Zanim przejdę
do opinii bardziej gorzkich
oddam „cesarzowi co cesarskie”. XVI Nadzwyczajny
Krajowy Zjazd Lekarzy, który
zgodnie z uchwałą Naczelnej Rady Lekarskiej
odbył się w Łodzi, zorganizowany był od
strony logistycznej dobrze. Połączony został
z obchodami 35-lecia Odrodzonego Samorządu
Lekarskiego; jego kulminacją była uroczysta
gala, która odbyła się w łódzkim EC1
a zwieńczona została kameralnym koncertem
„Queen Symfonicznie”. Baza noclegowa dla
Delegatów, Konwent Prezesów w Łódzkiej
Izbie Lekarskiej, techniczna organizacja Zjazdu,
oprawa i logistyka, właściwa – z wyjątkiem
elektronicznych urządzeń do głosowań, które
pierwszego, piątkowego dnia zgromadzenia
zawieszały się regularnie i systemowo, doprowadzając
do wielu napięć i nieporozumień.
Niepotrzebnie. W sobotę działały już lepiej.
Pochwalić również należy Doktora Klaudiusza
Komora, wiceprezesa NRL, wybranego
na Przewodniczącego Zjazdu, który w sprawny
i transparentny sposób przeprowadził obrady.
I, pomimo licznych przeszukiwań zasobów
na twardym dysku w mojej głowie, na tym muszę
pochwały zakończyć. A, przepraszam, raz
jeszcze z moich ust na forum wybrzmiała publiczna
pochwała i słowa uznania dla prezesa
NRL, Doktora Łukasza Jankowskiego, który
zaapelował o niezamykanie dyskusji, o co sekundę
wcześniej rozgorzała potężna awantura
zjazdowa. Zachował się zatem – podkreśliłem
– jak mąż stanu, a tego oczekuje się właśnie
od prezesa.
Ale od początku
– a o tym za chwilę. Gros,
a jak pokazały głosowania, zdecydowana
większość Delegatów już na początku Zjazdu
Nadzwyczajnego odniosła wrażenie, graniczące
niemal z pewnością, że pewna grupa działaczy
będąca obecnie u władzy przyjechała
do Łodzi z „gotowcami” regulaminu wyborów,
regulaminów komisji wyborczych i Kodeksu
Etyki Lekarskiej, aby zrobić z Delegatów bezmyślne
maszynki do głosowania.
W skrócie:
dajemy wam, według nas, własny
i korzystny dla nas produkt, a wy bez żadnej
refleksji, dyskusji, debaty, rozmów, uwag
i opinii podniesiecie ręce i go przegłosujecie.
Najlepiej jeszcze skracając Zjazd z trzech dni
do kilku godzin, gdyż – jak kuluarowo słyszano
– powstał taki plan.
Aby zrealizować
ten cel, wysłano do boju
(a może sami się wysłali?) pretorian, którzy już
teraz zapisali się w historii samorządu, niestety
czarnej i autorytarnej, jako wybitne przykłady
antydemokracji. Otóż już w piątek, na samym
początku części roboczej Zjazdu, gdy dopiero
co przeszliśmy do punktu związanego z wyborami
i regulaminami wyborów oraz komisji wyborczych,
i to przed jakąkolwiek zaplanowaną
na Zjeździe dyskusją (osobny punkt Zjazdu),
Delegat a jednocześnie prezes jednej z największych
izb lekarskich północnej Polski złożył
wniosek formalny o zakończenie dyskusji
przed jakąkolwiek dyskusją. Nie w trakcie, nie
w połowie tylko przed. Nastała ciężka konsternacja,
najpierw krótka wymowna cisza, potem
wrzawa i okrzyki: hańba, hańba! Na twarzach,
w zasadzie większości Delegatów, co widać
było wyraźnie, zarysowało się pytanie: „po co
my tu w ogóle na trzy dni przyjechaliśmy? Prawie
450 lekarzy i lekarzy dentystów z całego
kraju? Czy ktoś z nas robi działaczy umysłowo
niepełnosprawnych? Czy może ktoś nas obraża?”
Szybka mobilizacja. Głosowanie. I Zjazd,
w całej swej mądrości, oczywiście miażdżącą
większością głosów odrzucił ten kuriozalny
wniosek. I znowu konsternacja – teraz po drugiej
stronie.
Czy tak
powinna wyglądać praca zjazdowej
Komisji Uchwał i Wniosków? Bez refleksji
i bez, nawet, chęci pochylenia się nad propozycjami?
Wyraźnie było to widać drugiego
dnia Zjazdu, gdzie procedowano nowy Kodeks
Etyki Lekarskiej. Zgłoszono aż 53 poprawki.
Komisja znowu zdecydowaną większość
zarekomendowała negatywnie. Zjazd nie dał
się jednak nabrać, większość poprawek przyjęto,
tworząc sensowny dokument.
O ostatnim
przedzjazdowym posiedzeniu
NRL i zerwaniu jego kworum w połowie trwania,
opowiem już Państwu niebawem, w następnym
„Słowie”.
Czy idąc
za Shakespear’em „źle się dzieje
w państwie duńskim?”, odpowiedź jest słodko
gorzka. Z naciskiem na gorzka.
Z koleżeńskim pozdrowieniem,
Wojciech Kaatz
Z dużą satysfakcją oddaję w Państwa
ręce najnowsze wydanie naszego Meritum,
w którym poruszamy kluczowe kwestie
związane z 16. Nadzwyczajnym Krajowym
Zjazdem Lekarzy, który odbył się w Łodzi
w dniach 16-18 maja 2024 r. i poświęcony
był nowelizacji Kodeksu Etyki Lekarskiej
oraz Regulaminowi Wyborów Samorządu
Lekarskiego. Ostatnia nowelizacja KEL
miała miejsce w Toruniu w 2003 r. Od tego
czasu zmieniło się bardzo wiele w praktyce
lekarskiej, zmieniła się wiedza oraz
możliwości terapeutyczne. Pojawiły się też
nowe problemy do rozwiązania. Nawiązują
do tego teksty niniejszego numeru.
Jednym z tematów było zagadnienie
uporczywej terapii. Współczesna medycyna
stoi przed wieloma wyzwaniami, a jednym
z nich jest umiejętność znalezienia równowagi
pomiędzy troską o życie pacjenta
a poszanowaniem jego godności, komfortu
czy światopoglądu. Uporczywa terapia, czyli
leczenie podtrzymujące życie mimo braku
realnych szans na poprawę stanu zdrowia
pacjenta, często prowadzi do niepotrzebnego
cierpienia.
Dlatego bulwersujące są doniesienia
o aresztowaniu! lekarza anestezjologa,
który zaprzestał uporczywej terapii u pacjenta,
który nie rokował szans na przeżycie.
W dodatku wg doniesień prasowych
lekarz ten został zgłoszony do prokuratury
przez innego lekarza mimo, że wszelkie
fachowe opinie stwierdzają, że postąpił on
prawidłowo.
Konieczne jest, abyśmy jako środowisko
medyczne zrozumieli, że w pewnych sytuacjach
dalsze prowadzenie takiej terapii
nie tylko nie przynosi korzyści, ale wręcz
szkodzi pacjentowi niezależnie od światopoglądu.
Dlatego musimy wprowadzić jasne
zasady i procedury, które umożliwią podejmowanie
decyzji o zaprzestaniu uporczywej
terapii. Decyzje te powinny być podejmowane
w oparciu o najlepszą wiedzę medyczną,
z poszanowaniem woli pacjenta oraz we
współpracy z jego rodziną.
Pani Minister Zdrowia Izabela Leszczyna
w swoim wystąpieniu na KZL obiecała nam
wprowadzenie systemu no-fault. Trzymamy
za słowo!
Bez tego biorąc pod uwagę restrykcyjne
prawo traktujące lekarzy jak przestępców,
nie możemy liczyć na poświęcenie lekarzy
i ich rodzin, gdyż obecne prawo za błędy
rodziców lekarzy karze także ich dzieci. Jest
to dla mnie chore!
Wiem, to brzmi okrutnie, ale lekarze są ludźmi;
dlaczego jedni mają poświęcać się wbrew
zdrowemu rozsądkowi, w imię wyższych idei,
kiedy władze i pacjenci nie doceniają tego
i liczą na to, że zawsze można zrzucić odpowiedzialność
na lekarza, który mimo starań
staje się ofiarą chorego systemu.
W obecnym numerze zgodnie z ustaleniami
poczynionymi z Radą Programową
Meritum oraz ORL drukujemy spis treści
ostatniego numeru w wersji elektronicznej
oraz artykuł „Wspomnienie o dr. Bohdanie
Dowborze”.
Jeśli ktoś z czytelników chciałby zabrać
głos w tej sprawie zapraszam na łamy „Meritum”.
Pewnie się Państwo zastanawiacie czym
takim wsławił się dr Dariusz Kutela, że właśnie
jego nazwisko w tytule mojego artykułu
się znalazło. Otóż, aby ktoś personalnie
znalazł się w tytule artykułu musi dokonać
jakiegoś niecodziennego czynu, musi się
czymś wyróżnić z większego grona.
No to od początku.
W dniach 17-18.05 2024 roku odbył się XVI
Nadzwyczajny Zjazd Lekarzy. Został zwołany
w trzech celach: ustalenie nowego Regulaminu
wyborów, nowego Regulaminu Komisji Wyborczych
i nowego Kodeksu Etyki Lekarza. Projekty
opracowane przez odpowiednie zespoły
były wprawdzie rozesłane wcześniej do delegatów,
ale podlegając ciągłym modyfikacjom
swój ostateczny kształt uzyskały kilkanaście dni
przed Zjazdem. Nie ma co ukrywać, że większość
nadsyłanych przez delegatów poprawek
w ostatecznym projekcie nie została uwzględniona,
a ich treść nie była przedstawiona innym
delegatom. Przyjeżdżając więc na Zjazd
nie wiedzieliśmy, kto jakie poprawki zgłosił,
czy zostały uwzględnione, nie przekazano ich
też do zjazdowej Komisji Uchwał i Wniosków,
aby przedstawiła je Zjazdowi. Doprowadziło to
do sytuacji, że na samym Zjeździe do Komisji
wpłynęło kolejnych kilkadziesiąt propozycji poprawek.
Zapytacie Państwo jaka w tym rola dr Kuteli?
Już wyjaśniam.
Po rozpoczęciu obrad dr Jacek Kotuła, Przewodniczący
Krajowej Komisji Wyborczej, przedstawił
projekt nowego Regulaminu Wyborów.
Po ogłoszeniu przez Przewodniczącego Zjazdu,
dyskusji nad tym projektem, wystąpił dr Dariusz
Kutela i zgłosił wniosek formalny o przyjęcie
projektu bez dyskusji.
Dla wyjaśnienia: wniosek taki musi być
przegłosowany natychmiast, a jego przyjęcie
spowodowałoby sytuację, że delegaci nie
mogą dyskutować nad przedłożonym projektem.
Prawdą jest, że zgłoszone poprawki
będą przedstawione przez Komisję Uchwał
i Wniosków (KUiW), ale w takim trybie na temat
zgłoszonej poprawki może wypowiedzieć
się tylko przedstawiciel KUiW i wnioskodawca.
Nikt z sali, z grona Delegatów nie może zabrać
głosu, skomentować tekstu poprawki czy zadać
pytania. Czyli zwołano w jedno miejsce prawie
pięciuset lekarzy z całej Polski tylko po to, aby
grzecznie, bez dyskusji podnieśli rękę. Ta czysta
kpina z Naszego Samorządu i demokracji
wywołała huragan sprzeciwów poparty okrzykami
„hańba”. W efekcie zgromadzenie odrzuciło ten haniebny wniosek a dyskusja stała się
faktem.
Trzeba zdać sobie sprawę, że dr Kutela nie
wystąpił z tą propozycją jako swoją własną, jednoosobową.
Jako Prezes jednej z największych
Izb, Gdańskiej Izby Lekarskiej, jest przedstawicielem
kilku tysięcy lekarzy i lekarzy dentystów.
Ale przede wszystkim wystąpił jako przedstawiciel
grupy, która sama nazywa siebie „Samorządem
Przyszłości”, a na której czele stoi Pan
Prezes Łukasz Jankowski.
W tym miejscu trzeba się zastanowić jaki
był cel tego postępowania. Co takiego chciano
osiągnąć i jakie zapisy w projekcie były tak ważne,
by dopuścić się takiego, nie bójmy się tego
nazwać po imieniu, bezczelnego i haniebnego
zamachu na samorządność lekarzy.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych zapisów,
który wzbudził gorącą dyskusję, było
zniesienie parytetów dla Delegatur w wyborach
do Okręgowych Rad Lekarskich. Czyli de facto
doprowadzenie do sytuacji, że w Okręgowej
Radzie zasiądą tylko przedstawiciele regionu
centralnego, stolicy województwa czy dużych
miast, często akademickich. Przedstawiciele
regionów peryferyjnych byliby zupełnie odcięci
od władz okręgowych, nie zorientowani w pracy
Rady, a Rada bez wiedzy o problemach małych
ośrodków. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że
inne problemy mają pracownicy uczelni, inne
lekarze dużych szpitali, a jeszcze inne lekarze
pracujący w małych, wiejskich placówkach.
Inne pracownicy, inne właściciele placówek
medycznych. W proponowanej sytuacji dokonałaby
się stopniowa centralizacja władzy i całkowite
marginalizowanie lekarzy mieszkających
na peryferiach Okręgowej Izby. Była kolejna
próba ograniczenia i marginalizacji Samorządu
przez tych, „którzy wiedzą lepiej”. Tłumaczenie,
że to nie był zamach na Delegatury było kpiną
ze zdolności delegatów do logicznego myślenia
i zwykłym eufemizmem. Delegatury same by
zniknęły z mapy naszych placówek jako nieistotne,
niezorientowane i nie mające nic do gadania.
Czyli do płacenia składek to wszyscy, ale
do rządzenia, to tylko my. Dzięki kilkugodzinnej
dyskusji zjazdowej udało się przedstawić
wszystkie wady tego pomysłu, a rozsądek i demokracja
wygrały. Zjazd swą decyzją przywrócił
do Regulaminu parytety dla Delegatur.
Innym kontrowersyjnym zapisem była propozycja
dopuszczająca wybory w II turze tylko
w postaci wyborów elektronicznych. Czyli
jeśli w regionie, mimo możliwości głosowania
osobistego, korespondencyjnego i elektronicznego,
nie odbędą się wybory z powodu małej
frekwencji, druga tura będzie możliwa tylko jako
głosowanie elektroniczne. Wydaje się to karkołomnym
pomysłem, bo jak utrudnienie głosowania
poprawi frekwencję? Nie widać tu logiki, gdy
przy problemach z ilością głosujących pozbawia
się ich możliwości głosowania we wszystkich
trzech formach. Według wielu delegatów,
doprowadzi to do wykluczenia części członków
zgromadzenia wyborczego, lekarzy którzy nie
będą potrafili, albo nie będą mogli skorzystać
z takiego sposobu głosowania.
Głównym argumentem za głosowaniem
tylko elektronicznym w II turze były koszty głosowania
korespondencyjnego. No cóż, koszty
będą jeszcze niższe, gdy zrezygnujemy z wyborów
w ogóle a całą władzę oddamy komuś
„kto wie lepiej”. Niestety te pozamerytoryczne
argumenty przekonały większość zjazdową
i propozycja tylko głosowania elektronicznego
pozostała w Regulaminie.
Trzecią bardzo ważną sprawą była propozycja
zmian w regulaminie wyborów Sędziów
i Zastępców Rzecznika Odpowiedzialności
Zawodowej. Do tej pory ustępujący Rzecznik
i Przewodniczący Sądu mieli prawo zgłosić
kandydatów do nowego składu maksymalnie
w zakresie 50% tego składu z lekarzy nie będących
delegatami na Zjazd. W nowej formie zaproponowano
by to prawo rozszerzyć do 100%
składu tych organów. Doprowadziłoby to do sytuacji,
gdzie cały skład biur Rzecznika i Sądu
mógłby być złożony z lekarzy wskazanych przez
ustępujące władze, nie będących delegatami
na Zjazd. Ta propozycja mogłaby doprowadzić,
że zasiadaliby w tych organach tylko lekarze
nominowani, nie poddani procesowi wyborczemu
w okręgach. Czyli znowu ograniczenie demokracji
w Samorządzie i wzmocnienie władzy
tych, „którzy wiedzą lepiej”. Z niedawnej historii
doskonale wiemy, co znaczy niezależny wymiar
sprawiedliwości. W swej roztropności Zjazd taki
projekt odrzucił.
Pozjazdowe reminiscencje wzbudziły we
mnie wspomnienia zamierzchłych czasów, których
duża część członków „samorządu przyszłości”
najzwyczajniej nie pamięta. Czasy, gdy w tajemnicy, w zaciszu domowym, zaczytywaliśmy
się powieścią Georgea Orwella „Folwark
zwierzęcy”. Niestety, najczęściej cytowane powiedzenie
„równi i równiejsi” znowu zaczyna
mieć realne znaczenie. Znowu ONI chcą wiedzieć
lepiej, co jest dobre dla NAS. To smutna
refleksja, bo 30 lat robiliśmy wszystko by tamta
rzeczywistość nigdy nie wróciła, by następne
pokolenia czytały tę powieść z takim samym
zadziwieniem jak patrzą na kartki na mięso czy
oglądają film „Miś”.
W obecnej sytuacji istnieje
realne ryzyko, że jeśli nie będziemy czujni, jeśli
odpuścimy, to ta rzeczywistość wróci. W swoim
poprzednim artykule „Przyszłość czyli przeszłość”
(Meritum 04/2023) pisałam, że ta gloryfikowana
przyszłość jakoś dziwnie upodabnia
się do przeszłości. Ostatni Zjazd niestety pogłębił
to wrażenie. Rzadko to mówię, ale w tej
sytuacji wolałabym jednak nie mieć racji.
Podczas ostatniego 16. Nadzwyczajnego
Krajowego Zjazdu Lekarzy uchwalono
nowelizację Kodeksu Etyki Lekarskiej,
która wprowadza nowe zapisy dotyczące
wykorzystania sztucznej inteligencji (SI) w
medycynie. Nowe regulacje mają na celu
zapewnienie, że rozwój technologiczny
idzie w parze z etycznymi standardami,
które są fundamentem praktyki lekarskiej.
Włączenie SI do Kodeksu Etyki Lekarskiej
otwiera nowy rozdział w funkcjonowaniu
środowiska lekarskiego, wywołując szereg
istotnych zmian i wyzwań.
Sztuczna inteligencja znajduje coraz szersze
zastosowanie w medycynie, od diagnozowania
chorób po personalizowane terapie. Systemy SI
mogą analizować ogromne ilości danych medycznych
w krótkim czasie, co umożliwia szybsze
i bardziej precyzyjne wykrywanie schorzeń.
Przykładem może być zastosowanie algorytmów
w diagnostyce obrazowej, gdzie SI wspomaga
radiologów w wykrywaniu wczesnych
stadiów nowotworów czy zmian patologicznych
w tkankach.
Wprowadzenie SI do praktyki medycznej nie
tylko zwiększa efektywność pracy lekarzy, ale
również może prowadzić do poprawy wyników
leczenia pacjentów. Dzięki analizie dużych zbiorów
danych, SI jest w stanie wskazać najbardziej
skuteczne metody leczenia dla poszczególnych
pacjentów, co jest kluczowe w dobie
medycyny spersonalizowanej.
Nowelizacja Kodeksu Etyki Lekarskiej
podkreśla konieczność zachowania wysokich
standardów etycznych przy korzystaniu
z technologii SI. Lekarze muszą pamiętać, że
odpowiedzialność za decyzje terapeutyczne
nie może być przenoszona na systemy komputerowe.
SI ma służyć jako narzędzie wspomagające,
a nie zastępujące profesjonalny osąd
lekarza. W związku z tym, lekarze powinni być
świadomi ograniczeń technologii oraz możliwości
wystąpienia błędów w analizie danych przez
systemy SI.
W nowelizacji zawarto również zapisy dotyczące
ochrony danych pacjentów. Zastosowanie
SI wiąże się z przetwarzaniem dużych ilości
informacji medycznych, co stwarza ryzyko naruszenia
prywatności. Lekarze muszą zapewnić,
że dane pacjentów są odpowiednio zabezpieczone
i wykorzystywane zgodnie z obowiązującymi
przepisami prawnymi.
Wprowadzenie SI do praktyki medycznej wymaga
także dostosowania edukacji medycznej.
Lekarze muszą być odpowiednio szkoleni, aby
umiejętnie korzystać z technologii SI i interpretować
wyniki przez nie generowane. Oznacza to
konieczność wprowadzenia nowych programów
szkoleniowych i kursów doszkalających, które
przygotują lekarzy do pracy w nowym, technologicznym
środowisku.
Sztuczna inteligencja zmienia również model
współpracy w zespołach medycznych. Wdrożenie
SI wymaga interdyscyplinarnej współpracy
pomiędzy lekarzami, informatykami, a także
specjalistami od ochrony danych. Współpraca
ta jest kluczowa dla skutecznego i bezpiecznego
wykorzystania technologii w medycynie.
Nowelizacja Kodeksu Etyki Lekarskiej wprowadzająca
zapisy dotyczące sztucznej inteligencji
to krok w kierunku przyszłości medycyny,
gdzie technologia i etyka muszą iść w parze. SI
ma ogromny potencjał do poprawy jakości opieki
zdrowotnej, jednak jej wprowadzenie wymaga
świadomego i odpowiedzialnego podejścia.
Lekarze muszą pozostać czujni i dbać o to, aby
nowoczesne technologie były wykorzystywane
zgodnie z najwyższymi standardami etycznymi,
z korzyścią dla pacjentów i całego środowiska
medycznego.
Czy mogłaby to być pozjazdowa rozmowa
o Kodeksie Etyki Lekarskiej? Mogłaby, ale
jak się rozejrzę wokół, to raczej nie jest, mimo
długiej i merytorycznej debaty delegatów. Dlaczego?
Nowe – stare przepisy, mimo wszystko,
poprawiają niewiele, ale tak naprawdę, co niby
miałyby wnieść nadzwyczajnie odmiennego.
Pierwotny spór między frazami „powinien” vel
„ma obowiązek” to nie jest rewolucja normy
etycznej. To może nawet dobrze. Dlatego warto
świętować kompromis różnych punktów widzenia.
Ten moment był szczerze wzruszający.
I będzie miał wielu ojców.
Czy mogłaby zatem poruszyć koleżanki
i kolegów, nie będących działaczami izbowymi,
dyskusja o zasadach głosowania w kolejnych
wyborach lekarskich? Mogłaby, gdyby zainteresowanie
elekcją było wyższe niż kilkanaście
procent. Ułatwienie procesu wyborczego, poprzez
budowę aplikacji elektronicznej, to przecież
tylko wstęp. Ale jaki mocny! Poza kręgiem
rozważań pozostaje wciąż celowość. Slogany
z 1989 roku nie trafiają już do wyborców. Nie
poruszają mas, albo poruszają negatywnie.
Samorząd nie aktywizuje młodych. Krzyżyk
stawiany w telefonie nie zastępuje programu
na przyszłość. Dokąd zatem zmierzamy? Czy
izba to trampolina karier? Co robić, by być skutecznym
w procesie legislacji? Czy samorząd
powinien stawiać na docelową jedność poglądów,
która, jak do tej pory, była, jest i… – zaryzykuję
– będzie, nieosiągalna?
Teatralno-filmowo-wystawienniczy rok rozpocząłem
bardzo intensywnie. W ciągu czterech
miesięcy obejrzałem kilkadziesiąt spektakli,
koncertów, filmów i wernisaży. Jak nigdy
wcześniej czasy są takie, że w głowie może
się zakręcić od propozycji repertuarowych, jakimi
sypią, niczym z rękawa obfitości, placówki
kultury i sztuki. Przy większości postawiłem sobie
plus, mniejszy większy, ale plus zachwytu,
dobrze wydanych pieniędzy, czasu, który warto
było poświęcić, mimo coraz cięższej pracy z pacjentami
i pędu domowych spraw. Starość goni
wszystkich, także najmłodszych. Ten oczywisty
fakt, tak bardzo zaskakuje następne pokolenie,
że niepostrzeżenie zaczyna zachowywać się tak
jak ci, których z taką werwą krytykowali. Czas
– straszny lekarz, każdego wpędzi w chorobę
niepamięci słów, których się wstydzi, zastępując
je nowymi, godnymi uśmiechu wywodami
o zepsutej młodzieży. To mnie zawsze porusza,
gdy „nie pamięta wół, jak cielęciem był”.
W ciągu dwóch lat sprowadziłem pisanie
felietonów do recenzji teatralnych. Nie jest mi
z tym źle. Wybór spektaklu opieram na odczuciu,
że jakaś cząstka inscenizacji dotyka spraw
środowiska lekarskiego. Taki pretekst do podtekstu.
Prawda jest jednak taka, że o każdej
sprawie można opowiadać z poziomu medycyny
i jej organizacji, bo zawsze znajdzie się wspólny
mianownik rozpoznań lub terapii. Najczęściej
biorę na tapetę przedstawienia oglądane przed
chwilą, z programem leżącym na biurku i czekającym
na katalogowy numer. Tak jest najłatwiej.
Świeża pamięć, nowe skojarzenia, porównania
z przeszłością, szybki przegląd podobnych tematów
i scen. Gotowiec. Godzina i tekst może
być wysłany do wydawcy. Zaczynamy?
Teatr Ateneum w Warszawie wywołałem całkiem
niedawno w Gazecie Lekarskiej. Wówczas
z dużą euforią, którą teraz odebrał mi dramat
Hanocha Levina „Wzrusz moje serce”. Publiczności
było po brzegi, ale w mojej percepcji,
porywające recenzje prasowe, niestety legły
w gruzach. Znane nazwiska nie pociągnęły
słabego scenariusza. Łukasz Simlat się zmęczył.
Julia Kijowska, mimo rozdwojenia ról, nie
zbudowała postaci aż do końca, swój fragment
udźwignął jedynie Grzegorz Damięcki. I perkusista.
Walenie w bęben było najbardziej porywające,
ale czy wzruszające?
Weźmy coś innego. „Król Lear” Szekspira
w Narodowym z Janem Englertem. Recenzje
skrajnie złe. Publiczność po brzegi. Owacja.
Spektakl nie tak zły, jak go obsmarowali i nie
tak dobry, żeby wstać. Ale zawsze to lepiej
niż „Wieczór Trzech Króli” na tej samej scenie,
gdzie wszystko było cudne – scenografia, kostiumy,
tekst, gra aktorska i muzyka, a inscenizacja
okazała się katastrofą. Zawiódł znany
reżyser. Zabrakło spoiwa, choć tak świetnie
zaplanowano pojedyncze rozwiązania.
Co zatem wzrusza moje serce w przeddzień
teatralnego lata i po obradach Krajowego
Zjazdu Lekarzy w Łodzi? Naiwna wiara, że autor,
reżyser i aktor nie zawiodą, dając z siebie
wszystko, by było warto wstać lub głosować.
Z aplikacją lub bez. Nie dlatego, że powinienem,
czy mam obowiązek, ale dlatego, że znam
ideę gry, na którą patrzę.
W sobotę 18 maja odbyło się w siedzibie
KPOIL kolejne interdyscyplinarne szkolenie
zorganizowane przez Komisję Doskonalenia
Zawodowego i Kształcenia pt.: „Praktyczne
aspekty leczenia bólu”. Poprowadziła je Pani
Dr Anna Łotowska-Ćwiklewska, specjalistka
anestezjologii i intensywnej terapii, lekarka
hospicjum domowego oraz jedna z trojga lekarzy
w Polsce (i ok. 140 na świecie) z certyfikatem
European Diploma in Pain Medicine
przyznawanym przez European Pain Federation.
Kieruje ona w Białymstoku pierwszą w
Polsce interdyscyplinarną Poradnią Leczenia
Bólu „Nie musi boleć” i od kilku lat szkoli
personel medyczny w zakresie leczenia
bólu.
To był
ważny i jakże potrzebny temat. Bardzo dobra
atmosfera, pełna frekwencja, inspirująca
prelegentka składają się na świetny rezultat
spotkania. Usystematyzowaną wiedzę na
pewno będziemy przekładać na działania w
codzienności lekarskiej. Nie uciekniemy od
cierpienia, ale może nie musi (aż tak) boleć...
W niniejszym artykule proponuję spojrzeć
na proces leczenia jako na proces decydowania.
Lekarze i lekarki decydują o wyborze
sposobu leczenia, zlecają dodatkowe badania,
przepisują leki i tak dalej. Te decyzje, podobnie
jak decyzje profesjonalistów w innych
dziedzinach życia (sędziów, nauczycieli, policjantów),
są oceniane przez ich odbiorców,
czyli – w tym przypadku – pacjentów. Jednym
z ważnych aspektów tej oceny jest sprawiedliwość.
Potocznie często utożsamia się sprawiedliwość
decyzji z tym, na ile jest ona dla
jej odbiorcy korzystna. Widać to wyraźnie
na przykładzie oceny sprawiedliwości wyroku
sądu. Powszechnie zakładamy, że sprawiedliwy
wyrok w naszej własnej sprawie
to taki, którego treść jest dla nas korzystna.
Nawet w sytuacji, w której wiemy, że zawiniliśmy,
będziemy oczekiwać łagodniejszych
sankcji, zaś konsekwencje surowsze, niż te,
których się spodziewaliśmy, często uznajemy
za niesprawiedliwe.
W naukach społecznych, które reprezentuję,
odróżnia się jednak dwa typy czy
raczej dwa wymiary sprawiedliwości: tzw.
sprawiedliwość dystrybutywną (rozdzielczą)
oraz sprawiedliwość proceduralną. Ta
pierwsza odpowiada właśnie naszej ocenie
treści decyzji, przysłowiowo – wielkości kawałka
tortu, który przypadł nam w udziale.
W kontekście podatków kluczowy będzie
poziom opodatkowania – zbyt wysoki uznamy
za niesprawiedliwy. W kontekście leczenia
– za sprawiedliwy uznamy zapewne
dostęp do lekarza oraz kolejnych zasobów
(terapii, badań, sprzętu, szpitala) w rozsądnym
terminie.
Drugi typ sprawiedliwości dotyczy naszej
subiektywnej oceny tego, jak zostaliśmy potraktowani
przez osobę decydującą w naszej
sprawie. Na takie subiektywne poczucie, że
zostaliśmy potraktowani sprawiedliwie, składają
się cztery elementy:
1. głos – poczucie, że mieliśmy okazję
przedstawić własne zdanie w danej sprawie,
nawet jeśli ostatecznie nie zostało ono wzięte
pod uwagę;
2. szacunek – poczucie, że osoba decydująca
w naszej sprawie traktowała nas z godnością. W praktyce może to oznaczać
korzystanie ze zwrotów grzecznościowych,
kontakt wzrokowy i inne społecznie
uznane przejawy wzajemnego szacunku;
3. bezstronność – poczucie, że osoba
decydująca nie kierowała się żadnymi uprzedzeniami,
ale starała się podjąć decyzję
zgodnie z kryteriami obowiązującymi wszystkich;
4. zrozumienie – poczucie, że decyzja jest
dla nas zrozumiała, że wiemy, co mamy dalej
robić 1.
Liczne badania z zakresu psychologii
społecznej i socjologii pokazują jasno, że
ludzie generalnie wolą uzyskiwać korzystne
dla siebie decyzje, ale rozumieją, że nie zawsze
jest to możliwe. Potrafią zaakceptować
nawet niekorzystną dla siebie decyzję, jeżeli
mają poczucie, że jest ona efektem sprawiedliwego
procesu decyzyjnego. Co ciekawe,
w niektórych przypadkach sprawiedliwe
potraktowanie ma dla nas nawet większe
znaczenie, niż ocena sprawiedliwości treści
danej decyzji 2.
Subiektywne poczucie sprawiedliwości –
nawet w obliczu uznawanej za niekorzystną
decyzji – niesie ze sobą liczne pozytywne
skutki. Badania pokazują, że na przykład
osoby zwalniane z pracy są mniej skłonne
procesować się z pracodawcą, jeśli mają
poczucie, że rozumieją powody swego zwolnienia
i zostały potraktowane z szacunkiem.
Potraktowani sprawiedliwie są też bardziej
gotowi do podporządkowania się poleceniom
Policji i orzeczeniom sądów 3.
Sprawiedliwość proceduralna to także
jeden z ważnych powodów, dla których ludzie
lepiej oceniają i silniej akceptują ugody
mediacyjne od rozstrzygnięć sądowych – te
12
3/2024
OKIEM ETYKA Meritum
pierwsze ze swej natury stwarzają im znacznie większe pole do zabrania
głosu i przedstawienia własnego stanowiska.
Sprawiedliwe potraktowanie ma znaczenie dla pacjentów także w kontekście
leczenia. Jasne jest, że każdy człowiek zasługuje na potraktowanie
z szacunkiem; jest to wartość autoteliczna, sama w sobie. Warto jednak
zwrócić uwagę, że badania dokumentują szereg namacalnych korzyści
związanych z traktowaniem pacjentów przez lekarzy z szacunkiem, zrozumiałym
komunikowaniem diagnoz i innych decyzji, bezstronnością i wysłuchaniem
ich zdania.
Po pierwsze, tak potraktowani pacjenci są bardziej skłonni podporządkować
się zaleceniom lekarzy;
Po drugie, poczucie sprawiedliwości u pacjentów ma pozytywny wpływ
na przebieg leczenia – niekiedy niesie więc mierzalne korzyści zdrowotne.
Przykładowo, w jednym z eksperymentów pozytywna reakcja na podanie
placebo u pacjentów leczonych na zespół jelita drażliwego wzrosła z 44%
do 62% gdy lekarz traktował ich „ciepło, z uwagą i zdecydowaniem” 4.
Po trzecie, można założyć (choć nie znam prowadzonych na ten temat
badań), że podobnie jak ma to miejsce w innych obszarach zawodowych,
że pacjenci, którzy zostali – w swoim subiektywnym odczuciu – potraktowani
przez lekarza sprawiedliwie, będą wykazywać większe zrozumienie
dla ewentualnych błędów (rzeczywistych lub jedynie domniemanych) lekarza,
i w związku z tym mniej skłonni do wchodzenia na drogę prawną.
Współcześnie wszyscy jesteśmy coraz silniej wyczuleni na wszelką
arbitralność i brak szacunku ze strony osób lub instytucji podejmujących
decyzje w naszych sprawach. Niekiedy oczekiwania te zdają się iść zbyt
daleko – czasem wszak decyzje trzeba podejmować szybko i nie starcza
czasu na konsultowanie czy wyjaśnianie wszystkiego. Ostatnio mieliśmy
z taką sytuacją do czynienia choćby w dobie pandemii. Jednak to coraz
powszechniejsze oczekiwanie sprawiedliwego traktowania przez wszelkie
zwierzchności (włącznie z rodzicami i nauczycielami...) to prosta konsekwencja
procesu demokratyzacji, jaką nasz kraj przeszedł zaledwie nieco
ponad trzy dekady temu. Poświęcenie chwili uwagi, by swą decyzję wyjaśnić
czy wręcz uzasadnić i wysłuchanie pacjenta na pewno zaprocentują.
Ustawą z 28 lipca 2023 r. o zmianie ustawy
– Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz niektórych
innych ustaw (Dz.U. poz. 1606), zostały
wprowadzone do polskiego systemu prawnego
regulacje, których celem jest zapewnienie
zwiększonej ochrony dzieci przed przemocą
i zapewnienie im właściwej pomocy – w przypadku
skrzywdzenia.
Nowelizacja ta potocznie nazywa się tzw.
„ustawą Kamilka”. Nazwa ta pochodzi od
bulwersującej sprawy ośmioletniego Kamila
z Częstochowy, który został zakatowany
przez partnera jego matki. Zdarzenie to miało
miejsce w 2023 r. Mężczyzna kopał chłopca,
oblewał wrzątkiem oraz sadzał na rozgrzanym
piecu węglowym. Poparzone dziecko
przez pięć dni konało na oczach pozostałych
domowników. Chłopiec trafił do szpitala – jak
się okazało – niestety za późno. Po kilku tygodniach
Kamil zmarł.
Przepisami z 28 lipca 2023 r. dodano
do Ustawy z 13 maja 2016 r. o przeciwdziałaniu
zagrożeniom przestępczością na tle
seksualnym i ochronie małoletnich (t.j.
Dz.U. z 2024 r. poz. 560) – dalej: upz – rozdziału
4b: „Standardy ochrony małoletnich”.
Przepisy, dotyczące standardów ochrony
małoletnich weszły w życie 15 lutego 2024 r.
Mając na uwadze regulację ustawową, w myśl
której podmioty zobowiązane do wprowadzenia
standardów ochrony małoletnich mają
sześciomiesięczny termin na wdrożenie regulacji,
należy wskazać, że czas ten upływa 15
sierpnia 2024 r. Od tej daty, każdy podmiot,
zobowiązany do stosowania standardów, ma
obowiązek wprowadzenia w życie nałożonych
obowiązków oraz procedur.
Zgodnie z zapisami Ustawy o przeciwdziałaniu
zagrożeniom przestępczością
na tle seksualnym i ochronie małoletnich,
zobowiązany do wprowadzenia Standardów
jest m.in. każdy:
1) organ zarządzający placówką medyczną,
do której uczęszczają albo w której przebywają
lub mogą przebywać małoletni;
2) organizator działalności medycznej skierowanej
do małoletnich.
Celem, którym kierował się ustawodawca
było nałożenie obowiązku wdrożenia standardów
ochrony małoletnich na maksymalnie
szeroki krąg podmiotów, których działalność
można uznać za medyczną.
Na mocy wprowadzonych regulacji, obowiązek
wdrożenia Standardów mają m.in.: szpitale, kliniki, centra medyczne, środowiskowe
centra zdrowia psychicznego, niepubliczne
zakłady opieki zdrowotnej, lekarze, lekarze
dentyści, pielęgniarki, położne, fizjoterapeuci,
ratownicy medyczni, opiekunowie medyczni
prowadzący indywidualną praktykę.
Każdy podmiot, który pracuje z dziećmi
zobowiązany jest posiadać ustalone procedury
ochrony małoletnich przed krzywdzeniem.
Procedury te przewidywać muszą
zarówno środki ochrony o charakterze profilaktycznym,
jak również te które są związane
z podjęciem konkretnych działań zaradczych
– np. zawiadomienie organów ścigania oraz
zorganizowanie niezbędnej pomocy krzywdzonym
dzieciom.
Istotnym elementem standardów ochrony
małoletnich są reguły, których celem jest
zapewnienie bezpiecznych relacji między
małoletnim dzieckiem a personelem danego
podmiotu, wskazujące w szczególności zachowania
niedozwolone wobec małoletnich.
Dla przykładu wskazać można następujące
obszary, które powinny zostać uwzględnione
w regułach bezpiecznych relacji pomiędzy
personelem podmiotu leczniczego/placówki
medycznej a dzieckiem: kontakt fizyczny
z dzieckiem, komunikacja werbalna z dzieckiem,
kontakty bezpośrednie i online z dzieckiem
poza placówką, czynności higieniczno-
-pielęgnacyjne, dyscyplinowanie dziecka,
relacje z rodzicami/opiekunami dziecka (patrz:
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, Standardy
ochrony dzieci w placówkach medycznych,
Warszawa 2023, s. 31.).
W standardach ochrony małoletnich powinny
zostać określone:
a) zasady i procedura podejmowania interwencji
w sytuacji podejrzenia krzywdzenia
lub posiadania informacji o krzywdzeniu
małoletniego (art. 22c ust. 1 pkt 2 upz);
b) procedury i osoby odpowiedzialne za
składanie zawiadomień o podejrzeniu
popełnienia przestępstwa na szkodę
małoletniego, zawiadamianie sądu opiekuńczego
oraz w przypadku instytucji,
które posiadają takie uprawnienia, osoby
odpowiedzialne za wszczynanie procedury
„Niebieskiej Karty” (art. 22c ust. 1 pkt
3 upz) osoby odpowiedzialne za przyjmowanie
zgłoszeń o zdarzeniach zagrażających
małoletniemu i udzielenie mu
wsparcia (art. 22c ust. 1 pkt 7 upz).
Procedura podejmowania działań interwencyjnych,
powinna szczegółowo wskazywać
w jaki sposób oraz jakiej osobie/podmiotowi
zgłaszać podejrzenie krzywdzenia
dziecka, a także powinna wskazywać sposób,
w jaki podejmowana jest decyzja o podjęciu
interwencji w przypadku podejrzenia krzywdzenia
dziecka ze strony:
• personelu podmiotu medycznego,
• członków rodziny,
• osób trzecich,
• rówieśników
Procedura powinna wskazać osobę odpowiedzialną
za powiadomienie właściwych
organów i instytucji o podejrzeniu krzywdzenia
dziecka, podejrzeniu popełnienia przestępstwa, czy podejrzeniu przemocy
domowej. Standardy Ochrony Małoletnich
powinny zawierać także:
• wymogi, dotyczące bezpiecznych relacji
między małoletnimi, a w szczególności
zachowania niedozwolone (tj. sytuacje
zagrażające bezpieczeństwu i zdrowiu
własnemu i innych, jakie zachowania są
uważane za agresywne);
• zasady korzystania z urządzeń elektronicznych
z dostępem do sieci Internet;
• procedury ochrony dzieci przed treściami
szkodliwymi i zagrożeniami w sieci Internet
oraz utrwalonymi w innej formie; (zasady
zabezpieczania infrastruktury informatycznej,
z której korzystają dzieci przed nieodpowiednimi
treściami, w sytuacji gdy taka
infrastruktura jest udostępniana dzieciom
przez placówkę medyczną);
• zasady ustalania planu wsparcia małoletniego
po ujawnieniu krzywdzenia
np. spotkania z psychologiem, pedagogiem,
prowadzenie rozmów z rodzicami,
w sytuacji gdy dany podmiot zatrudnia specjalistów
mogących udzielić takiego wsparcia,
zgłoszenie podejrzenia krzywdzenia
do odpowiedniego organu/instytucji, wskazanie
rodzicom/opiekunom miejsc, które
świadczą pomoc specjalistyczną). Warto,
aby w placówce medycznej i u organizatora
działalności medycznej skierowanej do małoletnich
została stworzona lista podmiotów,
które udzielają wsparcia specjalistycznego
i w razie potrzeby mogła zostać przekazana
rodzicom/opiekunom. Podkreślenia wymaga,
że zakres planu wsparcia powinien
wynikać z możliwości placówki medycznej
i organizatora działalności medycznej skierowanej
do małoletnich (cyt. za P. Masłowska,
Standardy ochrony małoletnich w podmiocie
wykonującym działalność leczniczą,
LEX/el. 2024).
W standardach ochrony małoletnich powinien
zostać określony sposób dokumentowania
i zasady przechowywania ujawnionych
lub zgłoszonych incydentów lub zdarzeń zagrażających
dobru małoletniego (art. 22c ust.1 pkt 8 upz). Za dobrą praktykę uznane będzie
wprowadzenie kart interwencji, zawierających:
imię i nazwisko dziecka, dane osoby zgłaszającej
krzywdzenie, opis zgłoszonego rodzaju
krzywdzenia, opis działań podjętych w odpowiedzi
na zgłoszenie.
Standardy Ochrony Małoletnich powinny
przewidywać także zasady ich wdrożenia,
czyli odpowiednie przygotowania pracowników
do stosowania Standardów.
W konsekwencji powyższego, Ustawodawca
nałożył obowiązek wyznaczenia osoby
odpowiedzialnej za przygotowanie personelu
do stosowania standardów. W praktyce oznacza
to, że jeśli zatrudniamy pracowników, powinniśmy
zadbać o przeszkolenie ich z tematyki
objętej wdrożonymi u nas Standardami.
Po przeprowadzeniu szkolenia, pracownicy
powinni złożyć pisemne oświadczenie jego
odbyciu.
Aby wdrożone przez nas Standardy mogły
w pełni funkcjonować, konieczne jest poinformowanie
odbiorców o ich treści. Ustawa przewiduje
pewne minimum – jeśli chodzi o sposób
przekazania tych informacji.
Minimalny zakres udostępniania i informowania
o standardach to:
• udostępnienie na stronie internetowej placówki
medycznej i organizatora działalności
medycznej skierowanej do małoletnich,
• wywieszenie w widocznym miejscu w lokalu
placówki medycznej i organizatora
działalności medycznej skierowanej
do małoletnich.
Przepisy Ustawy nałożyły ponadto obowiązek
przygotowania standardów ochrony małoletnich
w wersji zupełnej oraz skróconej – czyli
tej, przeznaczonej dla małoletnich. Wersja
skrócona powinna zawierać informacje istotne
dla małoletnich, dostosowane do ich wieku,
potrzeb i zdolności percepcji.
Do momentu wejścia w życie nowelizacji
z 28.07.2023 r. istniał obowiązek sprawdzania
danych osoby dopuszczanej do pracy lub
do innej działalności w Rejestrze Sprawców
Przestępstw na Tle Seksualnym z dostępem
ograniczonym.
Od 15.02.2024 r. każda osoba, przed nawiązaniem
z nią stosunku pracy lub przed
dopuszczeniem jej do innej działalności, związanej
z dziećmi musi:
a) zostać zweryfikowana pod kątem, czy
dane osoby są zamieszczone w Rejestrze
z dostępem ograniczonym lub w Rejestrze
osób, w stosunku do których Państwowa
Komisja do spraw przeciwdziałania wykorzystaniu
seksualnemu małoletnich poniżej
lat 15 wydała postanowienie o wpisie w Rejestrze.
Obowiązek sprawdzenia w/w danych
spoczywa na pracodawcy. Po dokonaniu
powyższej weryfikacji, pracodawca utrwala
dane uzyskane z rejestru w formie wydruku
i załącza do akt osobowych pracownika albo
dokumentacji dotyczącej osoby dopuszczonej
do innej działalności;
b) przedłożyć informację z Krajowego Rejestru
Karnego w zakresie przestępstw określonych
w rozdziale XIX (Przestępstwa przeciwko
życiu i zdrowiu) i XXV (Przestępstwa
przeciwko wolności seksualnej i obyczajności),
w art. 189a (handel ludźmi) i 207 (znęcanie
się) Kodeksu karnego – oraz w ustawie
z 29.07.2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii
(t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1939 z późn. zm.) lub
za odpowiadające tym przestępstwom czyny
zabronione określone w przepisach prawa
obcego. Otrzymaną informację pracodawca
dołącza do akt osobowych;
c) przedłożyć informację z rejestru karnego
państwa obywatelstwa (dot. osób posiadających
obywatelstwo innego państwa niż
Rzeczpospolita Polska), uzyskiwaną do celów
działalności zawodowej lub wolontariackiej,
związanej z kontaktami z dziećmi. Jeżeli
prawo państwa nie przewiduje wydawania
informacji do celów działalności zawodowej
lub wolontariackiej, związanej z kontaktami
z dziećmi, przedkłada się informację z rejestru
karnego tego państwa. Otrzymaną informację
pracodawca dołącza do akt osobowych;
d) złożyć oświadczenie o państwie lub
państwach, w których zamieszkiwała w ciągu
ostatnich 20 lat, innych niż Polska i państwo
obywatelstwa, oraz jednocześnie przedłożyć
pracodawcy lub innemu organizatorowi informację
z rejestrów karnych tych państw uzyskiwaną
do celów działalności zawodowej
lub wolontariackiej związanej z kontaktami
z dziećmi. Jeżeli prawo państwa nie przewiduje
wydawania informacji do celów działalności
zawodowej lub wolontariackiej związanej
z kontaktami z dziećmi, przedkłada się
informację z rejestru karnego tego państwa.
Otrzymaną informację pracodawca dołącza
do akt osobowych. Oświadczenie jest składane
pod rygorem odpowiedzialności karnej
za złożenie fałszywego oświadczenia.
Składający oświadczenie jest zobowiązany
do zawarcia w nim klauzuli: „Jestem świadomy
odpowiedzialności karnej za złożenie
fałszywego oświadczenia”;
e) w przypadku gdy prawo państwa, z którego
ma być przedłożona informacja, nie
przewiduje jej sporządzenia lub w danym państwie
nie prowadzi się rejestru karnego, osoba
dopuszczana do pracy lub innej działalności
składa pracodawcy lub innemu organizatorowi
oświadczenie o tym fakcie wraz z oświadczeniem,
że nie była prawomocnie skazana w tym
państwie za czyny zabronione odpowiadające
przestępstwom określonym w rozdziale XIX
i XXV, w art. 189a i art. 207 Kodeksu karnego
oraz w Ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii
oraz nie wydano wobec niej innego orzeczenia,
w którym stwierdzono, iż dopuściła się
takich czynów zabronionych, oraz że nie ma
obowiązku wynikającego z orzeczenia sądu,
innego uprawnionego organu lub ustawy stosowania
się do zakazu zajmowania wszelkich
lub określonych stanowisk, wykonywania
wszelkich lub określonych zawodów albo
działalności, związanych z wychowaniem,
edukacją, wypoczynkiem, leczeniem, świadczeniem
porad psychologicznych, rozwojem
duchowym, uprawianiem sportu lub realizacją
innych zainteresowań przez małoletnich,
lub z opieką nad nimi. Oświadczenie dołącza
do akt osobowych. Oświadczenie składane
jest pod rygorem odpowiedzialności karnej za
złożenie fałszywego oświadczenia. Składający
oświadczenie jest zobowiązany do zawarcia
w nim klauzuli następującej treści: „Jestem
świadomy odpowiedzialności karnej za złożenie
fałszywego oświadczenia”.
Obowiązek wprowadzenia standardów
ochrony małoletnich oraz weryfikacji personelu
w rejestrach kontroluje wójt, burmistrz,
prezydent miasta, starosta oraz marszałek
województwa, w zakresie objętym właściwością
rzeczową i miejscową tych organów.
Podmiotem uprawnionym do kontroli
wykonywania obowiązków wprowadzenia
standardów ochrony małoletnich oraz sprawdzania
zatrudnianych osób w rejestrach jest
również Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia
w zakresie swojej właściwości. W przypadku
stwierdzenia naruszenia wskazanego
obowiązku pracownicy NFZ przeprowadzający
kontrole mają obowiązek niezwłocznego
powiadomienia Policji lub prokuratury.
Omawiane przepisy prawa, przewidują
możliwość orzeczenia kary za niewykonywanie
obowiązków w zakresie wprowadzenia
standardów ochrony małoletnich oraz sprawdzenia
personelu:
• dopuszczenie osoby do pracy lub do innej
działalności (np. staż, praktyki) bez sprawdzenia,
czy dane osoby są zamieszczone w Rejestrze
z dostępem ograniczonym lub w Rejestrze osób, w stosunku do których Państwowa
Komisja do spraw przeciwdziałania wykorzystaniu
seksualnemu małoletnich poniżej lat 15
wydała postanowienie o wpisie w Rejestrze,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności
albo grzywny nie niższej niż 1000 zł;
• dopuszczenie osoby do pracy lub do innej
działalności (np. staż, praktyki) w przypadku
posiadania wiedzy, że dane tej osoby są
zamieszczone w Rejestrze, albo wiedząc, że
dana osoba została prawomocnie skazana za
przestępstwo określone w rozdziale XIX i XXV
k.k., przestępstwo określone w art. 189a i 207
k.k. lub Ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności
albo grzywny nie niższej niż 1000 zł.;
• niewykonanie obowiązku wprowadzenia
standardów ochrony małoletnich
podlega karze grzywny do 250 zł albo
karze nagany. W razie ponownego stwierstwierdzenia
niewykonania obowiązku wprowadzenia
standardów ochrony małoletnich
sprawca podlega karze grzywny nie niższej
niż 1000 zł.;
• dopuszczenie osoby do pracy lub do innej
działalności (np. staż, praktyki) w przypadku
posiadania wiedzy, że osoba ta ma obowiązek
stosowania się do orzeczonego przez sąd
zakazu zajmowania wszelkich lub określonych
stanowisk, wykonywania wszelkich lub określonych
zawodów albo działalności związanych
z wychowaniem, edukacją, leczeniem
małoletnich lub z opieką nad nimi, podlega karze
pozbawienia wolności od trzech miesięcy
do lat pięciu. W razie skazania za wymienione
przestępstwo sąd orzeka środek karny w postaci
świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu
Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy
Postpenitencjarnej. Wysokość tego świadczenia
nie może przekroczyć 30.000 zł.
Wprowadzenie Standardów Ochrony Małoletnich
to kolejny obowiązek prawny, który
obciąża każdy podmiot leczniczy i prowadzącego
praktykę zawodową lekarza – jeśli ze
świadczeń zdrowotnych, udzielanych przez te
podmioty korzystać mogą małoletni. Standardy,
muszą zostać wdrożone do 15 sierpnia 2024 r.
Warto zapamiętać wskazaną powyżej datę,
ponieważ przepisy prawa przewidują zarówno
możliwość kontroli wdrożenia – przez zobowiązane
do tego podmioty – Standardów jak
również prawo do nakładania kar w przypadku
stwierdzonych w tym zakresie uchybień.
Nikt nie pyta o pełnione funkcje czy dział,
szpitalne role zacierają się. W tym zespole liczy
się zaangażowanie i odrobina muzycznego
słuchu, a jedyny podział jaki obowiązuje
to ten na głosy – soprany, alty, tenory i basy
zajmują kolejne miejsca w sali prób, a konkretnie
sali konferencyjnej Wojewódzkiego
Szpitala Zespolonego w Toruniu. Jest piątek,
zbliża się godzina 14, a to oznacza, że za
chwilę rozpocznie się próba amatorskiego
chóru szpitalnego, który w maju kończy dokładnie
rok.
Pomysł, żeby w szpitalu był chór zaświtał
najpierw w głowie Roberta Mielcarka, koordynatora
Oddziału Anestezjologii i Intensywnej
Terapii, w którego życiu muzyka i śpiew
były od zawsze ważne. Medyk gra na gitarze,
śpiewa w kilku zespołach muzycznych. –
Z naszą dyrygentką, Anią Różyńską, prowadzącą
zespoły w różnym wieku znamy się od
dawna, więc gdy pokończyły nam się różne
wspólne, muzyczne projekty, pomyślałem,
czemu nie rozpocząć takiego w moim miejscu
pracy, w szpitalu na Bielanach? Pomyślałem,
że skoro w kultowym serialu „Ostry
dyżur” lekarze łapali oddech w przyszpitalnej
drużynie koszykarskiej to my możemy mieć
chór – śmieje się doktor Robert Mielcarek.
Z pomysłem zawitał do kolegi – koordynatora
hematologii Marcina Rymko, a potem wspólnie
do dyrektorki szpitala, Sylwii Sobczak,
która przyklasnęła pomysłowi, dając zielone
światło do działania. I tak to się zaczęło.
Początkowo miał to być chór lekarek i lekarzy,
ale szybko okazało się, że potrzeby są
znacznie większe i pomysł zmodyfikowano chór jest po prostu szpitalny, otwarty na każdą
chętną osobę.
– Nie trzeba znać nut, nie
trzeba umieć śpiewać, po 25. latach pracy
z zespołami wokalnymi dzieci i dorosłych
wiem, że jesteśmy rozśpiewanym narodem
i tu w szpitalu znajduję tego potwierdzenie –
podkreśla Anna Różyńska, dyrygentka chóru
WSZ w Toruniu, z zawodu skrzypaczka oraz
organistka. Jak się dyryguje w tak zróżnicowanym
zespole? – Nie ma podziałów wszyscy
są po prostu chórzystami, nad którymi
trzymam piecze, a zespół mi ufa i w wielkiej
pokorze i z szacunkiem pochodzi do naszej
pracy. Przyjęcie miałam po przyjacielsku, ze
swojej strony daję z siebie wszystko wyciskają
z chórzystów talenty, które bezwzględnie
mają – zapewnia opiekunka chóru. – Realizują
moje wskazówki związane z emisją głosu
i interpretacją utworów.
Próbkę możliwości szpitalnych chórzystów,
a przede wszystkim panujący w zespole
klimat poznałam dzięki zaproszeniu
na jedną z kwietniowych prób. Pierwsze zaskoczenie
– kilkanaście osób potrafi oddać
dwie piątkowe popołudniowe godziny (sic!),
żeby śpiewać. Drugie to panująca atmosfera.
Czuć, że chórzystki i chórzyści to zgrana
paczka ludzi, znajdująca w spotkaniach radość,
oddech i wspólny muzyczny język.
Żarty i pogaduchy kończą się, gdy dyrygentka
daje sygnał do startu. Próba rozpoczyna
się od rozgrzewki wokalnej – Jesteśmy
niczym „pudła rezonansowe”, które trzeba
pobudzić ćwiczeniami – śmieje się Anna Różyńska,
podkreślając, że rozśpiewka jest tak
samo ważna, jak rozgrzewka przed treningiem
sportowym. Zespół płynnie przechodzi
do części nutowej, zaczynając od meksykańskiego
przeboju „La Cucaracha”. – Nie bójcie
się śpiewać, wolę źle niż nic – dopinguje
dyrygentka, podkreślając przy tym. – Rytm
jest w muzyce podstawą, moi kochani. Tam
są dwie pauzy…
– Uczymy się najpierw w podziale na głosy
–od Anny Różyńskiej dostaję krótką lekcję
muzyki. – W dużym uproszczeniu soprany to
główny głos, najczęściej mają podstawową
linię melodyczną utworu. Soprany siadają
i po prostu umieją zaśpiewać. Alty, basy i tenory
jako głosy poboczne tworzą harmonie
dla głosu głównego, jest im trudniej. Ich linia
melodyczna nie jest oczywista. Największa
frajda zaczyna się, gdy łączymy sekcje
w jedną polifoniczną całość. To jest magia
wielogłosowości.
Żeby ułatwić przygotowanie, każdy z czterech
głosów otrzymuje przed próbą przez
WhatsAppa nagranie do ćwiczeń. Bywa i tak,
że przed występami, sekcje skrzykują się,
żeby ćwiczyć trudniejsze partie. Salą prób
staje się wówczas przyszpitalna kaplica –podobno
akustyka wnętrza idealnie nadaje się
do tego.
Ulubiony repertuar? – Stawiamy na różnorodność
– przekonuje dyrygentka. I wymienia.
– Są polskie standardy „Chodź pomaluj
mój świat” zespołu „2 plus 1”, „Dni, których
nie znamy” Marka Grechuty, wspomniana
La Cucaracha, czy „Kolorowy wiatr” z filmu
„Pocahontas”, „Fly me to the Moon” Franka.
Sinatry. Są też bardzo ambitne utwory, z kanonu
tzw. „medycznego” jak choćby „Will I”
ze znanego musicalu Rent z 1966 r.
Jak wyjaśnia opiekunka chóru musical
zdobył szereg znaczących nagród w tym
Pulizera i jest jednym z pierwszych dramatów
poruszających temat choroby AIDS, narkomanii i nietolerancji. Jej autor, Jonathan
Larson zmarł nagle w dniu premiery. Okazało
się, że był chory na zespół Marfana i zmarł
z powodu tętniaka aorty. Pomimo konsultacji
w dwóch szpitalach nie wykryto u niego
wcześniej tego schorzenia. Jego śmierć rozpoczęła
badania nad tym zespołem chorobowym.
– Rent był jego pierwszym musicalem
– podkreśla Anna Różyńska. – Piosenka
„Will I” jest śpiewana przez osobę z grupy
wsparcia dla nosicieli wirusa HIV. Larson
chodził na spotkania tej grupy, a słowa „czy
utracę godność” były śpiewane przez rzeczywistego
jej uczestnika.
Zwieńczeniem prób są oczywiście występy
przed szpitalną społecznością (choć nie
tylko) – wielkanocne, bożonarodzeniowe z kolędowaniem
czy z okazji szpitalnych wydarzeń
np. wręczenia nagród. To właśnie podczas
jednego z takich występów, siedząca wśród
publiczności lekarka Weronika Wnuk-Lipińska,
kardiolożka z Działu Diagnostyki Kardiologicznej
poczuła, jak ważna w jej życiu była kiedyś
muzyka. – Skończyłam pierwszy stopień
szkoły muzycznej w klasie fletu poprzecznego.
Słysząc chórzystów pomyślałam, że to
coś dla mnie – przyznaje. Na próbę przyszła
z potrzeby oderwania od szpitalnej codzienności.
– Wejścia w inną rolę, niż lekarska – mówi.
Dominika Perszke, psycholożka z Oddziału
Klinicznego Psychiatrii Wieku Podeszłego
jest w chórze, ponieważ jak mówi lubi
być wśród ludzi. – A w tym stadzie czuję się
bardzo dobrze – śmieje się, że dobrze jest
wspólnie, w warunkach szpitalnych robić rzeczy
zupełnie nieszpitalne.
– Fajnie jest czuć, że z tego całego chaosu
dźwięków i osobowości tworzy się wspaniała
harmonia – dodaje Robert Mielcarek. –
To jest też taka inna strona szpitala – nie tylko
ciągły nawał pracy, pacjentów, dyżurów, problemów.
Czuć, że przychodzimy do szpitala
po coś więcej niż tylko do pracy. Przyjaźniej
patrzy się na takie miejsce.