Zdecydowana większość lekarzy pracuje
bardzo rzetelnie i z dużym zaangażowaniem.
Przeciążenie pracą i obowiązkami jest jednak
wszechobecne, a wypalenie zawodowe pojawia
się już u coraz młodszej grupy wiekowej
naszego środowiska. Niektóre statystyki podają
wręcz wprost, że problem ten jest większy
u lekarzy na początku drogi zawodowej
niż u doświadczonych koleżanek i kolegów.
Nasz system opieki zdrowotnej jest ogólnie
bardzo nieefektywny. Wiemy nie od dziś, że
w Polsce brakuje lekarzy – ale tylko w publicznym
systemie ochrony zdrowia.
Praca na NFZ jest z zasady mniej atrakcyjna
z powodu nieskończonej biurokracji,
braku wystarczającej liczby personelu pomocniczego,
konieczności dyżurowania, pracy
w nocy i święta, gorszego finansowania.
Chirurg na oddziale zarabia mniej niż lekarz
w poradni. Mamy bardzo dużo specjalizacji
lekarskich – obecnie ponad 90 + 9 lekarsko-
-dentystycznych.
W systemie ochrony zdrowia pojawiają
się, co rusz, nowe problemy i wyzwania,
a stare pozostają nierozwiązane:
– niekorzystne zmiany w PKD – deprecjonujące
pozycję lekarza,
– przeciągające się oczekiwanie na urealnienie
zmian wycen świadczeń dla lekarzy dentystów pracujących w ramach kontraktów
z NFZ,
– w dalszym ciągu konieczność określania
stopnia refundacji leków – brak automatyzacji
procesu,
– nieaktualne w odniesieniu do otaczającej
rzeczywistości, ale ciągle obowiązujące
przepisy związane z pandemią COVID 19,
– nieuregulowane sprawy z nowo powstałymi
uczelniami kształcącymi lekarzy i lekarzy
dentystów,
– przyzwolenie na obrażanie i hejt wobec
lekarzy w sieci i przestrzeni publicznej,
– bardzo ostre przepisy karne za błędy
i zdarzenia medyczne.
To wierzchołek zagadnień. Pomimo faktu,
że statystyki liczby lekarzy wyglądają bardziej
optymistycznie, problemem pozostaje
jednak kwestia kształcenia i dużej liczby
bardzo wąskich specjalizacji lekarskich. Nie
pomaga także skumulowanie lekarzy w dużych
aglomeracjach i dużych ośrodkach.
Brakuje chirurgów, internistów, ginekologów
i położników, lekarzy rodzinnych i psychiatrów.
Niedobory widać najbardziej wśród tzw.
specjalizacji kluczowych dla funkcjonowania
systemu ochrony zdrowia.
Lekarze w poradniach pracują w permanentnym
pośpiechu, nie mają czasu dla
pacjentów. Duża część lekarzy „schodzi”
w ramach etatu z oddziału do poradni. To dodatkowe,
często nie gratyfikowane obowiązki;
praca na oddziale musi być wykonana tak
czy inaczej. Po zakończeniu pracy w poradni,
lekarze wracają na oddział, aby dokończyć
rozpoczęte zadania.
Część lekarzy zgadza się na takie warunki,
a część szuka dla siebie lepszej oferty,
często w sektorze prywatnym. Skutkuje to
tym, że lekarzy w szpitalach jest za mało,
a ci, którzy pozostali, są przeciążeni pracą.
Na kontraktach sytuacja nie jest wcale
lepsza, bo często honoraria i uposażenia są
wprost zależne od liczby przyjętych pacjentów
czy wykonanych procedur. Do tego dochodzi
współdzielenie gabinetów, pośpiech
i koło systemu się zamyka.
Aby skutecznie walczyć o poprawę warunków
naszej pracy, odbudować na nowo
prestiż zawodu lekarza, przywrócić do niego
zaufanie, potrzebna jest konsolidacja środowiska
i spójna, konsekwentna linia działań.
Potrzebna jest długofalowa koncepcja oraz
plan rozwiązania problemów i bolączek. Nie
wystarczy bieżące gaszenie pożarów i reakcja
na zaproponowane rozwiązania. Potrzeba
spójnej koncepcji i idei. Planu wyprzedzającego.
Inaczej jako środowisko lekarskie gramy
w grę, której wodzirejami są polityczni
decydenci. Na ich warunkach i zasadach.
Ale do tego potrzebne jest silne i mądre
przywództwo zwłaszcza w samorządzie lekarskim.
Utrzymywanie stanu kryzysu, niepewności
i konfliktu oraz podziału świadczy o niezrozumieniu
roli leadership’u. Akurat w tym
wypadku divide et impera osłabia siłę całego
środowiska.
Przypominam o bezpłatnej opiece prawnej
dla naszych lekarzy – dotyczy ona wielu
aspektów naszego życia zawodowego i prywatnego.
Wzmocniliśmy również system
dofinansowywania szkoleń, kursów, eventów
naukowych, subskrybcji materiałów naukowych.
Po zlikwidowaniu przez Naczelną Izbę
Lekarską ogólnokrajowego systemu stypendialnego
wdrożyliśmy nasz lokalny, okręgowy
system stypendialny. Zachęcam do korzystania
– cały czas zwiększamy nakład środków
finansowych na tę formę wsparcia lekarzy.
Proszę również wszystkich Państwa
o zgłaszanie naszych koleżanek i kolegów,
którzy są w szczególnej potrzebie czy trudnej
sytuacji. Wzmocniliśmy również system
pomocy i zapomóg dla osób potrzebujących.
Pamiętajmy o nich. Zwracajmy uwagę na to,
co się dzieje wokół nas. Potrzebna jest jednak
konkretna informacja i zgłoszenie o takiej
konieczności.
Podczas posiedzenia Parlamentarnego
Zespołu ds. Ochrony Życia i Zdrowia Polaków
4 lutego 2025 r. oraz na posiedzeniu
Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 5 lutego
2025 r. miały miejsce skandaliczne wypowiedzi
pod adresem lekarzy w związku z przyjęciem
przez Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa
Anestezjologii i Intensywnej Terapii
(PTAiIT) oraz Zarząd Główny Towarzystwa
Internistów Polskich (TIP) stanowiska dotyczącego
zapobiegania terapii daremnej.
Zarzucono tam lekarzom eutanazję, czerpanie
z niej korzyści oraz porównano nas
do śmierci w białym kitlu. Nie jestem ekspertem
w dziedzinie terapii daremnej jednak
argumenty, sposób i język użyty do przedstawienia
tematu członkom tego tzw. zespołu
jest skandaliczny. Posłowie Konfederacji
znani są ze swoich kontrowersyjnych
spiskowych teorii dotyczących polityki oraz
medycyny ze szczególnym uwzględnieniem
teorii antyszczepionkowych. Nie można im
zabronić wiary w to, w co chcą wierzyć, ale
nie mają prawa oczerniać i bezpodstawnie
podważać zaufania do lekarzy jako grupy
zawodowej, gdyż zaufanie w procesie leczenia
jest niezbędne.
Podczas posiedzenia negowano istnienie
ekspertów w temacie medycyny jednocześnie
uznano, że ich eksperci np. lekarz
psychiatra jest „prawdziwym” ekspertem.
Swoją drogą to przykre, że są lekarze, którzy
mimo wiedzy medycznej, którą powinni
posiadać wypowiadają się w sposób świadczący o braku znajomości tematu jednocześnie
występując w roli eksperta. Mam
nadzieje, że sytuacja z posiedzenia tego
zespołu nie pozostanie bez reakcji ze strony
NIL i innych odpowiednich instytucji.
Wydawałoby się, że w XXI wieku przy
obecnym rozwoju technologii i bezproblemowemu,
dzięki internetowi, dostępowi
do informacji wiedza ogólna społeczeństwa
powinna rosnąć. Tymczasem mam wrażenie,
że jest odwrotnie. Czytając w mediach
społecznościowych czy portalach internetowych
treści dotyczące medycyny, ale także
innych tematów, włos jeży się na głowie. Dla
wielu ludzi wypowiedzi anonimowych i często
wirtualnych tzw. ekspertów, którzy za
swoje słowa nie biorą żadnej odpowiedzialności,
są bardziej wiarygodne, niż wypowiedzi
osób będących uznawanymi ekspertami
w swojej dziedzinie w tzw. realu. Prawdziwi
eksperci firmują swoje wypowiedzi własnym
nazwiskiem czy stanowiskiem, które pełnią
i nie mogą pozwolić sobie na mówienie
czy pisanie treści niezgodnych z prawdą
i ich wiedzą, gdyż na co dzień poddawani
są ocenie środowiska z dziedziny, którą się
zajmują.
Część tzw. fake newsów jest tworzona
z premedytacją i ma za zadanie osiągnięcie
zamierzonego celu, którym jest dyskredytacja
konkretnej osoby, grupy ludzi, instytucji
lub organizacji. Część natomiast powstaje
na skutek braku rzetelnej wiedzy w danym
temacie lub na skutek wymyślania często
wydumanych teorii spiskowych w celu zaistnienia
na danym forum społecznościowym.
To właśnie w mediach społecznościowych
mnożą się teorie antyszczepionkowe
czego pokłosiem jest spadek wyszczepialności
polskiego społeczeństwa i wzrost zachorowalności na choroby zakaźne.
Ciągle można przeczytać o „Big Farmie”
i sugestiach, że lekarze siedzą w kieszeni
firm farmaceutycznych i dbają o ich interes
bardziej, niż o zdrowie pacjentów. Ciągle
też pojawiają się zarzuty jakie to niebotyczne
pieniądze lekarze zarobili na pandemii
COVID 19. Cudowne preparaty ziołowe i witaminowe
mnożą się jak grzyby po deszczu
i leczą wszystko i zawsze za „rozsądne”
pieniądze, bo akurat jest promocja, która
kończy się za 24 godziny. Co prawda za 24
godziny dalej jest promocja, ale tylko na następne
24 h.
Do czasu rozpoczęcia przeze mnie korzystania
z mediów społecznościowych
byłem szczęśliwszy, bo nie zdawałem sobie
sprawy ze skali i rozmiarów niewiedzy oraz
myślenia magicznego ludzi z nich korzystających.
Głosy rozsądku w tych mediach są nieliczne,
co można tłumaczyć tym, że osoby
znające temat nie zabierają głosu w dyskusjach,
gdyż zwyczajnie szkoda im czasu
na tłumaczenia, które nie zostaną wysłuchane
i przyjęte do wiadomości ze zrozumieniem.
Jeśli do lekarza trafi taki „wyedukowany”
przez internet pacjent bywa, że ciężko jest
„odkręcić” jego wiedzę i wyegzekwować
stosowanie się do zaleceń. Wtedy efekty
leczenia nie są zadowalające.
Myślę jednak, że nie wolno się zniechęcać
i trzeba po prostu robić swoje, gdyż w porównaniu
w rywalizacji z technologią i AI,
wciąż jeszcze mamy jedną przewagę to tzw.
czynnik ludzki i jeśli będziemy go właściwie
używać, to jesteśmy w stanie pokonać swoją
wiedzą i doświadczeniem internetowe stereotypy
i przekonać przekonanych.
Ustawa o izbach lekarskich z 17 maja
1989 roku była sukcesem samym w sobie.
Realizowała co najmniej dwa postulaty.
Pierwszy: powrotu do przedwojennej eleganckiej
instytucji, w której dżentelmeni
medycyny decydować mieli o kierunkach
rozwoju zawodowego i odpowiedzialności
dyscyplinarnej lekarzy i lekarzy dentystów.
Drugi: wpływu na debatę dotyczącą zdrowia
publicznego, wynikającego z mandatu zaufania
społecznego, misji etycznej i niekoniunkturalnej
troski o pacjenta, którego dobro jest
najwyższym nakazem. Idea cudna, ale z wykonaniem
bywało już rożnie.
Od lat nie ma zgody na fokusowe badania,
które sondowałyby informacje na temat
czytelnictwa Gazety Lekarskiej. Potencjalna
ankieta powinna oczywiście dotykać szerszych
zagadnień, podprogowo sprawdzając
w profesjonalnie wylosowanej i reprezentatywnej
grupie, nastroje związane z obligatoryjnym
udziałem w zawodowej organizacji.
Intuicja podpowiada, że pozytywny odbiór
naszej prasy (i domyślnie izb lekarskich) systematycznie
spada, a w jego miejsce wnikają
dynamiczne media społecznościowe, których
skrolowanie zatrzymuje pod powiekami,
co najwyżej, hasła zawarte w tytule i lidzie
(wstępie). Ale środki dobre do piarowego
chwalipięctwa i błyskawicznej komunikacji,
nie pasują w mojej ocenie do prowadzenia
debaty. Wymiana myśli, a co za tym idzie
budowa programów ukierunkowanych na porządkowanie
lekarskich spraw z każdym
rokiem ubożeje. Ucieczka od aktywności
powodowana permanentnym brakiem czasu,
doprowadziła do stanu, w którym zaczynamy
się autocenzurować i wytyczać ścieżki
skrócone, zamiast utwardzać drogi do jasno
określonych celów. I tak oto coraz bardziej
skutecznie deprecjonujemy podstawowe
postulaty, które legły u podstaw samorządu
lekarskiego. Rozmieniamy się na drobne,
inwestujemy w mury, zbyt chętnie bierzemy
udział w grach personalnych i emocjonalnie
uprawiamy politykę polaryzacji, zamiast pluraryzacji.
Nie potrafimy już nawet pokłócić
się w eleganckim stylu, a profesorska muszka
z przedwojennej fotografii zamienia się
w muszkę i szczerbinkę, którymi wyznaczamy
cel strzału we własne kolano.
Pracując w poprzedniej kadencji Krajowej
Komisji Wyborczej proponowałem wybory
prezesów i rzeczników odpowiedzialności
zawodowej w głosowaniu powszechnym
lekarzy i lekarzy dentystów. Moim zamiarem
była mobilizacja wokół nazwiska lidera.
Myślałem wówczas, że zamiana mandatu
elektorskiego na bezpośredni, wzmocni władzę
wykonawczą, ale jednocześnie pozwoli
na rzeczywiste utożsamianie się z szefem
występującym na zewnątrz. Z drugiej strony
tak wybrany prezes miałby silniejszą pozycję
negocjacyjną. Minęło zaledwie kilka lat
i świetnie zapowiadający się w moim mniemaniu
pomysł, pokrywają rysy wątpliwości,
głównie związanych z instrumentami kontroli.
Okazuje się bowiem, że zarówno w dużej
polityce, jak i w małej izbie, władza może
uderzyć do głowy. Cóż wtedy robić, gdy autonomia
decyzji strategicznych zamienia się
w hegemonię jedynie słusznych poglądów
i manipulację komunikatami prasowymi?
Z doświadczenia ogólnoświatowego wiemy
już przecież, że demokracja jest zbyt słabym
bezpiecznikiem, gdy do głosu dochodzą klany,
koterie, układy i startupy.
Przed nami rok wyborczy. Gdyby miał
o nim powstać dramat, nosiłby tytuł: Kto się
boi głosowania elektronicznego? Odpowiedź
na jaką stawiam to: wszyscy. Dlaczego? Bo to
największe badanie fokusowe samorządu od
trzech i pół dekady. Dostępne narzędzia nie
pozwolą na wymówki. Brak oddanego głosu
będzie przesądzał o braku zainteresowania
działalnością izb. Poprzeczki frekwencji powinny
być zatem zawieszone bardzo wysoko,
a kampania informacyjna wręcz masowa.
Przygotowując się do pisania felietonów
przeglądam papierową prasę w poszukiwaniu
inspiracji. Dzisiejszy tekst powstał pod
wpływem wywiadu z holenderską historyczką,
Josine Blok, która zajmuje się wyborami
w drodze losowania w starożytnych Atenach.
W greckich polis obowiązywał system mieszany,
a losowanie było uzupełnieniem tradycyjnych
form wyborczych. Metoda łączyła
myślenie horyzontalne i wertykalne, wzmacniając
działania na rzecz jasno określonych
celów.
Ciekawe, jak zmieniłby się samorząd,
gdybyśmy spośród wszystkich, równie
kompetentnych lekarzy i lekarzy dentystów,
wylosowali członków rad, a prezesów wskazali
w głosowaniu powszechnym? Taki głos
na los!
W ostatnim czasie dużo mówi się o kondycji
lekarskiego samorządu zawodowego
oraz sposobie zarządzania Naczelną Izbą
Lekarską (NIL).
Powszechnie wiadomo, że sposób sprawowania
władzy, przez dzierżących jej stery
w strukturach NIL, poddawany jest krytyce
przez część okręgowych izb lekarskich
(w gronie tym znajduje się także Kujawsko-
-Pomorska Okręgowa Izba Lekarska).
Nie opisując szczegółowo przyczyn krytycznej
oceny działalności władz NIL (bo
niniejszy tekst, to nie miejsce na tego typu
analizy), należy wskazać, że pokłosiem braku
zgody na sposób zarządzania lekarskim
samorządem zawodowym były wnioski o odwołanie
Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej
(NRL).
Na wstępie należy zaznaczyć jedną, dla
dalszych rozważań, wręcz – podstawową
kwestię: złożenie wniosku o odwołanie Prezesa
Naczelnej Rady Lekarskiej stanowi
działanie przewidziane przez przepisy prawa.
Jest rzeczą oczywistą – przynajmniej
w ustroju demokratycznym – że osoba wybrana
na określone stanowisko, może zostać
z funkcji tej odwołana – oczywiście przy spełnieniu
opisanych prawem wymogów. Jedną
z zasad demokratycznego i praworządnego
ustroju jest prawo kontroli działalności osób,
wybranych do pełnienia określonych funkcji.
Jednym z narzędzi takiej kontroli jest właśnie
wniosek o odwołanie.
Nie wydają się zatem uzasadnione głosy,
mówiące, że wniosek o odwołanie Prezesa
NRL oznacza jedynie narażanie Naczelnej
Izby Lekarskiej (a więc de facto wszystkich
lekarzy i lekarzy dentystów) na poniesienie
kosztów, związanych z organizacją Nadzwyczajnego
Krajowego Zjazdu Lekarzy, że
przecież i tak nie ma szans na przegłosowanie
wniosku przez Zjazd, że przed chwilą
(maj 2024 r.) odbył się Zjazd Nadzwyczajny
a za chwilę (wiosna 2026 r.) odbędzie się
i tak Zjazd wyborczy. Powyższe opinie nie
biorą pod uwagę podstawowej okoliczności
– demokracja zawsze kosztuje, a realizacji
demokratycznego prawa kontroli działalności
osób wybranych do pełnienia określonych
funkcji (a więc obdarzonych szczególnym zaufaniem)
nie można zawiesić z uwagi na to,
że przecież za rok i tak będzie można dać wyraz
swojemu niezadowoleniu poprzez udział
w wyborach, przeprowadzanych w zwykłym,
cyklicznym trybie.
Jeśli zgadzamy się na demokratyczny
sposób funkcjonowania, wówczas musimy
przyjąć, że zasady demokracji działają 24h/
dobę, 7 dni w tygodniu i 365 dni w roku.
Przekładając powyższą dygresję na realia
opisywanego zagadnienia – nie możemy
przyjąć, że prawo do złożenia wniosku
o odwołanie Prezesa NRL nie przysługuje,
jeśli np. przekroczony został czas połowy
kadencji aktualnych władz Naczelnej Izby
Lekarskiej.
W listopadzie poprzedniego roku, jeden
z Delegatów na Krajowy Zjazd Lekarzy złożył
do Krajowej Komisji Wyborczej (podmiot,
znajdujący się w szeroko rozumianych strukturach
Naczelnej Izby Lekarskiej, lecz nie
będący jej organem) wniosek o odwołanie
Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej. Wniosek
ten uznany został przez Krajową Komisję
Wyborczą za niespełniający wymogów
prawnych – uznano, że jeden delegat nie
posiadał uprawnienia do wystąpienia z inicjatywą
odwołania Prezesa NRL – choć zapis
obowiązującego wówczas Regulaminu wyborczego
stanowił, że wniosek o odwołanie
może złożyć: członek zgromadzenia wyborczego,
które dokonało wyboru, w stosunku
do wybranego przez nie członka tego zgromadzenia
(§ 32 ust. 3 pkt 1). Tak czy inaczej,
sprawę – jak się później okazało: na pewien
czas – zamknięto.
W następnej kolejności, wnioski o odwołanie
Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej
zostały złożone poprzez uchwały szeregu
okręgowych rad lekarskich. Zgodnie z obowiązującymi
przepisami, co najmniej 1/3
ogólnej liczby okręgowych rad lekarskich
(tj. 8) może skutecznie złożyć wniosek o odwołanie
Prezesa NRL. Tak właśnie się stało.
Początkowo dziewięć, finalnie zaś, osiem
rad okręgowych przesłało do Krajowej Komisji
Wyborczej wnioski o odwołanie Prezesa
Naczelnej Rady Lekarskiej. I tutaj czas
się zatrzymał. Nadzwyczajny Krajowy Zjazd
Lekarzy (przynajmniej do dnia tworzenia niniejszego
tekstu) nie został zwołany. Wnioski
o odwołanie Prezesa NRL znajdują się
w dyspozycji Krajowej Komisji Wyborczej.
Czas biegnie. Zjazdu nie ma. A nad wszystkim
czuwa Regulamin. A nawet dwa Regulaminy.
Nie wnikając w motywy, którymi kieruje się
Krajowa Komisja Wyborcza – nie są one znane
autorowi niniejszego tekstu, a spekulacji
warto unikać – należy przedstawić zwięźle
stan idealny, czyli opisany przepisami Regulaminu
wyborczego, który nie został przecież
narzucony z zewnątrz, lecz przyjęty przez
podstawowy organ NIL jakim jest Krajowy
Zjazd Lekarzy.
Użyte wcześniej sformułowanie: „dwa
Regulaminy” nie było dziełem przypadku.
Nie wdając się w szczegółowe (i tym
samym prawdopodobnie mało czytelne)
analizy zmiany Regulaminu wyborczego,
należy poprzestać na wskazaniu, że procedurę
odwołania (m.in.) Prezesa Naczelnej
Rady Lekarskiej aktualnie opisuje Regulamin
wyborów do organów i w organach izb
lekarskich oraz tryb odwołania członków tych
organów – przyjęty Uchwałą Nr 2 przez Nadzwyczajny
XVI Krajowy Zjazd Lekarzy w dniu
17 maja 2024 r. który wszedł w życie z dniem
1 stycznia 2025 r. Wcześniej, czyli do dnia 31
grudnia 2024 r. obowiązywał w opisywanym
zakresie Regulamin wyborów do organów izb
lekarskich, na stanowiska w organach i trybu
odwoływania członków tych organów i osób
zajmujących stanowiska w tych organach
oraz wyborów komisji wyborczych – przyjęty
Uchwałą Nr 12 X Krajowego Zjazdu Lekarzy
z dnia 29 stycznia 2010 r.
Zanim jednak wskażemy na odpowiednie
zapisy Regulaminu, warto zaznaczyć, że
ustawa z dnia 2 grudnia 2009 r. o izbach lekarskich
w art. 37 ust. 4 przewiduje zwołanie
Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Lekarzy
– przy spełnieniu określonych wymogów –
i co za tym idzie, zakłada uprawnienie do złożenia
wniosku o jego zwołanie.
Zgodnie z zapisem art. 37 ust. 4 ustawy
o izbach lekarskich Naczelna Rada Lekarska
zwołuje Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Lekarzy
z własnej inicjatywy, na wniosek Naczelnej
Komisji Rewizyjnej oraz na wniosek co najmniej
1/3 okręgowych rad lekarskich. Przywołane
powyżej regulacje wskazują również,
że Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Lekarzy powinien
zostać zwołany nie później, niż w ciągu
trzech miesięcy od dnia wpływu wniosku
o jego zwołanie. Zakres obrad, a tym samym
zakres stosownych rozstrzygnięć, nie może
wykraczać poza katalog spraw, dla których
rozstrzygnięcia Nadzwyczajny Zjazd Lekarzy
został zwołany. Kategoryzacja ta nie może
zostać wyłączona lub rozszerzona na mocy
uchwały dopuszczającej czy konwalidującej,
podjętej na samym zjeździe (patrz. J. Berezowski,
P. Malinowski [w:] J. Berezowski,
P. Malinowski, Ustawa o izbach lekarskich.
Komentarz, Warszawa 2013, art. 37.).
Kwestia procedowania wniosku o odwołanie
– także ze stanowiska Prezesa NRL –
opisana jest aktualnie Regulaminem wyborczym
z 17 maja 2024 r.
Zgodnie z zapisami Regulaminu – Uprawnienie
do złożenia wniosku o odwołanie przysługuje:
Naczelnej Radzie Lekarskiej, Naczelnej
Komisji Rewizyjnej lub co najmniej 1/3 okręgowych
rad lekarskich w stosunku do organów
Naczelnej Izby Lekarskiej, członków
organów Naczelnej Izby Lekarskiej, Prezesa,
Naczelnego Rzecznika, zastępców Naczelnego
Rzecznika w trybie określonym w art.
37 ust. 4 i 5 ustawy (o izbach lekarskich –
przyp. Aut.) – § 29 ust. 3 pkt 5 Regulaminu.
Wniosek, należy złożyć do właściwej
komisji wyborczej w formie pisemnej wraz
z uzasadnieniem. W przypadku wniosku
składanego przez okręgowe rady lekarskie,
wniosek winien posiadać formę uchwały
wraz z uzasadnieniem oraz załączoną listą
obecności (§ 29 ust. 5 Regulaminu).
Komisja wyborcza pozostawia bez dalszego
biegu wniosek wniesiony przez podmiot
do tego nieuprawniony lub wniosek
niespełniający wymagań formalnych. O pozostawieniu
wniosku bez dalszego biegu
informuje się wnioskodawcę wraz z uzasadnieniem
decyzji (§ 29 ust. 6 Regulaminu).
Jeżeli wniosek o odwołanie był składany
do Krajowej Komisji Wyborczej, od jej decyzji
o pozostawieniu wniosku bez dalszego biegu
wnioskodawcy przysługuje prawo złożenia
wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy
do tej Komisji. Krajowa Komisja Wyborcza
rozpatruje odwołanie lub wniosek o ponowne
rozpatrzenie sprawy w terminie 14 dni podczas
posiedzenia (§ 29 ust. 7 Regulaminu).
Kopię wniosku o odwołanie wraz z uzasadnieniem
właściwa komisja wyborcza
przekazuje niezwłocznie – nie później niż
w terminie 7 dni od dnia wpływu takiego
wniosku – organowi izby lekarskiej, członkom
organu lub osobie, której wniosek dotyczy
(§ 29 ust. 8 Regulaminu).
Podsumowując, należy wskazać, że opisane
powyżej zapisy Regulaminu wyborczego
nie przyznają Krajowej Komisji Wyborczej
uprawnienia do merytorycznego rozstrzygania
otrzymanych wniosków o odwołanie Prezesa
NRL. Komisja Wyborcza zobligowana
jest zbadać poprawność formalną samego
wniosku. W przypadku wniosku o odwołanie
Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, złożonego
przez okręgową radę lekarską, Komisja
analizuje czy wniosek posiada formę uchwały,
czy posiada uzasadnienie (przy czym
KKW nie odnosi się do treści samego uzasadnienia)
oraz czy została załączona lista
obecności. Dodatkowo, Komisja jest władna
stwierdzić czy wniosek o odwołanie Prezesa
NRL złożony został przez wymaganą stosownymi
przepisami minimalną liczbę okręgowych
rad lekarskich. Tylko tyle i aż tyle.
Rola Krajowej Komisji Wyborczej sprowadza
się w omawianym zakresie do przeprowadzenia
tzw. kontroli formalnej wniosków
o odwołanie. Po dokonaniu formalnej
– i wyłącznie formalnej – analizy otrzymanych
wniosków, sprawie powinien zostać nadany
przewidziany przepisami prawa bieg, a Nadzwyczajny
Krajowy Zjazd Lekarzy zwołany
– z zachowaniem terminu, wskazanego
w art. 37 ust. 4 ustawy o izbach lekarskich
(tj. 3 miesiące od dnia wpływu wniosku). Nie
ma tutaj miejsca na „regulaminową szermierkę”.
Prawo należy stosować zawsze ściśle
według jego zapisów. „To fakt. A fakty to najbardziej
uparta rzecz pod słońcem” (Michaił
Bułhakow, „Mistrz i Małgorzata”).
Relacja lekarz-pacjent odzwierciedla ewolucję
medycyny i społeczeństwa. Od premodernistycznej
ufności, przez modernistyczny
dialog, po postmodernistyczny klientyzm
– każdy z etapów wniósł unikalne wartości
i wyzwania. Przyszłość tej relacji zależy od
umiejętnego połączenia tradycji z nowoczesnością
oraz nauki z empatią. Tylko w ten
sposób możliwe będzie zbudowanie modelu
opieki zdrowotnej, który sprosta wymaganiom
współczesności, jednocześnie zachowując
głęboko humanistyczny wymiar medycyny
Relacja między lekarzem a pacjentem jest
jednym z fundamentalnych aspektów praktyki
medycznej, która wykracza daleko poza sferę
technicznych procedur. To związek, w którym
spotykają się potrzeby, oczekiwania i wrażliwość
osoby leczonej z wiedzą, doświadczeniem
i umiejętnościami osoby leczącej. Relacja
ta tworzy się w specyficznym kontekście
kulturowym, społecznym i filozoficznym,
a na przestrzeni dziejów przeszła znaczące
przemiany. Zmiany te można opisać w ramach
trzech głównych paradygmatów: premodernistycznego,
modernistycznego i postmodernistycznego.
Każdy z nich wniósł coś istotnego,
ale też ujawnił swoje ograniczenia.
W systemie premodernistycznym relacja
między lekarzem a pacjentem była głęboko
zakorzeniona w tradycji, autorytecie i zaufaniu
do wiedzy. Lekarz funkcjonował jako figura
niemal sakralna, często wszak związana
wówczas z duchowieństwem lub lokalnymi
strukturami władzy. Jego wiedza opierała się
na przekazach międzygeneracyjnych, tradycyjnych
praktykach i ograniczonym dostępie
do środków diagnostycznych. Pacjent przyjmował
postawę ufności wobec lekarza, nie
mając możliwości weryfikacji ani kwestionowania
decyzji.
br>
W tym systemie lekarz był postrzegany
jako osoba powołana do niesienia pomocy,
co miało płynąć z wszczepionej mu zasady
moralnego obowiązku. Pacjent był tu zredukowany
do obiektu działań medycznych,
gdzie nawet jego subiektywne doświadczenie
choroby niekoniecznie musiało być najistotniejszym
celem działań lekarza. W systemie
tym najważniejsze było po prostu pokonanie
choroby, czasem kosztem nadmiernych cierpień
leczonego.
• Głęboka ufność pacjenta wobec lekarza.
• Relacja pełna etosu i poczucia odpowiedzialności
moralnej.
• Mocne zakorzenienie w lokalnej wspólnocie.
Asymetria władzy i wiedzy prowadząca
do głębokiego paternalizmu.
• Ograniczony rozwój naukowy sprawiał, że
decyzje lekarskie były często intuicyjne
i obarczone dużym ryzykiem błędu.
• Brak podmiotowości pacjenta w procesie
leczenia.
Rewolucja naukowa, która rozpoczęła się
w XVIII wieku i nasiliła w XIX, zwiastowała
początek nowej epoki w medycynie. System
modernistyczny opierał się więc głównie
na zaufaniu do nauki, standaryzacji i obiektywizacji.
Lekarz stał się wówczas nie tylko
praktykiem, ale i naukowcem, korzystającym
z laboratoriów, technologii diagnostycznych
i coraz bardziej zaawansowanych procedur.
Pacjent wciąż traktowany jako przypadek
medyczny, który należy zbadać, sklasyfikować
i leczyć zgodnie z uniwersalnymi wytycznymi,
ale w systemie modernistycznym
relacja lekarz-pacjent stała się jednak już
bardziej formalna. Lekarz bowiem zachowywał
autorytet, ale był też ograniczony protokołami
i wymogami instytucji medycznych
co do dialogu z pacjentem. Pacjent zyskiwał
więc dostęp do wiedzy lekarza i nie czuł się
już zredukowany do roli elementu w systemie
biurokratycznym.
• Ogromny postęp naukowy i technologiczny
zwiększył skuteczność leczenia.
• Standaryzacja wprowadziła wyższą jakość
i rzetelność diagnoz.
• Ograniczenie arbitralności decyzji lekarskich
poprzez dialog z pacjentem
• Relacja stała się bardziej formalna.
• Pacjent często wchodził w dialog z lekarzem
nie mając przygotowania do prowadzenia
takiego dialogu.
• System był skoncentrowany bardziej
na dialogu niż na chorobie.
Współczesny system postmodernistyczny
wyłonił się jako reakcja na niedostatki
modernizmu. Charakteryzuje się akcentowaniem
podmiotowości pacjenta, dialogiem i indywidualizacją procesu leczenia.
W tym modelu pacjent nie jest już biernym
odbiorcą usług medycznych, nie jest też
tylko partnerem w procesie podejmowania
decyzji, ale klientem, który decyduje. Lekarz
natomiast pełni rolę przewodnika, który
wspiera pacjenta w świadomym dokonywaniu
wyborów.
Postmodernizm w medycynie zakłada
również uwzględnienie aspektów emocjonalnych
i kulturowych w relacji lekarz-
-pacjent. Szczególnie, że wraz z rozwojem
technologii cyfrowych i dostępem do informacji,
pacjent często dysponuje wiedzą,
która może być zarówno pomocna, jak
i myląca. Wyzwaniem staje się znalezienie
równowagi między autonomią pacjenta
a koniecznością prowadzenia przez lekarza
strategii walki z chorobą.
• Wzrost autonomii i podmiotowości pacjenta.
• Lepsze uwzględnienie całościowego doświadczenia
choroby.
• Większa elastyczność w podejściu do leczenia.
• Nadmiar informacji może prowadzić
do dezinformacji i błędnych decyzji.
• Lekarze często doświadczają presji ze
strony pacjentów.
• Relacja może stać się bardziej kontraktowa
niż partnerska.
Porównanie trzech paradygmatów wskazuje,
że każdy z nich wnosi istotne wartości
do relacji lekarz-pacjent, ale żaden nie jest
pozbawiony ograniczeń. System premodernistyczny
opierał się na głębokiej ufności
i etosie, ale brakowało w nim naukowej precyzji
i podmiotowości pacjenta. Modernizm
wprowadził skuteczność i standaryzację, ale
często kosztem dehumanizacji relacji. Postmodernizm
przywraca podmiotowość i dialog,
lecz stawia wyzwania związane z nadmiarem
informacji i oczekiwań.
Współczesna medycyna stoi więc przed
wyzwaniem połączenia najlepszych cech
każdego z tych systemów: etosu i bliskości
premodernizmu, naukowej rzetelności modernizmu
oraz podmiotowości i dialogu postmodernizmu.
Analizując rozwój relacji lekarz-pacjent,
warto zastanowić się nad przyszłością tego
związku w kontekście dynamicznie zmieniającego
się świata. Postęp technologiczny,
rozwój sztucznej inteligencji oraz nowe modele
opieki zdrowotnej mogą tę relację zdefiniować
na nowo. Telemedycyna, choć daje
możliwości zwiększenia dostępności do specjalistów,
rodzi pytania o jakość i głębokość
relacji między pacjentem a lekarzem, gdy
kontakt odbywa się za pośrednictwem telefonu
lub ewentualnie ekranów.
Wyzwaniem jest więc dziś możliwość
zachowania ludzkiego wymiaru medycyny.
Coraz większa automatyzacja procesów
diagnostycznych prowadzi bowiem do odczłowieczenia
opieki zdrowotnej szczególnie,
gdy nie zostanie odpowiednio zbalansowana
z indywidualnym podejściem do pacjenta.
Kluczowe jest też rozwijanie kompetencji
komunikacyjnych u lekarzy, aby skutecznie
łączyć technologię z empatią.
Lekarz przyszłości będzie musiał zapewne
nie tylko rozumieć biologiczne aspekty
chorób, ale także znać kontekst kulturowy,
w którym funkcjonuje pacjent. Dzięki temu
relacja lekarz-pacjent może stać się znów
bardziej zindywidualizowana i adekwatna
do potrzeb różnych grup społecznych.
Rozpoczął się nowy rok 2025 – planujemy
wyjazdy na ferie, weekend majowy, wakacje,
a może w trakcie tych wyjazdów warto
byłoby poświęcić choć parę chwil, aby odwiedzić
wyjątkowe miejsca lub spotkać się
z kolekcjonerami starych przedmiotów związanych
z medycyną. Tym artykułem chciałem
zachęcić Państwa do takich działań. Znamy
już plaże Hurghady, molo w Sopocie, Wyspy
Kanaryjskie i stoki narciarskie w Alpach,
a dziś zapraszam do podróży do Chicago
i poznania wyjątkowego lekarza stomatologa
Stevena Potashnicka – kolekcjonera wykałaczek.
Cóż może być takiego rzadko spotykanego
w wykałaczkach, które kojarzą nam się
ze zwykłym drewnianym kołeczkiem. Pasja
doktora rozpoczęła się w 1990 roku i trwa
do dziś. W tym czasie zgromadził ok 1700
wykałaczek z całego świata oraz ogromną
ilość przedmiotów związanych z tym tematem
m. in. reklamy, prospekty, ogłoszenia
firm, zdjęcia fabryk itp.
Najstarsze eksponaty pochodzą ze starożytnego
Rzymu czyli mają 2000-2500 lat,
a najmłodsze mają ok 100 lat. Rozkwit sztuki
wytwarzania wykałaczek to XVIII i XIX wiek.
Były wytwarzane ze złota, srebra, kości słoniowej,
masy perłowej i innych szlachetnych
materiałów.
Steven jest autorem książki systematyzującej
historie wykałaczek. Jest to najobszerniejsze
opracowanie tego tematu.
Jestem przekonany, że ten artykuł zachęci
wiele osób do odwiedzenia takich
niesamowitych kolekcjonerów. Czekam
na komentarze i propozycje opisania miejsc
historycznych związanych z medycyną.
Mój e-mail pkuznik@op.pl
W kwietniu zeszłego roku we Włocławku
odbył się koncert muzyki klasycznej zorganizowany
wspólnie przez Delegaturę we Włocławku
KPOIL w Toruniu i Polską Diasporę
Nigeryjską. Koncert poświęcony był pamięci
lekarzy, którzy poświęcili swe życie w walce
z pandemią COVID 19. Wydarzenie odbiło
się szerokim echem w środowisku i zyskało
duże uznanie.
Chcąc kontynuować tę nową tradycję postanowiliśmy
w tym roku z okazji Światowego
Dnia Pracownika Ochrony Zdrowia zaprosić
Państwa na kolejne takie wydarzenie.
W dniu 5. 04.2025r o godz. 17.00 w Sali
koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych we
Włocławku przy ul. Wiejskiej 29 odbędzie
się koncert z udziałem Maestro Anny Lipiak
i Maestro Grzegorza Niemczuka. Wybitni wykonawcy
muzyki Chopina uraczą nas walcami,
polonezami i nokturnami.
Szykuje się uczta dla zmysłów i serca,
na którą już dziś Państwa serdecznie zapraszam.
„Niewątpliwie jedna z najzdolniejszych
polskich pianistek swojego pokolenia” –
Adam Wagner (koncertmistrz Filharmonii
Śląskiej w Katowicach).
Anna Lipiak, (ur. 1992r., w Zgorzelcu)
uważana jest za jedną z najzdolniejszych
pianistek młodego pokolenia. Jej „poetycka
muzykalność, piękny dźwięk oraz poczucie
wyjątkowej swobody na scenie” pozwala
zjednać serca słuchaczy na całym świecie.
(Giornale di Brescia). Artystka doskonale
czuje się w pełnej ekspresji muzyce romantycznej.
W swoich projektach promuje muzykę
polską oraz propaguje dzieła kobiet
– kompozytorek. Talent odkryty już w wieku
5 lat umożliwił jej pobieranie lekcji gry na fortepianie,
a prężnie rozwijająca się kariera pozwoliła
wykonać już ponad 190 recitali w 16
krajach. Posiada w stałym repertuarze koncertowym
ponad 120 utworów. Jest również
laureatką aż 20 międzynarodowych konkursów
pianistycznych.
Uniwersytet Śląski, Katowice
„Niemczuk znakomicie cieniował niuanse
światłocienia oraz swoją uduchowioną interpretacją
wprowadził nas w poetycki nastrój
(...). Odczuliśmy, jakby razem z Niemczukiem
sam Chopin był obecny w sali koncertowej:
rozmarzony, nostalgicznie wędrujący i poszukujący...”
– Nobuko Fujimaki, Chopin Magazine,
Tokio, sierpień 2017
„Zdolny, muzykalny bardzo, ma dużo
do powiedzenia w pianistyce, ma urok, jego granie, a szkoła pianistyczna nieskazitelna.
Brawo, brawo, brawo!”– Bogusław Kaczyński.
Nazwany przez wpływowych japońskich
krytyków „współczesnym wcieleniem Chopina”
(Nobuko Fujimaki,Chopin Magazine,
Tokio, sierpień 2017), Grzegorz Niemczuk
zbudował sobie międzynarodową markę jako
wybitny znawca i interpretator muzyki Fryderyka
Chopina, której studiowaniu poświęcił
wiele lat swojego artystycznego życia. Należy
do wąskiego grona pianistów, którzy
w swoim repertuarze posiadają wszystkie
dzieła Fryderyka Chopina.
Zwycięzca Ogólnopolskiego Konkursu
im. F. Chopina w Warszawie w 2010 roku
oraz International Carnegie Hall Debut Competition
w Nowym Jorku w 2013 roku, wystąpił
już w 36 krajach na wszystkich kontynentach,
wszędzie zbierając znakomite recenzje
i zaproszenia na kolejne koncerty.
Informujemy, że zgodnie z uchwałami Naczelnej
Rady Lekarskiej nr 38/22/IX z dnia 21
października 2022 r. oraz nr 60/22/IX z dnia 16
grudnia 2022 r., od dnia 1 stycznia 2023 r.
obowiązującym wymiarem składki członkowskiej
jest:
Zwolnienie z opłacania składek przysługuje również lekarzom i lekarzom
dentystom,
którzy złożyli oświadczenie o nieosiąganiu przychodów z tytułu wykonywania zawodu oraz
ze źródeł przychodów wymienionych w przepisach o podatku dochodowym od osób fizycznych
z wyłączeniem renty lub emerytury (nie wykonujący zawodu lekarze emeryci i renciści
przed 70 r.ż.) pod warunkiem złożenia oświadczenia – wzór oświadczenia na str www lub
w biurach Izby.
W uzasadnionych przypadkach Okręgowa Rada Lekarska może zwolnić lekarza z
obowiązku
opłacania składki w wysokości połowy jej podstawowego wymiaru lub całości
na z góry określony czas. Wniosek lekarza każdorazowo indywidualnie rozpatruje Prezydium
Okręgowej Rady Lekarskiej w formie uchwały.
Przypominamy, iż składkę za dany miesiąc opłaca się do końca danego miesiąca
lub
z dowolnym wyprzedzeniem na indywidualny nr subkonta bankowego nadany i przekazany/
dostępny przez Okręgową Izbę Lekarską.
Od zaległych stawek nalicza się odsetki ustawowe od dnia wymagalności.
Przypominamy o obowiązku uregulowania zaległych składek.
Wobec lekarzy uporczywie zalegających z uregulowaniem składki członkowskiej
wszczynane będą czynności windykacyjne zgodnie z zasadami o postępowaniu egzekucyjnym
w administracji.
W dniu 8 lutego 2025 roku odbyły się 34.
Halowe Mistrzostwa Polski w Lekkiej Atletyce
Masters oraz 8. Halowe Mistrzostwa Polski
Lekarzy w Lekkiej Atletyce. Wydarzenie przyciągnęło
blisko 600 zawodników, w tym 21
lekarzy rywalizujących w swoich kategoriach
wiekowych.
Oficjalne otwarcie mistrzostw
Mistrzostwa uroczyście otworzyli:
• Adam Szponka – wiceprezydent miasta
Torunia,
Przemysław Jaczun – wiceprezes
KPOIL w Toruniu,
Krzysztof Wasita – dyrektor Departamentu
Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego,
• Wacław Krankowski – prezes PZLAM.
Sukces organizacyjny
i sportowa rywalizacja
W zawodach uczestniczyli sportowcy
o wieloletnim doświadczeniu, dla których
lekkoatletyka jest pasją i sposobem na aktywne
życie. Lekarze, którzy wzięli udział
w mistrzostwach, nie tylko promowali zdrowy
styl życia, ale i zaprezentowali wysoki poziom
sportowy. Najlepsze wyniki uzyskali:
• Aleksandra Piechuta (Warszawa,
K35) – 400 m, 63,30 s. (808 pkt),
• Konrad Bońda (Brwinów, M55) –
pchnięcie kulą, 12,07 m (823 pkt),
• Stefan Madej (Sosnowiec, M75) –
pchnięcie kulą, 10,15 m (818 pkt),
• Julian Pełka (Toruń, M70) – skok
wzwyż, 1,25 m (818 pkt).
Puchar dla najlepszego zawodnika przyznał
prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, Łukasz
Jankowski, natomiast prezes Okręgowej
Izby Lekarskiej w Toruniu, Wojciech Kaatz,
nagrodził drugiego najlepszego uczestnika
mistrzostw.
Zasługi dr. Juliana Pełki
Jedną z kluczowych postaci stojących za
organizacją wydarzenia jest dr Julian Pełka
– lekarz, sportowiec i wieloletni działacz
na rzecz lekkoatletyki masters. Jego sportowa
pasja narodziła się już w dzieciństwie, gdy
w 1960 roku inspiracją stał się dla niego legendarny
rekord trójskoczka Józefa Szmidta.
Jako nastolatek trenował w MKS AZS
Łódź i osiągał sukcesy w skoku w dal, trójskoku,
oszczepie i rzucie dyskiem. Po latach
powrócił do sportu jako weteran i zdobył setki
medali w zawodach krajowych i międzynarodowych,
w tym 11 medali mistrzostw Europy i świata. Jest również laureatem ponad 100
medali w igrzyskach lekarskich.
W 1998 roku zaangażował się w działalność
Polskiego Związku Weteranów Lekkiej
Atletyki (PZWLA), obejmując funkcję prezesa.
Przeorganizował strukturę związku, stworzył
bazę danych zawodników i opracował
system organizacji zawodów. W latach 2015
i 2019 kierował jako dyrektor sportowy Halowymi
Mistrzostwami Europy i Świata, w których
uczestniczyło tysiące sportowców.
Od 14 lat dr Pełka organizuje Mistrzostwa
Polski Lekarzy w Lekkiej Atletyce, promując
sport w środowisku medycznym i zachęcając
lekarzy do aktywności fizycznej. Jego działania
nie tylko wspierają rozwój lekkoatletyki,
ale również integrują środowisko lekarskie
wokół idei zdrowego trybu życia.
Sport łączy pokolenia
Podczas zawodów lekarze pokazali, że
aktywność fizyczna nie zna granic wiekowych.
Rywalizacja w duchu fair play oraz doskonała
atmosfera sprawiły, że wydarzenie
było świętem sportu, pasji i zaangażowania.
Dr Julian Pełka i jego współpracownicy
kolejny raz udowodnili, że sport to nie tylko
rywalizacja, ale też środek do promocji zdrowego
stylu życia i integracji międzypokoleniowej.
Wszyscy uczestnicy zgodnie podkreślali,
że już teraz z niecierpliwością czekają
na kolejną edycję.
Maciej Czerwiński był absolwentem roku
1970 studiów medycznych w Akademii Medycznej
w Gdańsku. W 1974 r. uzyskał I stopień
specjalizacji z psychiatrii, a w 1978 r.
II stopień tej specjalizacji. Swoją pierwszą
pracę rozpoczął dnia 01.04.1972 r. w Oddziale
Psychiatrycznym im. Haliny Jankowskiej
w Toruniu jako młodszy asystent. W roku
1978 wygrał konkurs na stanowisko Ordynatora
II Oddziału Psychiatrycznego Wojewódzkiego
Szpitala Zespolonego w Toruniu
– organizując i tworząc ten oddział a następnie
przez wiele lat pełnił funkcję Ordynatora
Oddziału Psychiatrycznego II Wojewódzkiego
Ośrodka Lecznictwa Psychiatrycznego
w Toruniu.
Dał się poznać jako wyjątkowo aktywny
członek Komitetu Założycielskiego Izby
Lekarskiej. Od 1989 r. środowisko lekarskie
powierzyło mu zaszczytną funkcję Delegata
na Krajowe i Okręgowe Zjazdy Lekarzy.
Czynnie i skutecznie przyczynił się do powstania
w 1990 roku Kujawsko-Pomorskiej
Okręgowej Izby Lekarskiej w Toruniu (KPOIL).
W latach 1990-1997 został wybrany
przez Okręgowy Zjazd Lekarzy na funkcję
Przewodniczącego Okręgowej Rady Lekarskiej.
W latach 1997-2001 był Sekretarzem
Okręgowej Rady Lekarskiej a od 2001 r.
pełnił ponownie funkcję Przewodniczącego
ORL. Był wieloletnim członkiem Naczelnej
Rady Lekarskiej, Członkiem Prezydium NRL
oraz przewodniczącym Zespołu ds. Nowelizacji
Ustawy o Izbach Lekarskich. Propagator
właściwych postaw etycznych lekarzy.
Był inicjatorem wprowadzenia dla lekarzy
najwyższego uhonorowania pracy na rzecz
środowiska lekarskiego – Tytułu i Odznaczenia
Pro Gloria Medici – Ku Chwale Lekarzy.
Był uznanym i szanowanym wychowawcą
młodych lekarzy, dbającym o kreowanie
wzorców opartych o uznane autorytety.
W swoim środowisku toruńskim był
postrzegany jako primus inter pares. Był wzorem działacza samorządowego, który
w swoich dążeniach nieustannie zmierzał
do uzyskania możliwie najwyższej rangi samorządu
zawodowego lekarzy. Był twórcą
Indeksu ustawicznego kształcenia jak też
współautorem skali punktów edukacyjnych
i systemu ich ewidencjonowania. Dzięki jego
aktywności, system ustawicznego kształcenia
podlegał ocenom międzynarodowym
a po ich uznaniu został przekształcony
w Uchwalę Naczelnej Rady Lekarskiej i stał
się obowiązkiem i prawem polskiego lekarza.
Był współtwórcą programu emerytalnego lekarzy,
jak też twórcą Stowarzyszenia Ochrony
Lekarzy. Od 2002 r. był członkiem zespołu
ekspertów Ministra Zdrowia do opracowania
programu specjalizacji w zakresie psychiatrii.
W uznaniu zasług dla środowiska medycznego
odznaczony przez Dolnośląską Izbę Lekarską
Medalem Mikulicza-Radeckiego. Kujawsko-
Pomorska Okręgowa Izba Lekarska
w Toruniu w uznaniu wybitnych zasług Pana
Doktora Macieja Czerwińskiego na rzecz samorządu
i środowiska lekarskiego nadała mu
zaszczytny Tytuł i Odznaczenie Pro Gloria
Medici. Był lekarzem o niekwestionowanym
autorytecie w tym środowisku, wzorem zasad
etyki i deontologii lekarskiej. Zdobył uznanie
koleżanek i kolegów lekarzy zarówno za walory
zawodowe, etyczne jak i umiejętność
kierowania zespołami ludzkimi. Stał się wzorem
lekarza społecznika promującego idee
samorządności zawodowej. Jego aktywność
i ogromne zaangażowanie w działalność samorządową
jest doceniane przez jego wychowanków
oraz całą społeczność lekarską
naszej izby.
Kujawsko-Pomorska Okręgowa Izba Lekarska
żegna Cię Panie Prezesie!
Składamy wyrazy szczerego współczucia
dla całej rodziny.
Wszystko zaczęło się ponad 30 lat temu.
„Gazeta Wyborcza” ogłosiła wówczas Ogólnopolski
Konkurs Literacki na reportaż i opowiadanie.
Janusz Czarnecki postanowił spróbować.
Zestawił historię sfrustrowanego reportera
z pełnym optymizmu młodzieńcem, który odzyskał
zdrowie po operacji wrodzonej siniczej
wady serca. Tak narodziło się debiutanckie
opowiadanie „Chłopiec z pociągu”, które zdobyło pierwszą nagrodę w konkursie „Gazety
Wyborczej”.
Wbrew temu, co można pomyśleć, wygrana
nie sprawiła, że pisarstwo na trwale zagościło
w życiu toruńskiego lekarza. Aż do 2010 roku
miał przerwę. Pierwszy zbiór opowiadań ukazał
się dopiero w 2013 roku. Nie jest tajemnicą,
że większość opisywanych przez Janusza Czarneckiego historii jest oparta na prawdziwych
wydarzeniach. Podanych oczywiście nie
wprost, ale ukazanych przez pryzmat jego lekarskiego
doświadczenia. Ten zawód jest o tyle
szczególny, że – jak powtarza autor – daje spojrzenie
w całe życie człowieka – od narodzin, aż
do śmierci.
– Wielu ludzi często wspomina dziwne wydarzenia
ze swojego życia – twierdzi Janusz
Czarnecki – Niektórzy znajomi mówią wprost:
„Sam nie potrafię pisać. Może Ty coś z tym zrobisz?”.
I robię. Jeśli tylko coś mnie zaciekawi, to
podejmuję się spisania takiej historii.
Na podstawie opowieści pewnego księdza
powstało opowiadanie „W komisariacie”. Z kolei
w opowiadaniu „Pan Remi” ukazano – zgodnie
z prawdziwymi wydarzeniami – historię człowieka,
który po cudownym ozdrowieniu w katedrze
w Buenos Aires swoje pierwsze kroki skierował
do… pobliskiego domu publicznego. Relacjonowały
to nawet argentyńskie media.
– Gdy czytam o czymś ciekawym w gazecie,
czasami doznaję chęci opisania tego w formie
opowiadania. Na przykład: dwie siostry
postanowiły poddać eutanazji swojego ojca;
przez pomyłkę na konto jednej z osób przelano
ogromną sumę dolarów... Wtedy mówię sobie
„O, to jest warte opisania” – wspomina kardiolog.
– Czasem muszę zapytać o zgodę. Zawsze
staram się pisać z delikatnością dla osób, których
dotyczyła dana historia. Nie chciałbym nikomu
zaszkodzić.
Janusza Czarneckiego nagrodzono nie tylko
za „Chłopca z pociągu”. Jego opowiadanie „Gamoń”
dekadę temu zgarnęło pierwszą nagrodę
w Ogólnopolskim Konkursie Literackim dla Lekarzy
im. prof. Andrzeja Szczeklika. Trzecia nagroda trafiła do Janusza Czarneckiego w 2016
roku w konkursie „Przychodzi wena do lekarza”
za opowiadania „Róża”.
– To opowieść o dziewczynce z zespołem
genetycznym. Miała wiele wad ciała, ale posiadała
niezwykle błyskotliwy umysł, a także
zdolności odbierania rzeczywistości za pomocą
tworzonych przez siebie filmów i fotografii.
Mimo swojego cielesnego kalectwa, znajdowała
momenty, aby być szczęśliwą. To prawdziwa
osoba, którą znam – mówi.
Za opowiadanie „Targ w Reus” Janusz Czarnecki
otrzymał wyróżnienie w Ogólnopolskim
Konkursie Poetycko-Prozatorskim” Puls Słowa”
w 2020 roku.
– Czy koledzy zazdroszczą sukcesów? Chyba
tak. Zazdrość bez zawiści nie jest najgorszą
cechą. Nie ukrywam, że pisanie sprawia mi
ogromną przyjemność. Dlatego to robię – twierdzi
Janusz Czarnecki. – Ogromne ważne jest
dla mnie pokazywanie w tych tekstach pewnych
wartości. One ewoluują przez dekady, ale
niektóre pozostają niezmienne. Miłość, piękno,
prawda, sprawiedliwość... Są ponadczasowe.
Pozostaję im wierny w swoich książkach.
Jak wygląda pisanie od kuchni?
– Inaczej tworzy się opowiadania, a inaczej
dłuższe formy. Ktoś opowiada mi jakąś historię
i już pod koniec tej rozmowy wiem, że muszę
to utrwalić. Ten temat chodzi a mną – czasem
przez kilka dni. Wiem, że jeśli w ciągu tygodnia
tego nie napiszę, to mi umknie. Opowiadania
planuję goląc się, myjąc… Wymyślam wówczas
postacie, ich charakter – opowiada Janusz
Czarnecki. – Gdy już wszystko poukładam, siadam
i piszę w ciągu trzech dni po cztery godziny
dziennie. Z powieściami jest zupełnie inaczej.
Wymagają dłuższego rozplanowania. Jeśli coś
powstaje szybko i sprawne, to jest dobre. Jeśli
idzie zbyt wolno i za dużo się nad tym zastanawiam,
to znaczy, że trzeba nad tym jeszcze
popracować – śmieje się.
Janusz Czarnecki ma w dorobku literackim
10 książek. Pierwsze cztery to zbiory opowiadań.
Po nich przyszedł czas na sztukę teatralną.
O Albercie Einsteinie.
– Zawsze byłem zafascynowany tą postacią.
To geniusz, który poszukiwał teorii wszystkiego.
Obdarzony był ogromną intuicją. To właśnie Alberta
Einstein powiedział „Bóg nie gra w kości”.
Najpierw powstało jedno z opowiadań, potem
sztuka, w której śledzimy trzy ostatnie dni z życia
wielkiego fizyka – mówi Janusz Czarnecki. –
Dlaczego sztuka teatralna? Nie wszystko da się
przekazać w opowiadaniu lub w powieści. Kiedy
człowiek podejrzewa, że zbliża się do końca
życia, zupełnie inaczej formułuje swoje słowa.
W sztuce zawarłem prawdziwe zdania z wypowiedzi
Einsteina.
Poza wspomnianymi zbiorami opowiadań
oraz sztuką teatralną, Janusz Czarnecki ma
w dorobku literackim również trzy powieści
z gatunku science-fiction. W recenzji jednej
z nich Marek Wawrzkiewicz, prezes Zarządu
Głównego Związku Literatów Polskich napisał:
„Czytelnik tej książki, należącej do gatunku literatury
s.f. nie znajdzie w niej przygód rodem
z „Gwiezdnych wojen”. Znajdzie natomiast przygodę
intelektualną, coraz bardziej potrzebną
w naszej rzeczywistości. (…) Teorie i hipotezy
naukowe pozwalają autorowi na snucie wynikających z nich fantazji – a przecież już nie raz
okazywało się, że fantazja realizuje się szybciej,
niż byśmy się tego spodziewali”.
Toruński kardiolog nie ukrywa, że fascynują
go książki fizyka prof. Michio Kaku, współtwórcy
teorii strun, który kieruje katedrą fizyki City
University of New York.
– Mamy podobny punkt widzenia przyszłości
świata – mówi toruński kardiolog. – Napędem
cywilizacji, gospodarki i ekonomii jest nauka,
podpatrywanie i odkrywanie praw natury. Człowiek
jest również częścią natury i dzieckiem
wszechświata. Wywodzi się z gwiazd i powraca
do nich.
Ostatnia do tej pory wydana powieść Janusza
Czarneckiego to „Rok 2084”. Powstała
na podstawie, artykułów, książek, wywiadów
z pracownikami naukowymi uniwersytetów.
Kardiolog pracuje już nad kolejnymi książkami.
– Kończę siódmy tom opowiadań. Mam już
trzynaście utworów. Sądzę, że w pierwszym
kwartale 2025 roku dojdą jeszcze dwa – mówi.
– Równocześnie w pisaniu mam nową powieść.
Za dużo nie chciałbym o niej jeszcze opowiadać.
Zdradzę jedynie, że wiąże się ściśle z zawodem
lekarza.
Od 2023 roku Janusz Czarnecki jest członkiem
Związku Literatów Polskich. Pięć lat
wcześniej wstąpił w szeregi Unii Polskich Pisarzy
Lekarzy. Pracuje w Wojewódzkim Szpitalu
Zespolonym oraz w Szpitalu Specjalistycznym
MATOPAT w Toruniu. Kiedy jego pacjenci podpytują
go, jak udaje mu się pogodzić pracę lekarza
z pisarską pasją, ma dla nich zawsze tą
samą odpowiedź: – Wystarczy działać w sposób
uporządkowany. Poza tym moja chęć pisania
jest tak ogromna, że trudno się od tego
wyzwolić – mówi.