas rozległych operacji stabilizujących,
najczęściej z wykorzystaniem śrub.
Standardowo w takich zabiegach stosuje
się podgląd rentgenowski, szkodliwy zarówno
dla zespołu operującego jak i samego
chorego. Nawigacja ma tę przewagę, że
jest bezpieczna i pozwala na wizualizację
obszaru poddawanego operacji oraz daje
możliwość zaplanowania pełnej trajektorii
implantów, poprawiając dokładność zabiegu.
Jest szczególnie ważna podczas działania
w obszarach obarczonych wysokim
ryzykiem operacyjnym takich jak kręgosłup
piersiowy czy szyjny, gdzie elementy kostne
są mniejsze, nasady kręgów, przez które
wprowadzamy śruby są bardzo wąskie
i gdzie kilkumilimetrowa rozbieżność może
mieć niekorzystne znaczenie dla chorego.
Jaki jest zakres wykorzystania nawigacji
głowowej?
Głównie do operacji nowotworów mózgu,
plagi dzisiejszych czasów. Nawigacja
pozwala nam bezpiecznie poruszać się
wewnątrz mózgu. Operacja jest początkiem
ciężkiej drogi chorych. Potrzebujemy maksymalnego i bezpiecznego usunięcia
jak największej części guza, żeby potem
we współpracy z Centrum Onkologii głównie
w Bydgoszczy leczyć uzupełniająco
chorych. Skoro jesteśmy już przy tego rodzaju
schorzeniach warto dodać, że dzięki
temu, że nasz Oddział wyposażony jest
w ramę stereotaktyczną u pacjentów ze
schorzeniami onkologicznymi, możemy
wykonywać biopsję stereotaktyczną, co
nie jest jeszcze standardem we wszystkich
ośrodkach neurochirurgii. nowoczesne leczenie onkologiczne poprzedzone
jest wykonaniem badania histopatologicznego
guza. USG mózgu nie jest
możliwe ze względu na nieprzezierność
czaszki. Rama stereotaktyczna to narzędzie
pozwalające z jednej strony na precyzyjne
zlokalizowanie guza, a z drugiej
na pobranie jego wycinka. Rama daje najlepszą
dokładność wykonywania biopsji,
zwłaszcza w miejscach trudno dostępnych
i głęboko położonych.
Wspominał Pan o współpracy z chirurgami
i chirurgami naczyniowymi, pozwalającej
rozwijać się Oddziałowi, jak
wygląda to w szerszej, szpitalnej płaszczyźnie?
Bardzo dobra i szeroka współpraca między
lekarzami innych specjalności to wyróżnik
szpitala w Grudziądzu. Mamy Oddział
Anestezjologii i Intensywnej Terapii, prowadzony
na bardzo wysokim poziomie przez
wieloletniego konsultanta wojewódzkiego
Piotra Kowalskiego. Współpracujemy z kolegami
ortopedami, chirurgami oraz specjalistami
z oddziałów chirurgii naczyniowej,
kardiochirurgii, z którymi to w ostatnim czasie wykonywaliśmy trzykrotnie operacje
z przecięciem mostka przy dojściu do kręgosłupa,
co też nie jest standardową procedurą.
Z tymi zespołami mamy bardzo dobre
relacje. Wielospecjalistyczny charakter grudziądzkiego
szpitala sprawia, że wiele zabiegów
można przeprowadzać w wysokim
poczuciu bezpieczeństwa.
Jaki jest profil pacjentów trafiających
do Państwa?
Zdecydowanie najwięcej jest chorych
leczonych technikami małoinwazyjnymi,
cierpiących na choroby zwyrodnieniowe
kręgosłupa, zarówno mikrochirurgiczne dyscektomie
szyjne, jak i dyskopatie lędźwiowe,
a także zaopatrywanych po złamaniach
osteoporotycznych kręgosłupa np. wertebroplastyką,
czyli przezskórną stabilizacją
kręgu poprzez jego cementowanie. Operacje
guzów mózgów są u nas znacznie rzadsze.
Wymagają większego zaangażowania
zespołu, jak i sprzętu. Jak każdy ośrodek
mamy swoje ograniczenia, także związane
z dostępem do sali operacyjnej. Szpital
w Grudziądzu projektowany był na zupełnie
inne czasy. Czujemy w związku z tym trochę niedosyt, ponieważ jesteśmy w stanie więcej
operować.
Jakie ma Pan plany związane z rozwojem
Oddziału?
Widzimy potrzebę, czujemy to i chcielibyśmy
bardzo rozwijać mikrochirurgiczne
techniki operacji kręgosłupa, a więc wprowadzić
endoskopię kręgosłupa. Mamy
oczywiście świadomość, że są to ambitne
projekty, na które potrzebne są duże pieniądze.
Szpital nie jest w stanie w obecnej
chwili zakupić takich urządzeń. Natomiast
jest to sprzęt, który w przyszłości może
jeszcze bardziej poprawić jakość leczenia
chorych. Oczywiście nie sprawdzi się we
wszystkich przypadkach.
W wielu, klasyczna chirurgia i mikrochirurgia
oparta na wysokiej wizualizacji
w mikroskopie, jest lepszym rozwiązaniem,
niż endoskopia. Ta rozwija się jednak we
wszystkich dziedzinach i żałujemy, że nie
mamy tego narzędzia. Liczymy na pojawienie
się w przyszłości możliwości zakupu endoskopu
kręgosłupowego np. przy wsparciu
finansowania zewnętrznego.
Czy są tematy, którymi chętnie Pan
i Pański zespół zająłby się w kolejnych
latach?
Mamy pełnoprofilową neurochirurgię. To
czego jedynie nie robimy to operacje głębokiej
stymulacji mózgu, zabiegi relatywnie
rzadkie, natomiast spektakularne, bardzo
medialne. Nie wiem, czy chcielibyśmy je
wykonywać. Mam poczucie, że jeden, dwa
dobre ośrodki w województwie mogą być
wystarczające. W tym sensie raczej skupialibyśmy
się na kawałku w jakim jesteśmy
naprawdę dobrzy – rozwijaniu małoinwazyjnych
operacji kręgosłupowych. Nie są
to czasy, w których wszyscy powinni robić
wszystko, także ze względu na potrzebne
nakłady na sprzęt, czy indywidualne predyspozycje
operujących. Rozwój nauk medycznych
jest tak duży, że warto się zawężać
i kierunkować.
Ma Pan poczucie, że jako Zespół i Oddział
jesteście w dobrym miejscu?
Sprzętowo jest bardzo dobrze i co najważniejsze
mamy bardzo doświadczony
i przede wszystkim stały zespół sześciu
specjalistów oraz jednego lekarza rezydenta
w trakcie specjalizacji. Mamy empatyczny personel pielęgniarski, o czym wiemy
słysząc pochwały od chorych. Taki stały
i niezbyt liczny skład nie jest standardem
w ośrodkach w województwie. Mała rotacja
personelu świadczy też o tym, że dobrze
się u nas pracuje i że zespół jest zgrany.
Fakt, że duży odsetek pacjentów przyjeżdża do nas spoza regionu Grudziądza świadczy
o tym, że chorzy wymieniają się doświadczeniami
i nas wybierają, a to oznacza, że
wykonujemy dobrą robotę.
Kanaloplastyki ab interno wykonane przez zespół Oddziału Okulistycznego, po raz pierwszy w naszym
województwie,
to operacje przeciwjaskrowe należące do grona minimalnie inwazyjnych (MIGS), dzięki czemu pacjenci
szybko wracają
do codziennej aktywności, a ciśnienie wewnątrzgałkowe obniża się, pozwalając zmniejszyć ilość
stosowanych leków lub
nawet je odstawić w zależności od stanu wyjściowego. To wielkie osiągnięcie i szansa dla pacjentów z
regionu!
W ostatnim numerze GL 04/2025 znalazła się notatka pt. „Dyskusja o
samorządzie lekarskim”. Nie wiem, kto jest jej autorem, bo
podpisu brak. Ciekawe dlaczego? Może z prostej przyczyny, że zawiera ona moim zdaniem czystą,
rzetelną nieprawdę. Przez 2/3
tej krótkiej notatki autor opisuje bohaterstwo Naczelnej Rady Lekarskiej w dziele łamania prawa.
Przywołuje posiedzenie NRL z dnia
wcześniej opisując, jak to „Naczelna Rada Lekarska odrzuciła projekt uchwały ws. zjazdu większością
głosów 45 do 14 przy jednym
wstrzymującym się”. Nawet przez moment nie poddaje refleksji, że taki projekt uchwały w ogóle nie
powinien być Radzie przedłożony
do głosowania. Decyzja o zwołaniu NKZL została podjęta przez Krajową Komisję Wyborczą, która uznała
poprawność wniosków 1/3
okręgowych izb lekarskich w tej sprawie. Naczelnej Radzie Lekarskiej pozostało tylko podjąć uchwałę
o terminie i miejscu przeprowadzenia
NKZL, czego nie zrobiła.
Przebrnąwszy więc przez większość tekstu gloryfikującego łamanie przez NRL prawa, dochodzimy do
fragmentu, w którym w kilku
zdaniach autor zawarł, aż 3 błędne wnioski. Umiejętność godna fraszkopisarza
1. „Dyskusję – bez ograniczeń czasowych
– prowadził wiceprezes NRL
Klaudiusz Komor”.
Według Słownika Języka Polskiego”
Dyskusja to ustna lub pisemna wymiana
zdań na jakiś temat mająca prowadzić
do wspólnych wniosków”. Jeżeli przez
kilka godzin wiele osób mówi i przedstawia
swoje zdanie, a druga strona, mam tu
na myśli głównego adresata tych uwag,
czyli dr. Jankowskiego, siedzi i nie wypowiada
nawet jednego słowa, to trudno taki
stan rzeczy nazwać dyskusją.
2. „Zmiany w samorządzie wprowadzone
w trakcie obecnej kadencji zostały
ocenione pozytywnie”.
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że
autor był na innym spotkaniu. Na tym,
w którym ja uczestniczyłam była cala fala
krytyki i kilka wypowiedzi bliskich współpracowników
dr. Jankowskiego próbujących
wmówić reszcie jak za obecnej władzy
jest cudownie. Do oceny pozytywnej
daleko jak stąd na księżyc (proszę sobie
wybrać jakąkolwiek planetę, nie ma szans
na przesadę).
3. „Okrągły Stół był ważnym krokiem
w kierunku dialogu i współpracy”.
Nic bardziej mylnego. Jeśli po kilku
godzinach nacisków mówców na przywrócenie,
w celach lepszego kontaktu między
delegatami, choćby listy dyskusyjnej KZL
dr Jankowski na koniec spotkania mówi:
„może w przyszłej kadencji”. Gdzie tu krok
w stronę dialogu i współpracy???
Taka propaganda godna najlepszych mistrzów w tej dziedzinie budzi nie tylko niesmak,
ale i przerażenie. Do jakiego świata wróciliśmy? Kto i jak sprawił, że zatoczyliśmy takie
koło? Ja, choć nie uważam się za stare pokolenie, jeszcze trochę pamiętam kroczenie
tylko w jednym słusznym kierunku wytyczonym przez władze. Pamiętam hasła: „Kto nie
z nami, ten przeciwko nam!” Skutki tego znamy wszyscy. Zło pozostawione same sobie
krzepnie w siłę. Zalecam otrzeźwienie! Czas z tym skończyć!
Całkiem niedawno usłyszałem zdanie, że
zwoływanie corocznych zjazdów delegatów
nie ma żadnego sensu i jest stratą czasu.
W argumentacji wybrzmiewał stereotypowy
refren, że to tylko skwitowania, uchwały
powtarzalne, nudne protokoły i tabelki, marazm
oczywisty oraz, że każdy chce się tylko
podpisać, podnieść rękę i uciec. Frazesy,
które nie biorą się przecież znikąd i raczej
nie zachęcają do działalności na rzecz samorządu.
Skoro sejmik lekarski przytłacza i nie
zachwyca, dlaczego jest tak ważnym i jednocześnie
tak niewykorzystanym elementem
sprawozdawczości, którą w prosty sposób
można zamienić na sprawczość – pospolite
ruszenie, nowe otwarcie i zapisaną w ustawie
integrację wokół spraw zawodowych.
WhatsApp grupy absolwentów przerodził
się z godziny na godzinę w forum dyskusyjne.
Najpierw oczywiste było dopisywanie się
do listy, uzupełnianie danych, w tym zmiana
nazwisk z panieńskich na kolejne, czasem
niejednokrotnie. Bezgłośne okrzyki emotikonek
świadczyły o zaaferowaniu piszących, którzy odkrywali w czeluściach wspomnień,
kto tam z nami studiował i kto właśnie napisał,
że będzie? Specjalna excelowa aplikacja
uporządkowała chętnych, a wymiana zdań
co i rusz zbaczała na nowe tory. Kto umarł?
Kto wyjechał za granicę? Z kim nie ma kontaktu?
Kto i gdzie pracuje? Kto jest kim po
latach i kto może pomóc, czyli udzielić porady
specjalistycznej? Okazało się nagle, że
zwołanie zjazdu staje się „tablicą ogłoszeń”,
na której można zawiesić anons, podzielić
się memem, a nawet rozpocząć spór o czas,
miejsce i uczestników. Święta spowodowały
wielką wymianą filmików z zającami, ale także
refleksją modlitwy i życzeniami: zdrowia.
Jeden ideologiczny wpis o mały włos nie wywrócił
stolika. Krucha integracja wokół obietnicy
październikowej nocy wygrała z agresją
słów.
Kilkanaście lat temu przygotowywałem
benefis Jerzego Woy-Wojciechowskiego.
W teatralnej sali zebrało się trzysta osób.
Trzygodzinny koncert przypominał etapy
życia wieloletniego prezesa Polskiego Towarzystwa
Lekarskiego, którego wszędzie było
pełno. Kompozytor, pisarz i działacz społeczny.
Jurek łączący i dzielący. Autorytet, symbol
i przekleństwo. Każdy chciał uścisnąć
dłoń jubilata, a nawet przemawiać, wręczać
prezenty i zostać w kadrze pamiątkowej fotografii.
Trudno było przedrzeć się przez tłum
rozgadanych i zadowolonych ze spotkania
znajomych po latach. Jeszcze bardziej siwych
i łysych.
Zjazd delegatów można odbębnić. Raz,
dwa. Pomijając procedury lubię jednak niespieszność
sprawozdawczego zlotu. Wymiana
spojrzeń, uścisków i zdań ma kardynalne
znaczenie na kolejne miesiące. Zjazd,
w moim odczuciu to miejsce porządnej informacji
i wyjaśnienia prasowych doniesień. Przyswajanie wiadomości, że ktoś odszedł
na wieczny dyżur i jakie popełniamy błędy
zawodowe. Zjazd to miejsce oceny nowelizacji
Kodeksu Etyki Lekarskiej i zapytania
o wzajemne zarzuty w samorządowej kłótni
o pryncypia. To wzmożenie i wyciszenie
jednocześnie, które ma w ciągu kilku godzin
uporządkować szum informacyjny i wzbogacić
w wiedzę specjalną, którą warto przekazać
dalej, w dół, do gabinetów zajmowanych
przez koleżanki i kolegów, cynicznie pytających:
a co wy tam robicie w tych izbach?
O ile nie lubię spotkań taneczno-balowych,
o tyle bardzo cenię konferencje i pikniki.
Praktycznie każdego rodzaju: naukowe,
społeczne, prasowe, integracyjne, rodzinne
i jubileuszowe. Ważkość podejmowanych tematów
ma tam i tę drugą warstwę, na którą
czekam, czyli bezpośredni kontakt z innymi.
Bywa oczywiście, że wymiany poglądów są
powierzchowne, ale to i tak lepiej niż anonimowość
skierowań i epikryz. Lubię poznawać
następne pokolenie, studentów, rezydentów
czy specjalistów, posłuchać co mają do powiedzenia,
a nawet, w jaki sposób mówią i co
z tego jeszcze rozumiem.
Na zlot rocznika nie pojadę, bo będę organizował
benefis znanego lekarza w innym
mieście. Terminy są zaklepane. Kalendarz
wypełniam nawet na dwa lata do przodu
i spontaniczność ma u mnie mniej szans niż
planowanie. Za to za rok pojadę na zjazd krajowy,
żeby posłuchać i zrozumieć, ale przede
wszystkim, żeby sprawdzić, czy samorząd
może być koleżeński.
Ostatnie dni to bulwersujące, smutne
wiadomości, które nadeszły z Krakowa. Lekarz,
ortopeda, pracujący w Poradni Szpitala
Uniwersyteckiego w Krakowie – w czasie
wykonywania swoich obowiązków zawodowych
– został brutalnie zamordowany przez
własnego pacjenta.
W związku z tą tragedią, media pełne były
informacji, wywiadów, głosów oburzenia potępiających
zarówno samą ohydną zbrodnie,
jak i wymierzonych w system, w którym przychodzi
lekarzom pracować.
Całą medyczną Polskę ogarnęła fala gestów
solidarnościowych wyrażających – całkowicie
zrozumiałe – ból i jedność z bliskimi
zamordowanego lekarza oraz sprzeciw wobec
postępującej brutalizacji naszego życia.
Dramat, który rozegrał się w Krakowie,
skłania do tego, aby pochylić się nie tylko nad
problemem – niestety coraz częściej występującej
– agresji w życiu zawodowym lekarzy, ale
także, by spróbować odpowiedzieć na pytanie
– czy prawo może być bardziej skuteczne
w ochronie przed taką tragedią jak ta, która
spotkała doktora Tomasza z Krakowa?
Dłuższy już czas toczą się dyskusje
na temat
przyznania lekarzowi statusu funkcjonariusza
publicznego lub zwiększenia
bezpieczeństwa prawnego, poprzez rozszerzenie
na lekarza ochrony prawnej, przysługującej
funkcjonariuszowi publicznemu.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że sam status
funkcjonariusza publicznego lub przyznanie
osobom, wykonującym określony zawód
ochrony prawnej, właściwej dla funkcjonariusza
publicznego – zwiększa poziom bezpieczeństwa
prawnego takich osób. Trzeba
jednak pamiętać, że wprowadzenie w życie
takich postulatów wymaga zmiany prawa.
To oznacza niestety długą i krętą drogę parlamentarną,
zwieńczoną podpisem Prezydenta
pod tekstem uchwalonej Ustawy.
Definicja pojęcia funkcjonariusza publicznego
zawarta jest w art. 115 § 13 kodeksu
karnego – jest to m.in. Prezydent Rzeczypospolitej
Polskiej, poseł, senator, radny, sędzia,
prokurator, ławnik, notariusz, komornik,
kurator sądowy, osoba, która uprawniona
jest do wydawania decyzji administracyjnych
czy osoba zajmująca kierownicze stanowisko
w instytucji państwowej.
Z powyższej definicji wynika, że zawód lekarza
i lekarza dentysty nie został ujęty jako
ten, którego wykonywanie oznacza automatyczne
uzyskanie statusu funkcjonariusza
publicznego. Należy jednak zaznaczyć, że
zgodnie z przepisami Ustawy o zawodach
lekarza i lekarza dentysty, w określonych
okolicznościach lekarzowi przysługuje zwiększona
ochrona prawna – taka jaka przyznana
jest funkcjonariuszowi publicznemu. Przesądza
o tym art. 44 ustawy, który stanowi:
Lekarzowi, który:
1) wykonuje czynności w ramach świadczeń
pomocy doraźnej lub w przypadku,
o którym mowa w art. 30 (lekarz ma obowiązek
udzielać pomocy lekarskiej w każdym
przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu
mogłaby spowodować niebezpieczeństwo
utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub
ciężkiego rozstroju zdrowia – art. 30).
2) wykonuje zawód w podmiocie wykonującym
działalność leczniczą, który zawarł
umowę o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej
finansowanych ze środków publicznych,
w związku z udzielaniem świadczeń
zdrowotnych w tym podmiocie – przysługuje
ochrona prawna należna funkcjonariuszowi
publicznemu.
Z przytoczonego powyżej przepisu
(wspartego praktyką orzeczniczą) wynika, że
ochrona prawna należna funkcjonariuszowi
publicznemu, a przyznana lekarzowi w oparciu o przywołany przepis Ustawy, nie obejmuje
sytuacji innych, niż udzielanie pomocy
doraźnej (a więc udzielanie pierwszej pomocy
i podejmowanie medycznych czynności
ratunkowych) lub pomocy lekarskiej wtedy,
gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować
niebezpieczeństwo utraty życia,
ciężkiego uszkodzenia ciała albo ciężkiego
rozstroju zdrowia oraz w innych wypadkach
niecierpiących zwłoki. Za wykonywanie
czynności w tym zakresie uznać trzeba także
działanie zmierzające bezpośrednio do ich
udzielenia od chwili odebrania zindywidualizowanego
wezwania do ich udzielenia albo
od chwili podjęcia przez lekarza stosownych
działań z własnej inicjatywy. Ta ochrona nie
obejmuje okresu pełnienia przez lekarza dyżuru
w szpitalnym oddziale ratunkowym, jeśli
polega on tylko na oczekiwaniu na wezwanie
do wyjazdu załogi karetki pogotowia ratunkowego
(postanowienie SN z 28.04.2016 r.,
I KZP 24/15, OSNKW 2016/7, poz. 42 oraz
K. Sakowski [w:] Ustawa o zawodach lekarza
i lekarza dentysty. Komentarz, wyd. III,
red. E. Zielińska, Warszawa 2022, art. 44.).
Dodatkowo, należy zauważyć, że lekarze
pracujący w prywatnych placówkach nie są
objęci zwiększoną ochroną prawną. Takie
rozwiązanie należy uznać za zdecydowanie
niewystarczające.
Zwiększona ochrona prawna – przewidziana
dla funkcjonariuszy publicznych
dotyczy zasadniczo materii prawa karnego.
Powyższe oznacza, że sprawcy niektórych
przestępstw (w wyniku których zostaniemy
pokrzywdzeni) będą ponosić surowszą
odpowiedzialność karną (jeśli będzie nam
przysługiwać w tym przypadku zwiększona
ochrona prawna) oraz prokuratura i policja
zajmie się – z urzędu – ściganiem osób, które
dopuściły się takich czynów Mowa tutaj m.in.
o przestępstwach: naruszenia nietykalności
cielesnej funkcjonariusza (art. 222 kk), czynnej napaści na funkcjonariusza (art. 223 kk),
znieważenie funkcjonariusza (art. 226 kk).
Przyszła pora, aby nawiązać do tematu
niniejszego tekstu – wzywającego Prokuratora
Generalnego do działania.
Zanim przejdziemy do konkretnych decyzji,
które Prokurator Generalny może podjąć
w każdej chwili i zwiększyć tym zachowaniem
bezpieczeństwo prawne lekarzy, należy
nakreślić kilka słów tytułem krótkiego wprowadzenia.
Przemoc fizyczna, która dotyka lekarzy
(i nie tylko lekarzy), często poprzedzona jest
agresją słowną. Agresja ta przybiera różną
postać – w dzisiejszych internetowych czasach,
będzie to zwykle tzw. hejt – który wylewa
się szerokim strumieniem na różnego
rodzaju forach czy portalach internetowych.
Agresja ta – z punktu widzenia prawa karnego
– przybiera najczęściej postać zniesławienia
lub zniewagi. Obydwa wskazane powyżej
zachowania są opisane w kodeksie karnym
jako przestępstwa.
Art. 212. [Zniesławienie]
§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób,
instytucję, osobę prawną lub jednostkę
organizacyjną niemającą osobowości
prawnej o takie postępowanie lub właściwości,
które mogą poniżyć ją w opinii
publicznej lub narazić na utratę zaufania
potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu
lub rodzaju działalności, podlega
grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu
określonego w § 1 za pomocą środków
masowego komunikowania, podlega
grzywnie, karze ograniczenia wolności
albo pozbawienia wolności do roku.
§ 3. W razie skazania za przestępstwo określone
w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę
na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego
Czerwonego Krzyża albo na inny
cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego
w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.
Art. 216. [Zniewaga]
§ 1. Kto znieważa inną osobę w jej obecności
albo choćby pod jej nieobecność, lecz
publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga
do osoby tej dotarła, podlega grzywnie
albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Kto znieważa inną osobę za pomocą
środków masowego komunikowania,
podlega grzywnie, karze ograniczenia
wolności albo pozbawienia wolności
do roku.
§ 3. Jeżeli zniewagę wywołało wyzywające
zachowanie się pokrzywdzonego albo
jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem
nietykalności cielesnej lub zniewagą
wzajemną, sąd może odstąpić od
wymierzenia kary.
4. W razie skazania za przestępstwo określone
w § 2 sąd może orzec nawiązkę
na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego
Czerwonego Krzyża albo na inny cel
społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.
§ 5. Ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego
Opisane powyżej zachowania stanowią
przestępstwa ścigane, z wyjątkiem sytuacji
w której przysługuje nam ochrona prawna
należna funkcjonariuszowi publicznemu,
z oskarżenia prywatnego. Powyższe oznacza
(uproszczając), że sami tworzymy prywatny
akt oskarżenia, kierujemy nasze oskarżenie
do sądu, samodzielnie przed sądem je
popieramy wskazując dowody popełnienia
przestępstwa oraz żądamy ukarania sprawcy
wymierzonego w nas czynu. Krótko mówiąc,
chcąc ukarać sprawcę np. przestępstwa
zniewagi, zostajemy sami. Prokurator, co
do zasady, formalnie nie rozpocznie takiego
postępowania ani się do niego nie przyłączy,
choć ma taką możliwość.
I właśnie rzecz cała w owej możliwości.
Zgodnie z brzmieniem art. 60 § 1 kodeksu
postępowania karnego: w sprawach o przestępstwa
ścigane z oskarżenia prywatnego
prokurator wszczyna postępowanie albo jako
oskarżyciel publiczny wstępuje do postępowania
już wszczętego, jeżeli wymaga tego
ochrona praworządności lub interes społeczny.
Dotychczasowa praktyka wskazuje,
że prokurator niezbyt często korzysta z zarysowanej powyżej możliwości. Skoro istnienie
interesu społecznego podlega jego subiektywnej
ocenie, nikt nie uczyni prokuratorowi
zarzutu, że w konkretnej sprawie istnienia
takiego interesu nie zauważył.
W tym miejscu pojawia się pozycja Prokuratora
Generalnego i ważna rola, którą może
w sprawie tej odegrać.
Należy uznać za wysoce potrzebne, aby
Prokurator Generalny, korzystając ze swoich
uprawnień, wydał wytyczne (w sprawie zasad
postępowania powszechnych jednostek
organizacyjnych prokuratury), w których nakaże
prokuratorom wszczynanie lub przyłączanie
się do wcześniej rozpoczętych postępowań
w sprawach ściganych z oskarżenia
prywatnego o przestępstwa zniesławienia
lub zniewagi oraz naruszenia nietykalności
cielesnej, dokonanych na szkodę lekarzy
i lekarzy dentystów (lub szerzej: personelu
medycznego) w związku z wykonywaniem
tych zawodów.
Opisane powyżej działanie zwiększy bezpieczeństwo
prawne lekarzy. Lekarz będzie
wiedział, że może skutecznie zareagować
w przypadku naruszenia jego godności, że
nie zostanie pozostawiony sam sobie, ponieważ
będzie mieć po swojej stronie organy
ścigania. Sam udział w postępowaniu karnym
prokuratora zwiększy także prawdopodobieństwo
ukarania sprawcy przestępstwa.
Prokurator dysponuje większym (niż osoba
prywatna) zakresem środków i uprawnień,
pozwalających na sprawne zgromadzenie
materiału dowodowego.
Jako ostatni, co nie oznacza, że najmniej
ważny argument należy wskazać to,
że wydanie przez Prokuratora Generalnego
wytycznych, jest działaniem, które można
podjąć natychmiast. Nie jest w tym przypadku
wymagane uchwalenie ustawy (co jest
konieczne w przypadku nadania lekarzowi
statusu funkcjonariusza publicznego). Nie ma
konieczności poddawania takiego rozwiązania
czasochłonnym i politycznie skomplikowanym
pracom parlamentarnym.
Rzeczywistość można zmienić tu i teraz.
Trzeba tylko chcieć.
Panie Prokuratorze Generalny – czas
działać!
W dniach 9-10 maja 2025 r. odbyły
się szkolenia z zakresu ultrasonografii,
zorganizowane z inicjatywy
Komisji Doskonalenia Zawodowego
i Kształcenia.
9 maja zrealizowano szkolenie poświęcone
ultrasonografii płuc i dróg
oddechowych, natomiast 10 maja
przeprowadzono kursy z podstaw
ultrasonografii jamy brzusznej oraz
protokołu szybkiej oceny ultrasonograficznej
w warunkach SOR.
Serdecznie dziękujemy wszystkim
uczestnikom za ich zaangażowanie
i aktywny udział. Mamy nadzieję,
że zdobyta wiedza będzie cennym
wsparciem w Państwa codziennej
pracy zawodowej.
Pod takim tytułem w dniu 5.04. br w sali
koncertowej Szkoły Muzycznej we Włocławku
odbył się koncert Chopinowski. Wydarzenie
skierowane do lekarzy naszej Izby z okazji
Światowego Dnia Pracownika Ochrony
Zdrowia.
Pierwszą część wieczoru wspaniałym
wykonaniem nokturnów, walca i ballady wypełniła
Anna Lipiak, według A. Wagnera,
koncertmistrza Filharmonii Śląskiej uważana
za „jedną z najzdolniejszych pianistek
młodego pokolenia”. Jej „poetycka
muzykalność, piękny dźwięk oraz poczucie
wyjątkowej swobody na scenie” pozwala
zjednać serca słuchaczy na całym świecie.
(Giornale di Brescia).
W drugiej części mieliśmy możliwość
posłuchania muzyki Chopina w wykonaniu
światowej sławy pianisty Grzegorza Niemczuka.
„Niemczuk znakomicie cieniował niuanse
światłocienia oraz swoją uduchowioną
interpretacją wprowadził nas w poetycki
nastrój (...). Odczuliśmy, jakby razem z Niemczukiem
sam Chopin był obecny w sali
koncertowej: rozmarzony, nostalgicznie wędrujący i poszukujący...” (Nobuko Fujimaki,
Chopin Magazine, Tokio, sierpień 2017)
Nazwany przez wpływowych japońskich
krytyków „współczesnym wcieleniem Chopina”
(Nobuko Fujimaki,Chopin Magazine,
Tokio, sierpień 2017) Grzegorz Niemczuk
zbudował sobie międzynarodową markę
jako wybitny znawca i interpretator muzyki
Chopina, Należy do wąskiego grona pianistów,
którzy w swoim repertuarze posiadają
wszystkie dzieła Fryderyka Chopina.
Wyjątkowością tego koncertu, poza muzyką,
był sposób prezentacji wybranych utworów. Maestro o każdym z nich opowiadał,
o jego powstaniu, o tym jak i dlaczego
Chopin dane dzieło skomponował. Mówił,
co słychać w poszczególnych momentach
i uwrażliwiał na różne frazy muzyczne. Wprowadzał
słuchaczy w atmosferę powstania
utworu i osadzał go w realiach. Dzięki temu
faktycznie w Barkaroli słyszeliśmy płynące po
Weneckich kanałach gondole, a w Polonezie
bogactwo i różnorodność form muzycznych.
W bisach grając „Etiudę rewolucyjną” pianista
wzniósł się na wyżyny i został nagrodzony
owacją na stojąco. Po takich emocjach
wieczór zakończył przepiękny spokojny walc.
Koncert trwał dwie godziny, ale w naszych
sercach muzyka grała jeszcze dużo, dużo
dłużej. Mam nadzieję, że w przyszłym roku
ponownie uda nam się zachwycić publiczność,
a może nawet sprawić małą niespodziankę.
Już dziś Państwa na ten przyszłoroczny
koncert zapraszam.
Zapewne dotarły do Państwa informacje
o kryzysie jaki przetacza się przez
nasz Samorząd. Wniosek o odwołanie
Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej z pełnionej
funkcji to sprawa poważna, a informacje
są na tyle rozdrobnione, że czasami
trudno się w tym wszystkim połapać.
W maju 2022 r. Krajowy Zjazd Lekarzy
(KZL) wybrał na nowego Prezesa Naczelnej
Rady Lekarskiej (NRL) kol. Łukasza Jankowskiego.
O przebiegu i atmosferze tych
wyborów pisano już wówczas, wystarczy
wspomnieć, że pozostawiły po sobie smutek,
niesmak i głęboki podział w gronie delegatów.
Niemniej jednak poszliśmy dalej. Cóż
takiego się stało w przeciągu tych trzech
lat rządów nowej władzy, by doprowadzić
do bezprecedensowej sytuacji – wniosku
o odwołanie Prezesa.
W zaledwie godzinę po wyborze Prezes
wycofał wszelkie upoważnienia dla dotychczasowych
pracowników biura NIL, do redakcji
podstron witryny internetowej, co oznacza
natychmiastowe i całkowite przejęcie kontroli
nad polityką informacyjną Izby.
W pierwszym miesiącu urzędowania
decyzją Prezesa Jankowskiego została zlikwidowana
oficjalna i działająca od wielu
kadencji lista dyskusyjna Delegatów na KZL.
Doprowadziło to do zamknięcia możliwości
wymiany poglądów, uwag i ewentualnej krytyki
jaką mogli wyrażać Delegaci na KZL. Dla
ok. 500 osób z całego kraju było to jedyne
medium do takich dyskusji i ewentualnych
uwag do pracy organów naszego samorządu.
Zaraz po objęciu funkcji Prezes NRL
utworzył stanowisko Radcy Generalnego
Prezesa NRL. Problem polega na tym, że
osoba którą powołał jest od wielu kadencji
członkiem Naczelnego Sądu Lekarskiego.
Ustawa o izbach lekarskich z dnia 2 grudnia
z 2009 r. zakłada niemożność jednoczesnego
członkostwa w organach odpowiedzialności
zawodowej (rzecznicy i członkowie sądów)
i organach zarządczych (rady i komisje rewirewizyjne)
z troski o zachowania transparentnego
rozdziału obu pionów. Pełnienie funkcji najbliższego
doradcy Prezesa NRL, do którego
należało również prowadzenie korespondencji
Prezesa z okręgowymi izbami lekarskimi
przez prominentnego członka Naczelnego
Sądu Lekarskiego ewidentnie narusza ustanowioną
w ustawie granicę.
Budzić niepokój muszą również uchwały
NRL i Prezydium NRL, których próżno szukać
na stronach NIL czy w Biuletynie Informacji
Publicznej, które są miejscem publikacji
dokumentów stanowionych przez organy
NIL. Jedna z nich stanowi upoważnienie dla
Prezesa NRL do samodzielnego jednorazowego
zaciągania zobowiązań finansowych
do kwoty do 50 tys. zł. oraz do podpisywania
w tym celu niezbędnych dokumentów. Nie
ma ograniczenia, co do ilości takich decyzji
dziennie czy miesięcznie. Tylko dobra wola
Prezesa ustala ile pieniędzy może samodzielnie
rozdysponować. Druga upoważnia
Prezydium NRL do zawarcia umowy na dostarczenie
za kwotę do 400 tys. zł. systemu
do głosowań elektronicznych. Ponieważ ona
również jest utajniona nie wiadomo komu, za
co i na jakich warunkach można te pieniądze
przekazać.
W 2024 roku odbył się Nadzwyczajny
Krajowy Zjazd Lekarzy w celu opracowania
nowego Regulaminu Wyborów i nowego Kodeksu
Etyki Lekarskiej. O metodach prowadzenia
tego wydarzenia pisano już wcześniej.
Dość powiedzieć, że prowadzona przez Prezesa
Jankowskiego grupa delegatów nazywająca
się Samorządem Przyszłości chciała
całkowicie uniemożliwić dyskusję i wnoszenie
poprawek do projektów, sprowadzając
ok. 500 delegatów do roli maszynki do głosowania.
Wzór postępowania zdaje się zapożyczony
z posiedzeń NRL tej kadencji.
W dniu 7 lutego 2025 r. Prezydium NRL
podjęło uchwałę nr 24/25/P-IX w sprawie
postępowania z informacjami prawnie chronionymi
przez osoby działające na rzecz samorządu:
W myśl tej uchwały – ochronie podlega
wręcz każda informacja, „której ujawnienie
mogłoby narazić samorząd lekarzy i lekarzy
dentystów na szkodę” przez „wszystkie osoby
pełniące funkcje publiczne oraz zajmujące
stanowiska funkcyjne w Naczelnej Izbie
Lekarskie i inne osoby wykonujące zadania
na rzecz samorządu.”
W praktyce, doprowadzić to może do prób
karania lekarzy, którzy na posiedzeniach organów
lub nawet komisji powezmą jakąkolwiek
bulwersującą informację i postanowią podzielić
się nią z organami lub gremiami lekarzy,
które ich na to posiedzenie delegowały albo
(wskutek bezczynności odpowiednich organów
NIL) zechcą publicznie skrytykować treści
zawarte w tej informacji. Trudno ocenić to inaczej
jak jaskrawą próbą zastraszania członków
samorządu, gdyż groźba zgłoszenia takiego
zachowania do OROZ i ewentualna najmniejsza
chociażby kara powoduje utratę wybieralności
na jakiekolwiek funkcje w Samorządzie.
Ofiarą takiej próby zastraszenia byłam
sama, gdy napisałam list otwarty do Pana
Prezesa, w którym udowadniając, że kłamie,
wezwałam go do wyjaśnień. Niestety zamiast
tego bliska współpracownica dr. Jankowskiego
skierowała doniesienie do Rzecznika Odpowiedzialności
Zawodowej na moje postępowanie.
Oczywiście Rzecznik nie dopatrzył
się uchybień zawodowych, ale zajęło mu to
osiem miesięcy.
Kolejnym działaniem był niepotrzebny,
szkodliwy dla wszystkich zainteresowanych
spór wywołany jednostronnym działaniem
Prezesa NRL, który w lipcu 2023 r. w imieniu
Naczelnej Izby Lekarskiej wystąpił do Urzędu
Patentowego RP o zastrzeżenie znaku
Kongresu Polonii Medycznej. Zrobił to bez
wyrażonego w uchwale upoważnienia Naczelnej
Rady Lekarskiej, która to Rada (a nie
jej Prezes) jest od wielu lat współorganizatorem
Kongresu. Doprowadziło to do ostrego
konfliktu i sytuacji, w której ostatni Kongres
Polonii Medycznej w Krakowie odbył się bez
udziału Naczelnej Izby Lekarskiej.
Do tego wachlarza działań trzeba dodać
podżegania do składania nieprawdziwych
oświadczeń, nieetyczne uwagi dotyczące
Koleżanek i Kolegów które naruszały dobra
osobiste członków samorządu (w przypadku
wypowiedzi odnoszących się do rzekomych
i domniemanych przez Prezesa uzależnień
niektórych Kolegów od alkoholu), formułowanie
opinii niegodnych Prezesa wobec
Konwentu Prezesów ORL, czy wreszcie
w stosunku do naszego Prezesa Wojciecha
Kaatza. Określono go mianem „persona non
grata” i wzywano do nieprzyjmowania od niego
jakichkolwiek zaproszeń i nie zapraszanie
go na spotkania.
Nie do przyjęcia jest też styl uprawiania
polityki informacyjnej NIL dzielącej społeczność
lekarską, dezawuującej osiągnięcia
poprzednich kadencji, noszący znamiona
propagandy i na koniec : nieuprawniona całkowita
zmiana logo NIL.
Sposób działania Prezesa Jankowskiego
był na tyle nie do zaakceptowana, że
duża grupa jego wcześniejszych współpracowników
zdecydowała się na zerwanie tej
współpracy. Obecnie oczywiście zarzuca się
im niekompetencje, mobbing czy inne nieodpowiednie
działania i kieruje oskarżenia
do OROZ i prokuratury.
Wszystkie te wydarzenia spowodowały,
że w dniu 4 listopada 2024 r. dr Przemysław
Jaczun – delegat na KZL złożył, zgodnie
z obowiązującymi przepisami prawa, w Krajowej
Komisji Wyborczej (KKW) umotywowany
wniosek o odwołanie Prezesa NRL z zajmowanego
stanowiska.
Do oceny poprawności regulaminowej
tego wniosku zatrudniono prawnika biura
prawnego NIL, a więc osobę będącą w stosunku
pracy, czyli podległości służbowej
z Prezesem, czyli jedną ze stron sporu.
W takiej sytuacji bezdyskusyjnego konfliktu
interesów uznał on dr Jaczuna za osobę
nieuprawnioną do takiego wniosku. Po wejściu
w życie nowego Regulaminu wyborów
podobny wniosek złożyło do KKW 9 ORL.
Tym razem mimo wszelkich starań obozu
władzy Krajowa Komisja Wyborcza uznała
poprawność tych wniosków i uchwałą przekazała
je do NRL. Zgodnie z ustawą o izbach
lekarskich, a więc aktem najwyższej rangi,
NRL ma 90 dni na ustalenie terminu i miejsca
Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Lekarzy
celem rozpatrzenia wniosku.
Co jednak robi NRL pod kierownictwem
dr. Jankowskiego? Nie podejmuje uchwały o zwołaniu zjazdu, ale proponuje spotkanie
delegatów w postaci tzw. „okrągłego stołu”.
W opinii wielu niezależnych prawników
brak zwołania zjazdu w wymaganym terminie
jest złamaniem prawa. Mamy więc bezprecedensową
sytuację kiedy NRL kierująca
naszym samorządem postępuje niezgodnie
z ustawą, czym całkowicie pozbawia go moralnego
prawa oceny postępowania wszystkich
członków samorządu. Bo jak można
wymagać przestrzegania prawa czy sądzić
lekarza za nieprzestrzeganie prawa będąc
samemu z nim w konflikcie.
Czy warto pisać coś o owym spotkaniu
zwanym „okrągłym stołem”? Przybyło na niego
zaledwie ok 100 członków samorządu,
choć wg. mnie to przeszacowana liczba. Spotkanie
nieformalne, nie mające żadnego prawnego
umocowania, zorganizowane na koszt
izb okręgowych, bez żadnego programu
i agendy. Podsumowując : przyjechali, pogadali,
a Pan Prezes po kilku godzinach kierowanych
do niego uwag i pytań zakończył debatę
stwierdzeniem, że teraz ma nową optykę na to
wszystko. Na głos z sali „a co z łamaniem
prawa?” dr Jankowski odwrócił się plecami
do audytorium. Jakoś dziwnie przypomina to
zachowanie prominentnego polityka prawej
strony sali sejmowej. Szkoda, że zaimplementowane
do naszego samorządu.
Pozostaje postawić pytanie : czy to koniec
sporu? Niestety nie, nic nie zostało wyjaśnione,
zarzuty nie zostały odparte, procedura
zwołania NKZL ma przyszłość nie do przewidzenia,
bo teraz po jawnym złamaniu
prawa przez NRL już nie ma ograniczeń dla
jej decyzji. W takiej rzeczywistości jeszcze
nigdy nie byliśmy i nic dziwnego, że czujemy
się zagubieni, nieswojo. Pewnie kroki
prawne w stosunku do niektórych osób będą
na pewno wszczynane, ale ogólny niesmak
i zażenowanie z nami pozostanie na zawsze.
Naszą rolą na teraz jest podjęcie takich
działań by podobna sytuacje nigdy się nie
powtórzyła. Wykorzystać wiedzę do wzmocnienia
naszego Samorządu, bo drugiego takiego
kryzysu możemy nie przetrwać.
Historia jakich wiele. Przychodzi pacjent do lekarza. Lekarz bada
pacjenta, diagnozuje problem,
ordynuje odpowiednią terapię, wyznacza następny termin wizyty, na którą pacjent (bez
wcześniejszej zapowiedzi) nie przychodzi. Za jakiś czas, pacjent umawia się na wizytę, którą
akurat w tym przypadku, zamierza zrealizować. W czasie jej trwania, pacjent zarzuca lekarza
pretensjami, że leczenie (zaplanowane w czasie wizyty nr 1) nie przyniosło rezultatu. Pacjent
narzeka, że czuje się cały czas źle. Sugeruje, że lekarz dopuścił się błędu medycznego. Na
zadane
przez lekarza pytanie czy zażywał zaordynowane leki oraz dlaczego nie przyszedł na ustalony
termin wizyty kontrolnej, pacjent postanawia subtelnie zmienić temat rozmowy.
W opisanej sytuacji pojawić się może całkiem
zasadnie pytanie: Czy jeśli lekarz wie,
że ma do czynienia z pacjentem, który nie
przychodzi na wyznaczane wizyty, nie stosuje
się do zaordynowanej terapii, a następnie
pojawia się niczym zjawa w Halloween
z litanią żalów o brak skuteczności leczenia,
powinien dalej leczyć takiego pacjenta czy
stanowczo odmówić kontynuacji ryzykownej
terapii. Ryzykownej ponieważ leczenie
pacjenta, który nie stosuje się do zaleceń
lekarskich, dodatkowo, dość luźno traktuje
kolejne wyznaczone terminy wizyt obarczone
jest większym, niż przeciętnie, ryzykiem
niepowodzenia. Myślę, że nie muszę w tym
miejscu dopisywać informacji, kto zostanie
obwiniony za to, że leczenie nie przyniosło
pożądanego rezultatu.
W opisanych powyżej warunkach, możliwe
jest skorzystanie przez lekarza z prawa odstąpienia od leczenia pacjenta. Żeby
jednak uczynić zadość wszystkim formalnościom,
należy pamiętać o właściwej kolejności
postępowania. Trzymając się zatem
przykładu „niewspółpracującego” pacjenta,
lekarz w pierwszej kolejności powinien go
poinformować, że stosowanie się do zaleceń
lekarza oraz przychodzenie na wyznaczone
wizyty kontrolne jest podstawowym
warunkiem skuteczności leczenia. Należy
pacjenta ostrzec, że kontynuacja opisanego
wcześniej zachowania spowoduje, że lekarz
odstąpi od leczenia pacjenta. Następnie,
umieszczamy w dokumentacji medycznej
zapis, że pacjent został poinformowany
o tym, że jego zachowanie (tu dokładnie
opisujemy jego szczegóły) może zniweczyć
proces leczenia, jest dla nas nieakceptowalne
oraz wskazujemy, że uprzedziliśmy
pacjenta, że kontynuacja opisanej powyżej
postawy spowoduje odstąpienie od leczenia
pacjenta.
W sytuacji, gdy ostrzeżenie nie wywoła
zmiany zachowania uprzedzonego już
o możliwych konsekwencjach pacjenta,
wówczas mamy prawo odstąpić od jego dalszego leczenia, informując jednocześnie
o innych możliwościach uzyskania danego
świadczenia zdrowotnego. Oczywiście,
powyższe wpisujemy do dokumentacji medycznej.
Należy w tym miejscu poczynić istotne
zastrzeżenie – lekarz nie może skorzystać
z prawa odmowy bądź odstąpienia od leczenia
w sytuacjach, gdy takie zachowanie
mogłoby „spowodować niebezpieczeństwo
utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub
ciężkiego rozstroju zdrowia” (art. 30 Ustawy
z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza
i lekarza dentysty).
Powrót do poruszanego już przeze mnie
w przeszłości tematu odmowy i odstąpienia
od leczenia został niejako wymuszony przez
pojawiające się ostatnio coraz częściej problemy,
związane, mówiąc ogólnie, z relacjami
pomiędzy lekarzem a pacjentem, w tym
także osobami trzecimi, które pacjentowi
towarzyszą. Warto zatem odświeżyć sobie kilka ważnych informacji, pozwalających
na właściwe, pod względem formalnoprawnym,
wykorzystanie uprawnienia lekarza
do tego, aby w pewnych sytuacjach pacjenta
nie leczyć.
Należy, na początek wskazać, że prawo
do odmowy leczenia lub odstąpienia od leczenia
przyznają lekarzowi zapisy Ustawy
z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza
i lekarza dentysty (w dalszej części tekstu,
będę posługiwać się słowem: „Ustawa”) –
mówi o tym art. 38. Powyższą możliwość
dopuszcza także Kodeks Etyki Lekarskiej,
który w art. 7 precyzuje: „w szczególnie
uzasadnionych wypadkach lekarz może nie
podjąć się lub odstąpić od sprawowania
opieki nad pacjentem, z wyjątkiem przypadków,
gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby
zagrażać życiu lub spowodować znaczne
pogorszenie stanu zdrowia pacjenta w krótkim
czasie. Nie podejmując albo odstępując
od sprawowania opieki nad pacjentem
lekarz wskazuje pacjentowi inną możliwość
uzyskania pomocy lekarskiej”.
Zgodnie z brzmieniem zapisów Ustawy,
lekarz nie może odmówić leczenia czy
od niego odstąpić w sytuacji, gdy zwłoka
w udzieleniu pomocy medycznej byłaby dla
pacjenta na tyle groźna, że mogłaby spowodować
niebezpieczeństwo utraty życia,
ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego
rozstroju zdrowia.
„Stwierdzenie, że nie występuje przypadek
niecierpiący zwłoki w rozumieniu
komentowanego przepisu, oznacza, że
lekarz przed odmową podjęcia się lub
kontynuacji leczenia powinien co najmniej
przeprowadzić wywiad, obejrzeć i ewentualnie
zbadać pacjenta. Dotyczy to zwłaszcza
sytuacji, gdy sam pacjent lub członek jego rodziny domaga się zbadania przez
lekarza albo gdy lekarz sam podejmie podejrzenie
na podstawie obserwacji własnej
pacjenta, że może wchodzić w grę przypadek
niecierpiący zwłoki” .(patrz: E. Zielińska,
B. Namysłowska-Gabrysiak [w:] E.
Barcikowska-Szydło, A. Dąbek, R. Kubiak,
K. Majcher, M. Malczewska, K. Sakowski,
K. Syroka-Marczewska, E. Zielińska, B. Namysłowska-
Gabrysiak, Ustawa o zawodach
lekarza i lekarza dentysty. Komentarz, wyd.
III, Warszawa 2022, art. 38.).
Należy w tym miejscu podkreślić rozróżnienie
pomiędzy „odmową leczenia”
a „odstąpieniem od leczenia”. Skutek każdej
z powyższych opcji zasadniczo posiada
wspólny mianownik. Jednak należy tutaj
wskazać na pewne różnice formalne. Odmawiamy
leczenia pacjenta, wobec którego
nie rozpoczęliśmy jeszcze procesu terapeutycznego
– co ważne, może to być także
nasz „stary” pacjent, ale który pojawia się
w gabinecie z nowym problemem zdrowotnym.
Odstępujemy zaś od leczenia takiego
pacjenta, którego terapię już prowadzimy.
Zgodnie z zapisami Ustawy: „w przypadku
odstąpienia od leczenia, lekarz ma
obowiązek dostatecznie wcześnie uprzedzić
o tym pacjenta lub jego przedstawiciela
ustawowego bądź opiekuna faktycznego
i wskazać realne możliwości uzyskania tego
świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie
leczniczym.”
Ważną informacją, wypływającą z przywołanego
przepisu jest nakaz uprzedzenia
pacjenta o zamiarze lekarza, aby odstąpić
od leczenia. Uzasadnieniem istnienia takiego obowiązku, jest uniknięcie sytuacji, w której
pacjent będzie zaskoczony decyzją lekarza
o odstąpieniu od leczenia oraz z jednej strony:
zabezpieczenie mu czasu niezbędnego
do wyszukania innego lekarza, a z drugiej
strony: stworzenie możliwości np. korekty
swojego zachowania – jeśli to ono jest przyczyną
powyższej decyzji lekarza.
Odstępując od leczenia, aby pozostać
w zgodzie z zapisami Ustawy, wskazujemy
pacjentowi realne możliwości otrzymania
świadczenia zdrowotnego w innym
miejscu. Mając na uwadze realia systemu
opieki zdrowotnej w Polsce, powyższe zobowiązanie
należy uznać za trudne do spełnienia.
Ustawodawca zakłada bowiem, że
lekarz nie tylko będzie posiadał aktualną
wiedzę, dotyczącą tego kto i gdzie udziela
określonych świadczeń zdrowotnych, ale
będzie także świadomy tego, gdzie określone
świadczenie zdrowotne, pacjent będzie
mógł uzyskać w ramach Narodowego Funduszu
Zdrowia.
Zgodnie z wymogami, zawartymi w Ustawie,
w przypadku odstąpienia od leczenia
lekarz ma obowiązek uzasadnić i odnotować
ten fakt w dokumentacji medycznej. Powyższy
wymóg jest o tyle istotny, że pozwala
na weryfikację tego, czy powody, którymi
kierował się lekarz odstępując od leczenia
pacjenta, były na tyle obiektywnie istotne,
że uzasadniały ten radykalny krok. Celem
tego zapisu jest wyeliminowanie dowolności
oraz ewentualnego nadużycia w stosowaniu
prawa do odstąpienia od leczenia.
Dla lekarzy zatrudnionych na podstawie
stosunku pracy (umowa o pracę) oraz wykonujących
zawód w ramach służby Ustawa
przewiduje dwa dodatkowe wymogi, które
należy spełnić, aby można skorzystać z prawa
do odstąpienia od leczenia pacjenta.
Zgodnie z treścią art. 38 ust. 3 Ustawy
– jeżeli lekarz wykonuje swój zawód na podstawie
stosunku pracy lub w ramach służby,
może nie podjąć lub odstąpić od leczenia,
jeżeli istnieją poważne ku temu powody, po
uzyskaniu zgody swojego przełożonego.
Dodatkowe kryteria, które muszą zostać
w tym przypadku spełnione, aby odstąpienie
od leczenia było zgodne z przepisami
prawa stanowią: poważne powody (uzasadniające
odstąpienie od leczenia) oraz zgoda
wydana przez przełożonego lekarza chcącego
odstąpić od leczenia pacjenta.
W tym miejscu warto nawiązać do przywołanego
na początku niniejszego tekstu
art. 7 Kodeksu Etyki Lekarskiej, który
zezwalając na odstąpienie od leczenia,
posługuje się pojęciem „szczególnie uzasadnionych
wypadków” uzasadniających
odstąpienie od leczenia.
Zarówno Ustawa o zawodach lekarza
i lekarza dentysty nie definiuje „poważnych
powodów” jak również nie czyni tego w odniesieniu
do „szczególnie uzasadnionych
wypadków” Kodeks Etyki Lekarskiej. Uznaje
się, że pojmowanie obydwu tych pojęć powinno
być tożsame.
Logicznie rzecz ujmując, należy rozumieć,
że definicją powyższą objęte będą
przyczyny, które są na tyle doniosłe, że
obiektywnie czynią racjonalną decyzję lekarza
o rezygnacji z leczenia pacjenta.
Jako „poważne przyczyny” lub „szczególnie
uzasadnione przypadki”, gdy odstąpienie
od leczenia (lub jego niepodjęcie)
jest obiektywnie uzasadnione uznaje się,
przykładowo: „obraźliwe zachowanie się
wobec lekarza, chroniczne niestosowanie
się do zaleceń lekarza niweczące proces
leczenia, złośliwe uchylanie się od uiszczenia
umówionego honorarium. Odstąpienie
mogą też uzasadniać przyczyny leżące po
stronie lekarza (np. jego stan wyczerpania zmęczenie, dramatyczna sytuacja życiowa,
w jakiej znalazł się on sam lub osoba mu
bliska, zmiana miejsca zamieszkania; zob.
A. Gubiński, Komentarz..., s. 75). Odmowa
leczenia może być też uzasadniona zachowaniem
się osób trzecich, np. agresją okazywaną
lekarzowi przez rodzinę pacjenta.
Przyczyny te mogą leżeć również po obu
stronach relacji lekarz – pacjent i wynikać
np. z utraty wzajemnego zaufania wskutek
konfliktu. Powodem odstąpienia od kontynuacji
leczenia może być też przekonanie
lekarza, że posiadana przez niego wiedza
i umiejętności nie są wystarczające do zapewnienia
pacjentowi skutecznej pomocy
lekarskiej albo że biorąc pod uwagę stan
pacjenta, wyczerpał już wszystkie dostępne
mu możliwości lecznicze.” (E. Zielińska
„Ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty
(…)” op.cit.)
W tym miejscu należy podkreślić, że zarówno
odmowa leczenia jak i odstąpienie od
leczenia nie może być uzasadnione przesłankami
o charakterze dyskryminującym.
Przypomnijmy, że zgodnie z art. 3 Kodeksu
Etyki Lekarskiej „lekarz wypełnia swoje
obowiązki z poszanowaniem człowieka bez
względu na wiek, płeć, rasę, wyposażenie
genetyczne, narodowość, wyznanie, przynależność
społeczną, sytuację materialną,
poglądy polityczne, orientację seksualną lub
inne uwarunkowania.”
W kontekście „uzyskania zgody przełożonego”
– na odmowę leczenia lub odstąpienie
od leczenia, należy wskazać,
że Ustawa pozostaje tutaj na dość dużym poziomie ogólności, nie konkretyzując bliżej
osoby „przełożonego”. Należy zatem uznać,
że w warunkach szpitalnych przełożonym,
władnym do wydania zgody na odstąpienie
od leczenia lub odmowę leczenia będzie
zarówno lekarz kierujący oddziałem jak również
np. dyrektor bądź jego zastępca. Warto
w tym miejscu poczynić istotne zastrzeżenie:
zgoda przełożonego musi być wydana
PRZED samą czynnością odmowy leczenia
lub odstąpienia od leczenia. Dla bezpieczeństwa
prawnego lekarza, który planuje
odmówić leczenia bądź od niego odstąpić
ważne jest, aby zgodę taką uzyskał w formie
pisemnej.
Podsumowując pamiętajmy, że odmowa
leczenia lub odstąpienie od leczenia pacjenta
jest prawem lekarza. Nie jest to jednak
uprawnienie, z którego można skorzystać
w każdej sytuacji. Ustawa o zawodach lekarza
i lekarza dentysty wskazuje na obowiązek
udzielenia pomocy lekarskiej zawsze
wtedy, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby
spowodować niebezpieczeństwo utraty życia,
ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego
rozstroju zdrowia. Z powyższego wynika
praktyczny, ważny wniosek. Jeśli chcemy
odmówić leczenia pacjenta czy odstąpić od
leczenia już przez nas rozpoczętego, zbadajmy
pacjenta, przeprowadźmy wywiad,
aby upewnić się, że pacjent nie znajduje
się w poważnym niebezpieczeństwie. Warto
o tym pamiętać dla bezpieczeństwa pacjenta
oraz naszego.